Witam,
cienie mineralne do tej pory kojarzyły mi się (i też tylko z takimi miałam do czynienia) z wersjami sypkimi, zakręcanymi i nie do końca zawsze szczelnymi słoiczkami, które zajmują dużo miejsca w kosmetycznych zbiorach. Dlatego wybawieniem stała się dla mnie paletka mineralnych cieni Jane Iredale - mała, zgrabna i solidnie wykonana kasetka w cudnym, zgaszonym złotym kolorze, która zawiera aż 5 naturalnych odcieni. Mowa tu oczywiście o wersji kolorystycznej nazywającej się po prostu "Daytime".
Oyster - to piękny jasny krem z delikatną nutą chłodnego, żółtego złota o ładnym, satynowym wykończeniu. Idealnie nada się do rozświetlania makijażu - wystarczy nałożyć go odrobinę w kącikach wewnętrznych oraz pod brwią.
Almond - to prześliczna, jasna, lekko zgaszona brzoskwinia o matowym (ale nie płaskim) wykończeniu. Idealnie nadaje się jako cień transferowy albo po prostu jak baza na całą powiekę ruchomą.
Cappuccino - to idealny neutralny, matowy beż w kierunku chłodnego, nie zawiera w sobie jednak nietwarzowych fioletowych tonów. Idealnie nada się do podkreślenia załamania w dziennym makijażu, albo w głównej roli w smoky eye.
Dark Suede - to świetny odcień ciemniejszego brązu (nie jest jednak zbyt ciemny), w macie o dość neutralnym odcieniu - choć mam wrażenie, że u mnie na powiece wygląda nieco bardziej ciepło niż w palecie.
Charcoal - mogłoby się wydawać, że jest to zwykła czerń, jednak tutaj mamy do czynienia z barwą węglową, bardzo ciemną szarością, która podczas rozcierania staje się delikatniejsza.
Wszystkie te cienie mają niesamowicie przyjemną, bardzo kremową konsystencję oraz szalenie dobrą pigmentację i krycie! Nie spodziewałam się po mineralnych cieniach aż tak dobrej jakości, lepszej nawet niż posiada wiele "zwykłych" cieni. A jednak, jestem pod wielkim wrażeniem zarówno tego jak dobrze się je nakłada na powiekę i rozciera, ale też tego jak świetnie trzymają się nawet na tak tłustej i trudnej (opadającej) powiece jak moja - bo używałam tej palety bez bazy pod cienie w upały i makijaż powiek zupełnie nie stracił na atrakcyjności, nie zblakł i przede wszystkim nie zrolował się!
Fakt, że cienie są tak kremowe i cudowne wpływa też zapewne na ich delikatność - jak widzicie, przyszły do mnie lekko ukruszone, możliwe że paczka mocno "latała" co w połączeniu z ich puszystą strukturą dało takie a nie inne efekty. I prawdę mówiąc, boję się trochę zabierać tę paletę w podróże, niemniej jednak, myślę, że jak odpowiednio ją zabezpieczę uniknę podobnych sytuacji.
Paletka zawiera w sobie długie i wąskie lusterko - wolałabym w sumie, aby było ono nieco większe, zajmowało też przestrzeń okienka, wtedy byłoby dużo bardziej funkcjonalne. Do zestawu dołączony jest także pędzelek, który o dziwo jest całkiem dobrej jakości - oczywiście nie wykonamy nim całego makijażu, ale on świetnie się sprawdzi do nakładania cienia na całą powiekę, a na pewno do rozświetlania kącików wewnętrznych i innych szczegółowych "robót" ;)
Przykładowe makijaże też dla Was mam!
Wersja lekka:
Wersja kocia:
Paletka kosztuje 250 złotych i można ją zakupić na stronie http://sklepjaneiredale.pl/. Wszystkie kosmetyki marki są w stu procentach naturalne, eko i mineralne ;)
Jeśli cenicie sobie świetne produkty do makijażu, które nie dość, że są ekologiczne i neutralne dla Waszej wrażliwej, delikatnej skóry, i jeszcze mogą spokojnie konkurować z profesjonalnymi - to polecam ogromnie wypróbować.
cienie mineralne do tej pory kojarzyły mi się (i też tylko z takimi miałam do czynienia) z wersjami sypkimi, zakręcanymi i nie do końca zawsze szczelnymi słoiczkami, które zajmują dużo miejsca w kosmetycznych zbiorach. Dlatego wybawieniem stała się dla mnie paletka mineralnych cieni Jane Iredale - mała, zgrabna i solidnie wykonana kasetka w cudnym, zgaszonym złotym kolorze, która zawiera aż 5 naturalnych odcieni. Mowa tu oczywiście o wersji kolorystycznej nazywającej się po prostu "Daytime".
