Witajcie,
miało być kolorowo, jest więc! Choć muszę trochę ponarzekać - kolory w rzeczywistości były bardziej intensywne, szczególnie brzoskwinia. Ale co tam, połączenie i tak mi się szalenie podoba, mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu.
W makijażu postanowiłam wydobyć urok z nowo zakupionego cienia Inglot, mianowicie cudownego, czystego i mocnego niebieskiego (dla niektórych może być to lazurowy np.) cudeńka o numerze 315. Tak, tak, z tej serii, z której posiadam i wielbię również jasny morski 316. Niedługo wstawię też aktualizację cieni Inglota, gdzie będzie o nim i o reszcie nowych nieco szerzej.
W każdym razie w makijażu w towarzystwie mocnej niebieskości i wspomnianej już brzoskwini dodatkowo fiolety, które według mnie ładnie współgrają i tworzą fajną całość. Część roztarta mocniej, część mniej, bo chciałam żeby kolory były mocne i niekoniecznie zmieszały się i przybrudziły. Mejkap wygląda... tak! ;)
Użyłam:
Rimmel Wake me up Ivory, puder Essence, róż Alverde, korektor Pixie, tusz Grashka, liner Essence, baza grashka, szminka Rimmel 16, kredka czarna Golden Rose, cienie - brzoskwinka po przejściach Mariza, Inglot 315, Inglot 351, My Secret 519, 516, fiolet ze Sleek Darks, fiolet ze Sleek Bad Girl.