Witam,
może Was to zszokuje, ale ostatnio moim ulubionym makijażem jest taki, gdzie na powiekach dominują brązy. Zwykle jest to typowe smoky eye, które czasem ozdabiam kolorowym lub neutralnym rozświetleniem. Tak, ja Gray zrobiłam się nudna.
Do mojej kosmetyczki trafiło ostatnio sporo przeróżnych brązów, zarówno pojedynczych jak i tych w paletkach. Jedną z najczęściej używanych przeze mnie cieni jest trio Melkior Professional "Natural Look" zawierające w sobie cienie matowe, idealne zarówno na co dzień jak i na większe wyjście - takie są uniwersalne!
Nigdzie nie widzę ani na opakowaniu ani na stronie Melkiora opisu jak nazywają się poszczególne cienie, stawiam, że będą to Natural Skin, Desert Sand i Maroon (rzecz jasna, mogę się mylić).
Pierwszy z cieni jest to piękny, jasny cieplejszy beż - ma to być cień tzw. cielisty, ale prawdę mówiąc dla mnie jest nieco zbyt ciemny, żeby nadawał się do rozcierania czy rozświetlania, używam go więc jako cienia transferowego i w tej roli spisuje się równie dobrze.
Drugi z cieni to średni, chłodny beż (czy też jak kto woli - jasny, chłodny brąz), który jednak nie posiada fioletowych tonów, dzięki czemu dużo lepiej prezentuje się na powiece, a do tego równie fajnie sprawdzi się przy podkreślaniu brwi (ja go w tej roli pokochałam!)
może Was to zszokuje, ale ostatnio moim ulubionym makijażem jest taki, gdzie na powiekach dominują brązy. Zwykle jest to typowe smoky eye, które czasem ozdabiam kolorowym lub neutralnym rozświetleniem. Tak, ja Gray zrobiłam się nudna.
Do mojej kosmetyczki trafiło ostatnio sporo przeróżnych brązów, zarówno pojedynczych jak i tych w paletkach. Jedną z najczęściej używanych przeze mnie cieni jest trio Melkior Professional "Natural Look" zawierające w sobie cienie matowe, idealne zarówno na co dzień jak i na większe wyjście - takie są uniwersalne!
Nigdzie nie widzę ani na opakowaniu ani na stronie Melkiora opisu jak nazywają się poszczególne cienie, stawiam, że będą to Natural Skin, Desert Sand i Maroon (rzecz jasna, mogę się mylić).
Pierwszy z cieni jest to piękny, jasny cieplejszy beż - ma to być cień tzw. cielisty, ale prawdę mówiąc dla mnie jest nieco zbyt ciemny, żeby nadawał się do rozcierania czy rozświetlania, używam go więc jako cienia transferowego i w tej roli spisuje się równie dobrze.
Drugi z cieni to średni, chłodny beż (czy też jak kto woli - jasny, chłodny brąz), który jednak nie posiada fioletowych tonów, dzięki czemu dużo lepiej prezentuje się na powiece, a do tego równie fajnie sprawdzi się przy podkreślaniu brwi (ja go w tej roli pokochałam!)
Ostatni z cieni to neutralny, średni brąz, nie ma ani rdzawych, czerwonawych ani fioletowych tonów, jest idealnie neutralny. Bardzo dobrze spisze się też jako kreska na powiece!
Ja najbardziej pokochałam wykonywać za pomocą tej paletki makijaż smoky eye - cienie idealnie ze sobą współgrają i cudownie się dopełniają, dzięki czemu nasz "smok" wygląda niezwykle precyzyjnie i "naturalnie" (you know what I mean). Rzecz jasna, w makijażu dziennym również spokojnie można używać tych cieni - np. najciemniejszego użyć do stworzenia kreski, albo beż położyć na całą powiekę i zrobić takie lekkie smoky. Pole do popisu wbrew pozorom jest dość szerokie.
Zmalowałam nią na przykład taki mejkap:
i taki:
Konsystencja cieni, jak przystało na maty, może wydawać się nieco sucha. Nie przeszkadza to jednak zupełnie w ich nakładaniu czy rozcieraniu - bo aplikuje się je naprawdę dobrze, jeśli odpowiednio pozbędziemy się nadmiaru cienia z pędzla, to nie osypują się na policzki w trakcie malowania. Blendują się świetnie, zarówno między sobą jak i z innymi cieniami, tworzą piękną mgiełkę koloru!
A taką mgiełkę nietrudno wyczarować, wystarczy odrobina produktu i blendujemy - bo cienie są szalenie dobrze napigmentowane, uwielbiam takie produkty!
Na trwałość zupełnie nie narzekam, zarówno na bazie pod cienie jak i bez niej (bo i tak zdarzyło mi się czasem umalować), cienie trzymają się świetnie na mojej tłustej i problematycznej (opadającej) powiece - bez rolowania się, bez blaknięcia, bez ścierania.
Na pewno zachwyca też mała, czarna kasetka z malutkim, wąskim lusterkiem w środku oraz okienkiem, przez które możemy szybko zobaczyć z jakimi kolorami mamy do czynienia - ułatwia to ich szukanie w kosmetycznych zasobach. Paletka jest solidna, wykonana z grubego plastiku, a jednocześnie nie jest zbyt ciężka, nie obciąży więc dodatkowo kufra. Design też na plus - bo jest prosty, czysty i odrobinę, dzięki czcionce logo marki, zwariowany. Dodatkowo, mamy tutaj też malutki, ale bardzo solidny syntetyczny, języczkowy, spłaszczony pędzelek wykonany z pomarańczowego, elastycznego włosia. Ja akurat nie lubię takimi pędzlami nakładać matowych cieni, za to świetnie się sprawdzają do aplikowania tych metalicznych czy kremowych, a także do nakładania pomadki na usta!
Cienie Melkiora wypadają rewelacyjnie, nic więc dziwnego, że marka pretenduje do miana profesjonalnej - ta jakość tylko to potwierdza.
Paletkę możecie zakupić na stronie Melkiora, a dokładnie TUTAJ, w salonie "Kobiety i Kolory" przy ul. Grzybowskiej 3 w Warszawie, a także na targach Beauty, niedługo szerzej stacjonarnie. Cena paletki to 49,99 zł, pojemność jednego cienia to 2 gramy, więc jeśli pasuje Wam kolorystyka, opłaca się postawić właśnie na paletkę.
Ja jestem na tak! A jak Wam się podoba ta paletka? Lubicie takie neutralne odcienie brązu i beżu? :)