Daytime jest to więc idealna kompozycja barw potrzebna do wykonania makijażu dziennego - ale prawdę mówiąc, sprawdzi się także przy makijażu wieczorowym oraz w ramach "dodatku" do innych mejkapów.
Oyster - to piękny jasny krem z delikatną nutą chłodnego, żółtego złota o ładnym, satynowym wykończeniu. Idealnie nada się do rozświetlania makijażu - wystarczy nałożyć go odrobinę w kącikach wewnętrznych oraz pod brwią.
Almond - to prześliczna, jasna, lekko zgaszona brzoskwinia o matowym (ale nie płaskim) wykończeniu. Idealnie nadaje się jako cień transferowy albo po prostu jak baza na całą powiekę ruchomą.
Cappuccino - to idealny neutralny, matowy beż w kierunku chłodnego, nie zawiera w sobie jednak nietwarzowych fioletowych tonów. Idealnie nada się do podkreślenia załamania w dziennym makijażu, albo w głównej roli w smoky eye.
Dark Suede - to świetny odcień ciemniejszego brązu (nie jest jednak zbyt ciemny), w macie o dość neutralnym odcieniu - choć mam wrażenie, że u mnie na powiece wygląda nieco bardziej ciepło niż w palecie.
Charcoal - mogłoby się wydawać, że jest to zwykła czerń, jednak tutaj mamy do czynienia z barwą węglową, bardzo ciemną szarością, która podczas rozcierania staje się delikatniejsza.
Wszystkie te cienie mają niesamowicie przyjemną, bardzo kremową konsystencję oraz szalenie dobrą pigmentację i krycie! Nie spodziewałam się po mineralnych cieniach aż tak dobrej jakości, lepszej nawet niż posiada wiele "zwykłych" cieni. A jednak, jestem pod wielkim wrażeniem zarówno tego jak dobrze się je nakłada na powiekę i rozciera, ale też tego jak świetnie trzymają się nawet na tak tłustej i trudnej (opadającej) powiece jak moja - bo używałam tej palety bez bazy pod cienie w upały i makijaż powiek zupełnie nie stracił na atrakcyjności, nie zblakł i przede wszystkim nie zrolował się!
Fakt, że cienie są tak kremowe i cudowne wpływa też zapewne na ich delikatność - jak widzicie, przyszły do mnie lekko ukruszone, możliwe że paczka mocno "latała" co w połączeniu z ich puszystą strukturą dało takie a nie inne efekty. I prawdę mówiąc, boję się trochę zabierać tę paletę w podróże, niemniej jednak, myślę, że jak odpowiednio ją zabezpieczę uniknę podobnych sytuacji.
Paletka zawiera w sobie długie i wąskie lusterko - wolałabym w sumie, aby było ono nieco większe, zajmowało też przestrzeń okienka, wtedy byłoby dużo bardziej funkcjonalne. Do zestawu dołączony jest także pędzelek, który o dziwo jest całkiem dobrej jakości - oczywiście nie wykonamy nim całego makijażu, ale on świetnie się sprawdzi do nakładania cienia na całą powiekę, a na pewno do rozświetlania kącików wewnętrznych i innych szczegółowych "robót" ;)
Przykładowe makijaże też dla Was mam!
Wersja lekka:
Wersja kocia:
Paletka kosztuje 250 złotych i można ją zakupić na stronie http://sklepjaneiredale.pl/. Wszystkie kosmetyki marki są w stu procentach naturalne, eko i mineralne ;)
Jeśli cenicie sobie świetne produkty do makijażu, które nie dość, że są ekologiczne i neutralne dla Waszej wrażliwej, delikatnej skóry, i jeszcze mogą spokojnie konkurować z profesjonalnymi - to polecam ogromnie wypróbować.