czwartek, 8 sierpnia 2013

Zapachy: Nuta włoska - Rome Honeysuckle Amore Bath&Body Works

Witam Was,

słodkie orzeźwienie oferuje nam najnowsza kolekcja zapachów z kolekcji Signature inspirowanych Włochami od Bath&Body Works o wdzięcznej nazwie Bella Italy.





We włoskiej kolekcji Signature są też dostępne dwa inne zapachy - Capri Seaside Citrus oraz Venice Dolce Berry. Są jeszcze świece - Gelato, Limoncello, Espresso Bar (89 zł za dużą świecę) i antybakteryjne mydła w płynie. Co więcej, to nie koniec letnich zapachów - pojawiły się także Malibu Heat, Pure Paradise oraz kolekcja świec Lakeside Summer. Opisy wszystkich produktów znajdziecie na fan pagu Bath&Body Works Polska na Facebooku.

Wracając do sedna - od BBW otrzymałam miniaturki balsamu do ciała i mgiełki zapachu iście Rzymskiego (podobno) - Honeysuckle Amore, zapachu stworzonego z między innymi mieszanki różowego wiciokrzewu (lonicera), włoskiej brzoskwini i drzewa cyprysowego. Co ciekawe, całość nie jest słodko-mdląca, a raczej słodko-orzeźwiająca!


Na te wredne letnie upały moją faworytką jest zdecydowanie mgiełka. Przyjemnie odświeża, zapach nie jest nachalny i nie łączy się z potem w wybuchową mieszankę jak niektóre słodkie wonie. Co ciekawe wyczuwam w niej cytrusowe wonie, z początku ostre i mocne, potem już nieco lżejsze ale nadal lekko drażniące nos (w taki miły sposób). Przyznam, że nie czuję zbyt dobrze obiecanej brzoskwini, przynajmniej nie w mgiełce - lepiej jest ona wyczuwalna w balsamie, który ma w sobie mniej ostrości a więcej delikatnej, cytrusowej słodyczy. Nie mam pojęcia jak pachnie lonicera czy drzewo cyprysowe, ale to co czuję swoim jednak trochę wybrednym nosem podoba mi się! 

Jednak zapach ten nie jest zbyt trwały, w przeciwieństwie do Japanese Cherry Blossom czy Dark Kiss, które spokojnie czuć u mnie jeszcze po wielu godzinach od psiknięcia, tak ten ulatnia się po dużo krótszym czasie. Przez to Honeysuckle Amore nie jest tak wydajna jak reszta mojej małej rodzinki. Niemniej jednak możemy się spryskiwać nią tak często jak wodą termalną ;))


Balsamu używam głównie do... rąk! Nie wiem czy pamiętacie, wspominałam o tym przy okazji recenzji balsamu Dark Kiss, lubię używać ich do pielęgnacji dłoni i jako że jestem maniaczką ich smarowania przy jednoczesnym lenistwie jeśli chodzi o pielęgnację ciała, wiele balsamów zużywam właśnie w ten sposób (który jeszcze jest oszczędniejszy niż zużywanie kremów do rąk - ale o tym kiedy indziej). A tutaj mam jeszcze podróżną wersję balsamu, która to mieści mi się nie tyle co do torebki, ba! nawet do kosmetyczki, więc tak czy siak, mam ją zawsze pod ręką. Właściwości pielęgnacyjne i nawilżające tych balsamów można powiedzieć, że doceniam i uwielbiam ich działanie - nie będę się powtarzać, powiem tyle, że zdanie o nich podtrzymuję. Zapach tych balsamów utrzymuje się na skórze naprawdę długo, te z Was które miały okazję ich używać, wiedzą o co chodzi - to obłęd!


Muszę przyznać, że ten duet jest przeze mnie ostatnimi tygodniami najczęściej używany. W przeciwieństwie do Karotki (Ty hardcorze!), nie wytrzymuję z ciężkim Dark Kiss na sobie, choć go wielbię i wdycham ile mogę :), nawet Japanese Cherry Blossom poszło w odstawkę! Póki co orzeźwienie gra główne skrzypce, a kojące "smrodki" wrócą do mnie w chłodniejsze dni.

Cena: duża mgiełka 59 zł, mała 17,99 zł
duży balsam 39 zł, mały 17,99
Dostępność: Nadal tylko i wyłącznie dwa sklepy stacjonarne w Warszawie - Złote Tarasy i Galeria Mokotów.

I muszę w końcu iść i wywąchać mgiełkę wenecką, tak kusi cwaniara!


Wiem, że wiele z Was nie ma dostępu do BBW, ale może opis tych pachnideł choć trochę ułatwi Wam wybór, jakbyście miały jakąś możliwość ich zakupu.


A jakie są Wasze ulubione zapachy na lato? :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...