wtorek, 2 września 2014

Piękna paletka cieni Sleek Del Mar

Witajcie,

od pewnego czasu zachwycam się mocno kolorystyką pewnych cieni, a wyjątkowo jest to jedna z niedawnych paletek Sleeka, do których miłością wielką ostatnio wcale nie pałałam. Po pięknej Vintage Romance jakoś żadna nie chwyciła mnie za serce zbyt mocno. Na paletę wakacyjną - Del Mar patrzyłam również bez większych emocji, stwierdziłam, że podobne cienie posiadam i kolejne duble nie są mi potrzebne. Okazuje się jednak, że choć na zdjęciach promocyjnych kuszenie jest można powiedzieć umiarkowane, tak paleta na żywo prezentuje się zdecydowanie efektowniej. Cudna Sleek De Mar zaś na żywo jest wprost urzekająca!


I również moje zdjęcia w pełni nie oddadzą jej uroku, musicie mi więc uwierzyć na słowo, że cienie w niej są w rzeczywistości naprawdę piękne i wyjątkowe. Mamy tutaj głównie cienie matowe, jeden cień metaliczny, dwa satynowo-perłowe, a jeszcze jeden można powiedzieć, że duochromowy ;) Dominują pastele, kolory świeże, soczyste i wyjątkowo wdzięczne. Brak wśród tych 12 cieni czerni tak typowej dla Sleeka - i dobrze, bo zupełnie nie pasowałaby do tych lekkich barw. Nie zabrakło jednak rozświetlającego cienia w postaci bieli o średnim stopniu nasycenia. Kolorystyka nie dość, że letnia (dla mnie i wiosenna i jesienna, na upartego przyda się zimą) to jeszcze mamy w tej palecie cudowną grę ciepła z zimnem, zielenie, niebieskości i fiolety zestawione są z pomarańczą, różami, beżem i złotem.


Paleta jak zawsze wizualnie prezentuje się bardzo elegancko, choć zamknięcie jak zawsze sprawia problemy i otwarcie jej bez użycia pilniczka (paznokci szkoda oczywiście) graniczy z cudem. Duże lusterko to oczywiście równie duży plus.


Cienie genialnie się komponują, ale i z osobna - zachwycają!


Od lewej, góra:
Lounge Lovers - to metaliczny rodzynek, cudowne chłodne, beżowe złoto. Zdecydowanie bardziej neutralne niż równie piękne metaliki ze Sleek Vintage. Pigmentacja oczywiście zachwyca!

Poolside - to ciemny, przybrudzony błękit, który jak to wiele niebieskości, świetnie wpisuje się w moje gusta. Matowe wykończenie nie należy do płaskich i kredowych, a raczej do tych bardziej "nośnych". Pigmentacja średnia.

Sunset Strip - to śliczny oranż z nutą nie czerwieni a prędzej koralu. Jeden z tych pomarańczowych cieni, które bardzo lubię, a szczególnie fajnie wyglądają jako "ocieplenie" makijaż, nieco ponad załamaniem.


Od lewej, dół:
Opening Party - kolejny rodzynek pod względem wykończenia to cudnie opalizujący na błękit ujmujący, wibrujący fiolet. Pigmentacja tego cienia jest jednak słabsza, a cień sprawia problemy w makijażu. Mimo to, jest wart zachodu!

On The Rocks - to nieco perłowy, koralowy (z dużą nutką pomarańczu i różu) odcień. Ma naprawdę niewielkie rozświetlające drobinki. Typowo letni odcień, cudnie na pewno będzie wyglądał w towarzystwie brązów, beży, czerni i innych standardowych naturalnych odcieni. Pigmentacja bardzo dobra.

Talamanca - to taki ciepły taupe, czy tez inaczej średni (jaśniejszy) neutralny w kierunku ciepłego beż. Przekombinowałam, a to tak naturalny cień, który fajnie sprawdza się w załamaniu. Ma niestety słabą pigmentację.


Od lewej, góra: 
Ambience - kolejny cudak, który bardzo przypadł mi do gustu. Jaśniejsza, rozbielona i poszarzała nieco śliwka o średniej pigmentacji, w macie.

Chilled Out - to wspomniana już wcześniej przeze mnie biel, kredowa niczym nie złamana, o średniej pigmentacji.

Blue Marlin - to piękna, brudnawa morskość, według mnie jednak z przewagą chłodnej szmaragdowej zieleni (na zdjęciach cień wyszedł na bardziej niebieski). To również bardzo dobrze napigmentowany mat.


Od lewej, dół:
Feel Euphoric - to jasny, ciut cukierkowy, ale dość wdzięczny róż o lekko perłowym wykończeniu i niezłej pigmentacji. Osobiście za takimi odcieniami zbyt mocno nie przepadam, ale na pewno znajdę dla niego zastosowanie.

Balearic Beat - jasna, dość intensywna, ciepła zieleń. Odświeża każdy makijaż i nadaje mu wyrazu. Na pigmentację mocno nie narzekam, jest średnia.

Paradise - to również jasny, ciepły i prześliczny fiolet. Pigmentacja jego jest raczej średnia.


Jestem też pod wrażeniem konsystencji, choć cienie z reguły (zwłaszcza maty) nie są zbyt mocno napigmentowe, to na bazie (którą zresztą zawsze stosuję) wyjątkowo dobrze dają radę, a co więcej nakładają się rewelacyjnie. Cienie są bardzo kremowe i nie osypują się praktycznie wcale podczas nakładania (pomijając mniej współpracujący duochrom). 

Poniżej na swatchach wyraźnie widać, że cienie mimo wszystko są intensywne i piękne, w makijażach - choćby TYM lub TAMTYM widzicie zaś, że sprawują się świetnie!


Jestem pod wrażeniem tej paletki, tak jak z początku nie ujęła mnie jakoś zbytnio, tak teraz ukochałam sobie te piękne, pastelowe barwy. Jakość cieni również jest coraz lepsza, więc fajnie że wraz z podwyżką cen, wzrasta również coś tak ważnego. 

Paletkę możecie zakupić bezpośrednio u producenta, z przesyłką marna to jednak inwestycja, tak więc wiele też polskich drogerii internetowych ją oferuje, choćby Cocolita.pl ;)


 ***
A Wam jak się podoba? Macie tę paletkę? Lubicie takie kolory?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...