piątek, 22 sierpnia 2014

Set do brwi Pierre Rene

Witam,

brwi to podstawa, a wręcz rama każdego makijażu. Odpowiednio podkreślone nadają twarzy charakteru, wyrazistości, a przede wszystkim wyglądają estetycznie. Na szczęście minęły czasy, gdy modne były wąskie makaroniki w stylu Pameli, teraz mamy modowy wybór między brwiami maksymalnie rozjaśnionymi, ledwie widocznymi, a brwiami mocno podkreślonymi. Jak się pewnie domyślacie wolę tę drugą opcję :)

Brwi zaczęłam stosunkowo okiełznywać dość późno, bo jednak laik był ze mnie straszny, ale laik w końcu kapnął się, że jego mocne makijaże przy dziadowskich brwiach nie wyglądają najlepiej. Podkreślać te kłaczki zaczęłam więc cieniami najpierw był do set do brwi z Oriflame, potem padło na chłodne odcienie ciemnych brązów z Inglota (najpierw był to cień 378, potem zaczęłam lekko cieniować, używałam więc też 363 i 349). Po dłuugim czasie, podczas którego uwagę skupiłam też na odpowiednim kształcie, spróbowałam używać słynnego cienia w kremie Maybelline Color Tattoo w odcieniu Pemanent Taupe - okazał się być jednak dla mnie za jasny i odrobinę zbyt szary, chwilowo mieszałam go więc z Inglotem 378.


Następnie w paczce ambasadorskiej od Pierre Rene otrzymałam nowość marki - set do brwi zawierający trzy cienie oraz bezbarwny wosk. Set zawiera również pędzelko-pacynkę, ale wolę jednak używać swoich pędzli.


Zaczęłam więc używać tego cacka - z początku sądziłam że najciemniejszy cień z paletki jest dla mnie odrobinę zbyt ciepły, ale w końcu po paru użyciach stwierdziłam, że pasuje idealnie do moich włosów i zaczęłam go namiętnie używać. Czasem sięgałam również do cieniowania po jaśniejsze odcienie, ale jednak ten najciemniejszy solo spisuje się u mnie najlepiej.


Wszystkie cienie mają bardzo przyjemną konsystencję, choć suchawą to na szczęście nie osypują się podczas nakładania. Mają także lżejszą pigmentację, nie jest ona szalona jak w przypadku cieni do powiek Pierre Rene, nie musicie się więc obawiać o teatralny efekt na brwiach po ich użyciu.

Paletka sprawdzi się u posiadaczek włosów ciemno i średniobrązowych (najciemniejszy cień), średnio i jasno brązowych (średni cień) oraz blondynek (najjaśniejszy cień). Jednak jak dla mnie ten najjaśniejszy jest odrobinę zbyt ciepły, nie nadawał się więc będzie dla eterycznych blond niewiast ale nawet dla jasnych acz ciepłych blondynek, niestety nie nada się też za bardzo do cieniowania brwi. Pozostałe cienie są dość neutralne, chłodnawe, ale nie nienaturalnie szarawe. Posiadaczki kruczoczarnych włosów, siwiutkich czy rudych (czy wspomnianych już chłodnych czy jaśniutkich blondów) nie znajdą tutaj dla siebie odpowiedniego odcienia.

Zdjęcia w naturalnym świetle, pierwsze w cieniu, drugie gdy zza rogu powoli zaczęło wychodzić słońce, jest więc ciut cieplejsze.


Swatche cieni:

Dodatkowo fakt, że paletka posiada przezroczysty wosk działa oczywiście na jej korzyść. Dobrze, że nie jest barwny, dużo łatwiej będzie ujarzmić każdy odcień włosków! Spodziewałam się, że wosk będzie twardy i nieprzyjemny tak jak w paletce z Oriflame, na szczęście jednak ten jest zupełnie inny - choć zbity, to z łatwością się go nabiera czy to na pędzel czy na opuszek palca. Po jego nałożeniu nie czuć nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia, kłaczki... włoski nie są też sklejone i nienaturalnie usztywnione. Trzymają się dobrze na swoim (często nowym) miejscu przez długie godziny.

Set ten jest na tyle przyjemny, poręczny i fajny że polecam Wam jego wypróbowanie, jeśli oczywiście widzicie w nim odcień dla siebie! Jak obawiacie się, że pozostałe odcienie się Wam zmarnują, obawy te porzućcie - resztę cieni możecie z powodzeniem używać do malowania powiek, świetnie się zresztą sprawdzają w załamaniu powieki lub jako lekki dymek.

Set możecie zakupić na stronie internetowej Pierre Rene TUTAJ, a także w wielu innych punktach, np. w szafach w Drogeriach Natura, lista dostępna TUTAJ, za cenę 15,49 zł.

***
Polubiliśmy się i uważam, że to jedna z najfajniejszych paletek do brwi na rynku. A Wam jak się podoba? Miałyście może już z nią do czynienia? Skusicie się na jej zakup?


BONUS! Aktualizacja brwi.

Do podkreślania swoich brwi używam ostatnio o dziwo tylko jednego pędzla, jest to ZOEVA 322 Brow Line. Stosuję go zarówno do zarysowania kształtu brwi, jak i do wypełnienia ich.

Poniżej krótki stepik (jeśli tak to można nazwać), jak podkreślam swoje brwi. Oczywiście nie poprzestaję na obecnych technikach, ciągle szukam idealnych dla siebie. Na pewno też będę dalej kombinować z ich kształtem, może w końcu będę z nich zadowolona ;)

Brwi na początku porządnie rozczesuję i wyczesuję ewentualne resztki podkładu, pudru czy cienia. 

Następnie skośnym i dość precyzyjnym pędzlem rysuję jakby linię dolną brwi, staram się nadać jej już w tym kroku odpowiedni kształt. Kreskę nieco wyciągam poza rosnące włoski, tak aby brwi pasowały do siebie i były też odpowiedniej długości (wzięłam sobie do serca wskazówki Marty).

Następnie to samo robię z górną granicą brwi, rysuję je tak, żeby widoczny był taki daszek przy jej załamaniu (kiedyś za bardzo łagodziłam to miejsce, pomimo że moje brwi same się w ten sposób układają).


Wypełniam brwi pamiętając, aby ich początek był podkreślony delikatniej (aby wyglądały bardziej naturalnie), i aby przyciemnić mocniej ogonek.

 Nadmiar cienia wyczesuję za pomocą spiralki z włosia.

 W razie potrzeby nakładam na brwi bezbarwny wosk lub jakiś żel i układam odpowiednio włoski.


 Tutaj powinien znaleźć się jeszcze krok w którym oczyszczam za pomocą korektora skórę wokół brwi i rozświetlam miejsce pod łukiem - ale zwykle robię to tak czy siak w makijażu za pomocą kryjącego kremowego cienia (od góry oczyszczam wszystko odrobiną pudru, strzepując jednocześnie okruszki cienia).

O, a tak wygląda mój ukochany pędzelek do brwi! :)

 W makijażu brew/brwi prezentuje/ą się więc tak:


 Mnie się podoba... póki co ;))
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...