Witam Was,
kolejny róż marki Sleek na tapecie! Jak wiecie jestem Sleekową maniaczką i do ich produktów mam niezwykłą słabość. Ale nie to żebym była jakoś specjalnie zaślepiona, co to to nie! I niestety, natrafiłam na kolejny ich produkt, tuż po nieszczęsnych kremowych cieniach/bazach pod cienie (Primer), który nie końca się sprawdził. Zapraszam do lektury notki o różu do policzków Sleek Life's Peach.
Cena: ok. 22,90 zł
Dostępność: U nas sklepy internetowe, choćby TUTAJ.
Pojemność: 8 g
Jak zwykle zacznę od koloru - producent twierdzi, że to brzoskwinia. Cóż... dla mnie typowa brzoskwinka zwykle ma w sobie odrobinę więcej kremu, ciupkę różu, a to jest po prostu lekko rozbielony pomarańcz. Róż jest matowy, nie zawiera żadnych rozświetlających drobinek. Oczywiście jest to barwa ciepła. Ale nie przerażajcie się - róż jak na miarę Sleeka jest bardzo słabo napigmentowany i nie sposób zrobić sobie nim krzywdę. Co więcej - w przeciwieństwie do satynowych, czy też niektórych matowych Sleeków, ma dość tępą konsystencję, jest twardy i trudno nabrać go na pędzel.
Na pewno nie nada się na sesje, bo żeby uzyskać mocny efekt na polikach, by był widoczny na zdjęciach, trzeba się nieźle namachać, a i tak efekt nie jest zadowalający - sesyjnym różem prędzej byłby Aruba, ten zaś jest delikatesem do stosowania na co dzień. I w sumie - w takiej roli się nawet sprawdza. Mówię "nawet", bo... niestety z trwałością nie jest różowo. Jak większość Sleeków trzyma się u mnie bez naruszeń, albo jedynie lekko blednąc do demakijażu, tak ten... wymięka. Znika z twarzy dużo szybciej, nawet nałożony w sporej ilości. U mnie po pięciu, sześciu godzinach wymaga lekkiej poprawki, co czego przyznaję, nie jestem przyzwyczajona. Mimo wszystko jest bardzo wydajny (i spory), śliczna czarna kasetka z lusterkiem zachęca (ja mam tester). Rozciera mi się go nieźle - używam oczywiście flat topa. Tak więc, tym odcieniem się nieco zawiodłam, tym bardziej, że nie jest idealnym towarzyszem mojego typu urody - niemniej jednak do niektórych makijaży się przydaje.
Poniżej małe swatche na palcach w towarzystwie różu Coral i Suede.
A tu też w rodzinnej fotce z Rose Gold.
Na moim policzku nie zawsze prezentuje się ładnie, bo cóż, jest po prostu dla mnie zbyt ciepły. Lepiej sprawdzi się przy ciepłych typach urody, ładnie odświeżając cerę i podkreślając policzki.
Tu w wersji mocnej, żeby było w ogóle widać go na zdjęciach.
A tu w nieco lżejszej wersji, w innej otoczce, wygląda już lepiej!
Choć wiem, że wiele z Was bardzo lubi ten róż, dla mnie to jest niestety jeden z gorszych, jeśli nie najgorszy róż marki Sleek pod względem trwałości, konsystencji i pigmentacji. Niemniej jednak, jeśli taki efekt się Wam podoba i nie przeszkadza Wam robienie poprawek w ciągu dnia - bierzcie śmiało.
Róż otrzymałam od sklepu internetowego...
A Wam jak się podoba ten odcień? Macie może ten róż, jesteście z niego zadowolone?