sobota, 20 września 2014

Makeup Revolution - Matte Brights Palette

Witam,

marka Makeup Revolution, która weszła szturmem wiosną tego roku na rynek mocno zawojowała blogosferę. I ja dorzucę swoje trzy grosze do tych wszystkich opinii na temat tych kosmetyków. Posiadam póki co garstkę z nich, ale i chęci na kolejne (uśmiechają się do mnie ładnie choćby rozświetlacze). Dziś pogadanka o palecie cieni do powiek, jedynej właściwie która wpadła mi w oko spośród tych z 12 cieniami. A jest to bardzo kolorowa paleta, całkowicie matowa - Makeup Revolution Redemption Palette Matte Brights.


Palety z tej serii są szalenie tanie (20 złotych plus ewentualna przesyłka), co niestety odbiło się na jakości opakowania - cienki (ale i lekki) plastik, który wydaje się, że popęka gdy spadnie, łatwo się rysuje itd. Paletka nie posiada też lusterka. Cienie ułożone są "pasiasto" i pionowo - niekoniecznie lubię taki układ, niewygodnie manewruje mi się po nich pędzlem.


Co do samych cieni, jest ich w sumie 14 gram i jak już wspominałam 12 różnych odcieni. Paleta należy do tych żywych, pozytywnych, stworzona do makijaży szalonych i w sumie typowo letnich. Idealna jest więc również do zabaw z kolorami! Nie da się też ukryć, że "inspirowana" jest paletką Sleeka - Matte Brights ;)


Jakość cieni jest średnia, różnią się też między sobą stopniem nasycenia. Wszystkie makijaże maluję na bazie pod cienie - na niej kolory te dają radę i makijaże wyglądają zadowalająco, choć niektóre kolory trzeba aplikować w większej ilości niż inne. Tak na przykład do najlepiej napigmentowanych kolorów należą o dziwo biel, cudowne zielenie, niebieski, szarość, do nieco gorzej napigmentowanych - pomarańcz, róże, fiolet, żółć i jasny pudrowy róż, najgorzej rzecz się ma z błękitem, którego za nic nie potrafię często nabrać, bo w dziwny sposób twardnieje a na jego wierzchu tworzy się skorupka, choć cień nie miał styczności z niczym tłustym.

Wszystkie te barwy świetnie do siebie pasują i cudownie ze sobą współgrają! Idealnie też pasuje do nich pojedynczy cień MUR - Acid!, czyli neonowa żółć. I tu również jest ta sama sytuacja - cień jest gorzej napigmentowany i świetnie będzie wyglądał na dobrej bazie albo białej kredce.

Wszystkie te cienie odrobinę się osypują, mają dziwną, niby dość zwartą (choć raczej nie kremową), suchą ale i kruchą konsystencję. Rozcierają się dobrze, mogą lekko zanikać podczas blendowania, ale ładnie się ze sobą łączą.


Tak więc, cienie Makeup Revolution choć nie zachwycają, to jednak za tak niskie kwoty są świetnym wyborem na początek zabaw makijażowych czy do różnego rodzaju wariacji z kolorami. Więc same zdecydujcie, czy taki produkt jest Wam potrzebny.

Produkty Makeup Revolution możecie w Polsce zakupić póki co w drogeriach internetowych, jak MintiShop, Cocolita, czy inne.


***
Znacie już produkty Makeup Revolution? Jakie jest Wasze zdanie o nich? Wpadła Wam w oko ta paleta cieni? ;)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...