wtorek, 12 listopada 2013

Kolorówka: Błyszczyki Pierre Rene Chic Gloss - 01 Antigue Rose, 14 Salsa Red, 15 Party On, 16 Coralize Me.

Witajcie,

pora na recenzję kolejnych mazideł z ambasadorskiej paczki od Pierre Rene. Będą to ich nowe błyszczyki do ust, w małych, poręcznych i cóż tu dużo mówić, eleganckich opakowaniach - Chic Gloss. Posiadam aż cztery odcienie - Antigue Rose (numer 01), Salsa Red (nr 14), Party On (nr 15) oraz Coralize Me (nr 16). Można je kupić za 10,99 zł/7 ml, wybieracie spośród 27 odcieni




Błyszczyki mają za zadanie nadać ustom głęboki i półtransparentny kolor (;D), intensywny blask oraz długotrwały efekt z dodatkowym nawilżeniem ust. Formuła ich jest żelowa - są bardzo gęste (przez co też wydajne), wręcz ciągnące się. I jak się pewnie domyślacie - na ustach się trochę kleją. Niemniej jednak nie rozmywają się poza kontur ust, faktycznie trzymaja się na swoim miejscu przez dość długi czas (zachowują nie tylko ale i blask!), nie wysuszając przy tym ust. Różnią się między sobą stopniem krycia - jednak wszystkie nadają ustom piękny, lustrzany połysk. Przyczepić się jeszcze mogę do aplikatora - jest nieco za duży i niekształtny, znów brakuje mi takiego "dzióbka", którym łatwiej byłoby dokładnie obrysować usta. W przypadku małych ust - takich jak moje, mniej kryjące błyszczyki dużo lepiej prezentują się nałożone na konturówkę bądź szminkę, i tak też jest w tym przypadku. 

Swatche:


***

Antigue Rose to dobrze kryjący, średni, brudny róż z nutką beżu. Idealny odcień codziennych makijaży - łagodny, kobiecy. Jedyny z tych czterech odcieni, którego nie obawiam się zupełnie nosić solo - nie robi większych prześwitów, nie rozmazuje się, nie zbiera w załamaniach. Posiada delikatną perłowatość (jeśli mogę się tak wyrazić), ale na ustach praktycznie jej nie widać. Ślicznota, cóż tu dużo mówić ;)




***

Salsa Red to mnóstwo różowych (fuksja!) drobinek zanurzonych w czerwono-różowawej bazie. Niestety błyszczyk dobrze nie kryje, jest typowo półtransparentny i niekoniecznie podoba mi się na moich ustach nałożony samotnie. Zdecydowanie lepiej wygląda choćby na konturówce - zdjęcia poniżej. Efekt jest wtedy genialny! Lubię go dodawać do wielu ustnych produktów, kiedy maluję makijaże na blog - świetnie prezentuje się na zdjęciach.



Na konturówce Pierre Rene Lip Matic nr 04


***

Party On jest jednym z najintensywniejszych i najbardziej fluorescencyjnych mazideł, z jakimi miałam do czynienia. To istna bomba przeznaczona tylko dla odważnych. To stosunkowo dobrze kryjące (nieco gorzej niż Antigue Rose) połączenie czerwieni, pomarańczy (można powiedzieć że to kolor hiszpańskiej pomarańczy) i nutki niewielkich różowych i pomarańczowych drobinek. Również szałowo wygląda na konturówce. Samotnie na ustach może robić prześwity a to niekoniecznie fajnie i estetycznie wygląda.


Również na konturówce:


***

Coralize Me to... koral z przewagą różu, jest śliczny, dziewczęcy, urokliwy. Średnio kryjący, ale należy do nieco jaśniejszych odcieni, więc fakt ten raczej nie przeszkadza. Jedyny z moich Chic Glossów, który nie posiada żadnych drobinek. No i można go spokojnie nosić na co dzień ;)




Polecam tym z Was, które szukają pięknego połysku do zdjęć, albo tym, które lubią taki efekt a nie boją się gęstej i nieco klejącej formuły. Mnie aż tak bardzo klejenie się nie przeszkadza i chętnie po nie sięgam,  a najchętniej do zdjęć :)

Jak Wam się podobają te odcienie? Macie jakieś błyszczyki z tej serii?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...