środa, 27 sierpnia 2014

ZOEVA - cudowne pędzle do oczu

Witajcie,

wiem, że pędzle ZOEVA to marzenie wielu z Was. Muszę przyznać, że było to również jedno z moich wielkich marzeń. Jestem dziś szczęśliwą posiadaczką setu do oczu, skośnego pędzla do twarzy oraz kilku sztuk cudownych pojedynczych pędzli do oczu marki ZOEVA, o których to właśnie będzie dzisiaj mowa.

Tej marki nie trzeba już przedstawiać, ostatnimi czasy zrobiła ogromną furorę nie tylko wśród blogerek. Co tu się dziwić, produkty ZOEVA to przede wszystkim wysoka jakość, styl oraz rozsądna cena. Nic tylko kuszą coraz to nowszymi pomysłami, rozwiązaniami kosmetycznymi i okolicznymi :). Rozwijają się w szalonym tempie - i życzę im dalszych sukcesów, po cichu licząc, że nie stracą z oczu celu - świetna jakość i piękne designy w dobrej cenie!

Swoje nowe maluszki mam właściwie od niedawna, chciałabym więc Wam przedstawić to, jak sprawują się po tym czasie, w nadziei, że tak cudowne już pozostaną! Postawiłam tym razem głównie na włosie naturalne (koza, kuc i mieszane), które miałam ogromną ochotę wypróbować. Nie ukrywam, że zachęciło mnie do tego kilka z topowych polskich blogerek i vlogerek ;)

Spójrzcie tylko, jak pięknie się prezentują!


Jak już wspominałam w tym poście kilkakrotnie, są to pędzle do oczu, cztery piękne, bieluśkie do powiek, jeden syntetyk do brwi. Jak to pędzle ZOEVA mają w zwyczaju, drewniane trzonki są tutaj wyjątkowo lekkie i stosunkowo krótkie - osobiście bardzo lubię takie poręczne maluszki. 


Nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale te klasyczne czarne trzonki, ze srebrnymi tłoczonymi napisami (mamy tutaj oczywiście logo marki oraz numer i nazwę danego pędzla, a na odwrocie moje ukochane COLOR. LOVE. MAKEUP.) oprószone są jakoby takim gwiezdnym, srebrzystym pyłkiem - naprawdę cudownie to wygląda. Srebrne skuwki trzymają się trzonków bardzo dobrze, jeszcze nie spotkałam się w przypadku tych pędzli z sytuacją, gdzie ruszałyby się, odpadły albo były krzywo doklejone - co to to nie!


I nareszcie - włosie. Jestem pod wielkim wrażeniem szczególnie włosia naturalnego (syntetyczne już znałam i bardzo je lubię!), tak miłego w dotyku, zupełnie niedrapiącego nawet po wielu praniach, jeszcze nie spotkałam. Co więcej, włosie raczej się nie odkształca (do tej pory jest cudownie idealne), a przede wszystkim nie wypada, nie kruszy i nie puszy (pomijam tutaj naturalnie wszelkie zmiany po pierwszym, standardowym praniu)! Nie suszyłam ich nawet w osłonkach (planuję je dopiero do moich maluszków zakupić), prałam tak, jak każde inne pędzle, używając po prostu ciepłej wody i naturalnego mydła. Dwa z tych pędzli po pierwszym praniu nieco zmieniło swój kształt, a raczej zyskało dopiero swój właściwy. Pędzle który miały mieć sztywno ułożone włosie, takie po prostu pozostały.


Oto moich pięć najmłodszych maluszków! :)


Przedstawię je w tej kolejności jak są ułożone na zdjęciach - tak będzie łatwiej i dla Was i dla mnie.



227 Luxe Soft Definer - to typowy pędzel do blendowania, czyli rozcierania cieni. Ma spłaszczoną skuwkę i włosie lekko tylko zaokrąglone, rozszerzające się w kierunku końcówek. Swoim kształtem najbardziej przypomina mi pędzel Maestro 497, jest jednak od niego nieco bardziej "wachlarzykowaty" :) Pędzel ten jest niezastąpiony, szczególnie w szybkim makijażu oka, idealny do jego wykończenia - ja bardzo lubię go używać już pod koniec robienia mejkapu, do złagodzenia granic cieni, do dodania kolorowego akcentu jeszcze przed cieniem transferowym, ale też do rozświetlenia miejsca pod łukiem brwiowym czy dodania odrobiny koloru na dolnej powiece przy kąciku zewnętrznym (taki mój nowy, ulubiony trik). 
*Jak przystało na włosie kozy, po praniu zrobił się ciut bardziej wachlarzykowaty niż widać to na zdjęciach-świeżynkach ;)

Można go kupić TUTAJ za cenę 31,90 zł.


