niedziela, 8 czerwca 2014

Korektor KOBO

Witam,

jak zapewne wiecie, makijaż bez korektora istnieć nie może i nie powinien. Korektor pod oczy plus ewentualne zakrycie czy też przyćmienie niechcianych znamion lub i niespodzianek innego rodzaju to podstawa estetycznego, pełnego i na pewno efektownego mejkapu. Korektor jednak to nie tylko pomocnik, ale i ulepszacz - odpowiednio dobranym można nawet wspomóc konturowanie twarzy, rozświetlić i uwypuklić dane partie twarzy. Takie zadania między innymi miał korektor KOBO Modeling Illuminator with Tens'up.


Występuje tylko w dwóch odcieniach - 101 i 102, z czego ten pierwszy jest dość jasnym brzoskwiniowym acz raczej neutralnym beżem, drugi jest od niego o kilka tonów ciemniejszy (dla mnie sporo ciemniejszy) i ma w sobie również dość neutralne tony - zarówno żółte jak i różowe (przynajmniej ja tak to widzę).


Swatche, światło sztuczne, po lewej 101 po prawej 102.

a tu bardziej doświetlone w towarzystwie, jak widzicie zapewne, żółtego korektora kryjąco-rozświetlającego od Eveline - od góry Eveline, KOBO 102, KOBO 101.

I światło naturalne, kolejność ta sama:


Muszę przyznać, że numer 101 jest dla mnie niemal idealnym odcieniem, o tyle o ile dopasowuje się do mojego podkładu - nie ma więc tutaj dla mnie niestety odcienia jaśniejszego, rozjaśniającego odpowiedniego do zabaw z konturowaniem. 


Jednakże mimo to korektora z powodzeniem używam (głównie) pod oczy. I tu spisuje się nieźle, na tyle że używam go codziennie. Krycie jest dobre, i choć nie mam teraz większych problemów z cieniami pod oczami (a tych które mam na zdjęciach i tak nie zobaczycie) to jeszcze podczas pierwszych testów korektora były one bardziej widoczne i cóż - korektor sobie z nimi spokojnie poradził. Myślę, że spokojnie przykryje większość niepożądanych zmian skórnych na twarzy. Mimo dobrego krycia ładnie wtapia się i nie odcina od skóry/podkładu.

Nie wchodzi w zmarszczki pod warunkiem, że skóra będzie dobrze przygotowana, tj. nawilżona, korektor należy też oczywiście aplikować w małej ilości i delikatnie go wklepać. Aplikator zresztą nabiera dość małą ilość produktu, więc nie powinno być z tym problemu.

Co dla mnie ważne - nie ciemnieje. Obszar pod oczami (słynny trójkącik) powinien być rozjaśniony (oczywiście nieprzesadnie) i delikatnie rozświetlony - dlatego też, w przeciwieństwie do kolorystycznego zawodu, którym był korektor Eveline, i który to nie dość, że dla mnie zbyt ciemny, to jeszcze ciemniał po paru dłuższych chwilach od nałożenia, w przypadku korektora KOBO jest zupełnie inaczej, jest naprawdę dobrze i cieszy mnie to. 

Trwałość też oceniam bardzo dobrze, z tymże nigdy przenigdy nie używam korektora solo - zawsze delikatnie przypudrowuję go, co więcej na niedoskonałości nakładam na podkład. Muszę też dodać, że nie podkreśla nie tylko zmarszczek ale również i suchych skórek, przynajmniej nie powinien - ale pamiętajcie, że podstawą trwałego i estetycznego makijażu jest zadbana cera!


Podsumowując - korektory KOBO to solidne cacka, które zapewnią Wam bardzo fajne krycie, umożliwiające nie tylko zakamuflowanie lub w cięższych przypadkach zneutralizowanie zmian skórnych itp., ale także delikatne rozświetlenie, a nawet możliwość lekkiego konturowania (w przypadku jeśli zakupicie korektor jaśniejszy od swojej skóry) twarzy.

Korektor ma pojemność 7 ml, można go kupić w Drogeriach Natura za cenę 16,99 zł, i jak wspominałam w poście - występuję tylko w dwóch odcieniach - 101 i 102.


***
Znacie ten korektor? Jak się u Was sprawuje? Jakie są Wasze ulubione korektory pod oczy? To sztuki rozświetlające czy kryjące? A może jedno i drugie?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...