sobota, 4 lipca 2015

Pomadki My Secret Dress Up Your Lips - Tangerine, Coral, Blueberry

Witam,

markę My Secret, jak pewnie się domyślacie po wielu pochlebnym postach na moim blogu, darzę dużą dawką sympatii. I nie bez powodu. W końcu nigdzie nie znajdziecie tak dobrych kosmetyków, z taką ilością modnych odcieni, za tak niską cenę. Z przekonaniem wrzucam je więc do worka z napisem "tanie a dobre!" ;)


Do grona pomadek z serii Dress Up Your Lips dołączyły ostatnio trzy nowe odcienie. Trzeba przyznać, że są to propozycje wbrew wszystkiemu dość nietypowe. W końcu nieczęsto w liniach mazideł do ust zdarzają się takie barwy jak intensywna pomarańcz czy bardzo ciemny fiolet. A jednak marka we współpracy z Danielem Sobieśniewskim zdecydowali się na wprowadzenie tych oryginalnym odcieni - brawa za odwagę!


Tangerine nr 7 to soczysty pomarańczowy odcień bez koralowych czy różowych domieszek. Jej intensywność sprawia, że świetnie wygląda praktycznie na każdym typie urody - takie mam wrażenie, że im większa neonowość odcienia, tym jest bardziej uniwersalny. Idealnie wpisuje się w kilkuletnie już trendy i rzecz jasna świetnie nada na lato!


Coral nr 8 to prześliczny, słodki, ale niezbyt jasny, cukierkowy róż. Jest dość ciepły, może z odrobiną, jakąś kapką koralu w sobie ;) Oczywiście nie można odmówić mu także intensywności. Piękny odcień - cudownie będzie wyglądał na brunetkach jak i blondynkach.


Blueberry nr 9 to bardzo ciemny (ale nie taki prawie czarny) odcień brudnego, śliwkowego fioletu. Nie ma w sobie żadnych domieszek różu, mam wrażenie, że ma za to w sobie odrobinę z brązu. Jest zdecydowanie ciemniejszy, bardziej głęboki i bardziej czysto-fioletowy niż choćby pomadka w kredce z My Secret - Blueberry Mousse z serii Kiss My Lips. Dodatkowo pomadka ma w sobie sporą ilość fioletowo-błękitnego, raczej drobnego brokatu - niby na ustach nie rzuca się on w oczy, ale jest tam, oj jest. Szminka jest więc dość nietypowa, nieco gotycka - myślę, że fanki tak ciemnych mazideł powinny poczuć się wreszcie trochę dopieszczone ;)


Pomadki są fajnie napigmentowane, na pewno nie można więc narzekać na ich intensywność na ustach. Wszystkie też mają kremowe, z początku lekko "mokre" wykończenie, fiolet dodatkowo przyozdobiony jest masą fioletowo-błękitnych drobinek. Raczej dobrze się nakładają na usta, ważne jednak by wargi były czyste (bez grama balsamu) i wypeelingowane, bo jak zdążyłam zauważyć - suche skórki wtedy mogą się zbierać i kształtować w drobne fafloszki. Konsystencja jest w moim odczuciu może minimalnie zbyt śliska.


Pigment pomadek niby rozkłada się równomiernie, szczególnie lepiej spisują się nakładane na suche, nie zabalsamowane usta niż na wilgotne, jednak największy problem z równomiernym nałożeniem na skórę miewam z tą najciemniejszą, fioletową sztuką. Nie wiem czy to wina drobinek czy jednak zbyt rzadkiej konsystencji, ale sprawia niestety problemy - szczególnie niedoskonałe efekty takiej zabawy widać właśnie na zdjęciach, na żywo nie rzuca się to w oczy. Też nie jestem do końca przekonana co do drobinek zanurzonych w Blueberry - niby fajna sprawa, dość nietypowa, ale wydaje mi się, że pomadka lepiej wyglądałaby bez nich, co więcej to głównie one zostają (magicznie osadzają się chyba) na wargach, kiedy już szminka z nich zejdzie, co nie wygląda zachęcająco.

U mnie pomadki prezentują się mniej więcej tak (zdjęcia ze zbliżeniami robione w świetle dziennym):

Tangerine

Coral


Blueberry

Trwałość tych cacek jest w sumie całkiem okej. Nie wytrzymają one 8 godzin na naszych ustach, nie przetrwają jedzenia, i nie koniecznie w całości wytrzymają picie, niemniej jednak tych parę godzin na miejscu siedzą, z ust schodzą całkiem równomiernie, choć tutaj znów to zależy od przygotowania warg i ich natury, bo pomadki mogą (nie muszą, ale mogą) nieco bardziej osadzać się na krańcach warg i tam dłużej pozostawać. Wbrew pozorom, tak tu narzekam na brak tytanowej trwałości, ale odrobina pigmentu wżera się w skórę, czy to w przypadku pomarańczy, różu czy fioletu - nie ma więc obaw o to, że w pewnym momencie będziemy wyglądały jakbyśmy miały na ustach jedynie konturówkę ;))

Jak już się czepiam - to na całego: niekoniecznie przepadam za tymi opakowaniami, pomadki w nich mi się nieco chwieją, więc czasem zdarza się, że którąś odrobinę "zjadę". Plus za to że opakowania są lekkie i pomimo tego całkiem wytrzymałe. Przezroczyste wieczka to też całkiem fajny pomysł, dzięki temu bez otwierania pomadki wiemy z jakim odcieniem mamy do czynienia. Zapomniałabym też dodać, że pomadki pięknie pachną owocowymi budyniami czy czymś podobnym, w każdym razie słodko i przyjemnie!

Oczywiście moją faworytką jest cudowna Coral i to po nią sięgam najczęściej, czy to do mocniejszych czy lżejszych makijaży. Również chętnie o dziwo korzystam z Tangerine. Najrzadziej na moich ustach siłą rzeczy ląduje Blueberry, jednak nie przez wzgląd na konsystencję, ale głównie odcień - tak ciemne pomadki niestety na moich malutkich ustach nie prezentują się zbyt dobrze (a szkoda!).

Pomadki te możecie kupić w Drogeriach Natura za zawrotną cenę 9,99 zł (za 5 gram produktu).


Jak Wam się podobają te odcienie? Macie już swojego faworyta?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...