221 Luxe Soft Crease - to również pędzel do rozcierania cieni, gdzie włosie naturalne połączone jest z syntetycznym. Jest to jednak taka sztuka, która idealnie sprawdza się do nakładania cienia transferowego, czy też rozcierania cieni i tworzenia bardzo delikatnej mgiełki. Nie sądziłam, że tak szybko i łatwo można uzyskać taki efekt - ten pędzel jednak to zapewnia. Jestem z niego szalenie zadowolona! 
*Na zdjęciach jeszcze przed pierwszym praniem, potem odrobinę się "spuszył" i nabrał lepszego, bo mniej precyzyjnego (co w tym przypadku jest znaczące) kształtu.

Pędzel można kupić TUTAJ za cenę 31,90 zł.


230 Luxe Pencil - wszelkie pędzle szczegółowe kocham miłością bezgraniczną, i tak też się stało i w tym przypadku. Ten cudownie stożkowato ścięty pędzelek o okrągłej, ołówkowej skuwce idealnie sprawdza się do akcentowania kącików wewnętrznych, do dolnej powieki, a także do szczegółów różnego rodzaju na powiece górnej. Pędzel zupełnie nie stracił swojego kształtu, nie ma więc obaw o to, że po praniu będzie mniej precyzyjny. I choć włosie ma ułożone sztywno, w dalszym ciągu jest ono niezwykle delikatne dla skóry i miłe w dotyku. 
*Warto też dodać, że wbrew pozorom to włosie naturalne to tym razem nie koza, a kuc ;)

Możecie zakupić go TUTAJ za cenę 31,90 zł.


322 Brow Line - ten rodzynek to oczywiście pędzel z włosiem syntetycznym przeznaczony do akcentowania brwi. W tej właśnie roli używam go najczęściej - jest cieniutki, włosie gęsto ułożone, świetnie więc nadaje się do nadawania kształtu brwiom, na pewno też sprawdzi się do malowania pojedynczych włosków. Ja nim także brwi wypełniam - po części z lenistwa (nie chce mi się sięgać po inny pędzel), po części z faktu, że i do tego się po prostu nadaje. Włosie nie straciło swojego kształtu, na szczęście też się nie wykrzywiło. Pędzelek sprawdzi się też do malowania kresek ;)

Można go kupić TUTAJ za cenę 27,90 zł.


231 Luxe Petit Crease - ostatni w zestawieniu, ale nie znowu taki najgorszy ;) Typowy (choć może niekoniecznie aż tak typowy, bo ja takiego pędzla wcześniej nie posiadałam) pędzel typu "ołówek". Czyli, w okrągłej skuwce mamy włosie dość ciasno ułożone, zbite i sztywne, a główkę tak lekko zaokrągloną. Jest to pędzel przeznaczony do stosowania w załamaniu powieki, i do tego go właśnie wykorzystuję (nie wiem, jak mogłam się wcześniej bez takiego pędzla obyć!), rozmiarem idealnie trafia w moje gusta i zapotrzebowanie. Lubię nim też przyciemniać zewnętrzne kąciki, czasem też rozcierać mocniej innym kolorem dolną powiekę etc.
*Po praniu zrobił się ciut grubszy (jak to koza ma w zwyczaju...) niż widzicie to na zdjęciach, potem już nie zmienił swojego kształtu.

Pędzel można kupić TUTAJ za cenę 31,90 zł.


ZOEVA w trosce o bezpieczną podróż swoich pędzli i o zadowolonych klientów, każdą pojedynczą sztukę pakuje (pomijając folię ochronną i w razie konieczności sztywną, plastikową osłonkę na włosie) w osobną, gumiastą kosmetyczkę, zapinaną na sympatyczny różowy zip, która to dodatkowo na odwrocie ma nalepkę z nazwą, numerem i innymi potrzebnymi informacjami dotyczącymi pędzla. 


Kosmetyczki oczywiście są bardzo praktyczne - spokojnie możemy przechowywać w niej nasze pędzle lub inne kosmetyki. Sprawdzi się także na wakacjach, tym bardziej że łatwo się czyści i ich jedna strona jest zupełnie przezroczysta!


Powyższe pędzle możecie zakupić bezpośrednio ze strony ZOEVA, albo na przykład przy okazji innych zakupów w polskich drogeriach internetowych - ja swoje mam z MintiShop.pl ;)

Moje cudne pędzle ZOEVA wprost uwielbiam! Mam wrażenie, że to one same wykonują za mnie większość makijażowej roboty, jakby same blendowały - nawet najtrudniejsze we współpracy cienie rozcierają bez problemów ;) Włosie też o dziwo (o dziwo!) wypiera się zupełnie do czysta bez większych problemów, więc na pewno estetki będą z tego faktu bardzo zadowolone.

Mam oczywiście ochotę na kolejne sztuki, chodzą mi po głowie m.in. jajeczka do twarzy, czy pędzle do bardziej precyzyjnego konturowania twarzy, pędzel do korektora czy parę innych maluszków do powiek. Na pewno też mam ochotę na ich cienie, które podobno są bardzo fajne! Dajcie znać, jeśli posiadacie którąś z paletek - warto?


***
Przebrnęliście? Zachęciłam Was do zakupów? Podobają Wam się te pędzle, macie jakieś? Jakie jest Wasze zdanie o nich?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...