Witajcie,
przy okazji recenzji różnych podkładów często Wam narzekałam, że cały czas walczę ze swoją cerą i jej niedoskonałościami. Pomijając liczne przebarwienia - nie tylko ślady po wypryskach, ale i piegi czy pieprzyki, moja mieszana cera skłonna jest do niedoskonałości, czy to wyprysków czy zaskórników, i choć nie występują one zwykle w nadmiarze czy skupiskach, ślady po nich goją mi się nieco zbyt długo.
Wiem, jak ważne jest odpowiednie oczyszczanie cery, niemniej jednak moja skóra potrzebowała czegoś więcej. I tu na scenę dumnie wkroczyły ostatnie hity blogosfery, a przynajmniej marka kosmetyków pielęgnacyjnych, o której ostatnio jest dość głośno - mowa oczywiście o MURIER.
Spośród wielu cudownie brzmiących linii kosmetyków do pielęgnacji cery i nie tylko, wybrałam dwa kremy do twarzy, które według mnie zapowiadały przełom w mojej buźkowej pielęgnacji. Postawiłam na krem do cer problematycznych Acne action Asr+ oraz krem na noc Night Peel AHA, który miał wspomagać działanie tego poprzedniego, dodatkowo nawilżać skórę i rozjaśniać niedoskonałości. Tyle w skrócie - oczekiwania miałam ogromne, ale muszę przyznać, że na tych produktach w żadnym razie się nie zawiodłam.
Pełen opis produktów znajdziecie na podlinkowanych stronach, polecam się z nimi zapoznać!
przy okazji recenzji różnych podkładów często Wam narzekałam, że cały czas walczę ze swoją cerą i jej niedoskonałościami. Pomijając liczne przebarwienia - nie tylko ślady po wypryskach, ale i piegi czy pieprzyki, moja mieszana cera skłonna jest do niedoskonałości, czy to wyprysków czy zaskórników, i choć nie występują one zwykle w nadmiarze czy skupiskach, ślady po nich goją mi się nieco zbyt długo.
Wiem, jak ważne jest odpowiednie oczyszczanie cery, niemniej jednak moja skóra potrzebowała czegoś więcej. I tu na scenę dumnie wkroczyły ostatnie hity blogosfery, a przynajmniej marka kosmetyków pielęgnacyjnych, o której ostatnio jest dość głośno - mowa oczywiście o MURIER.
Spośród wielu cudownie brzmiących linii kosmetyków do pielęgnacji cery i nie tylko, wybrałam dwa kremy do twarzy, które według mnie zapowiadały przełom w mojej buźkowej pielęgnacji. Postawiłam na krem do cer problematycznych Acne action Asr+ oraz krem na noc Night Peel AHA, który miał wspomagać działanie tego poprzedniego, dodatkowo nawilżać skórę i rozjaśniać niedoskonałości. Tyle w skrócie - oczekiwania miałam ogromne, ale muszę przyznać, że na tych produktach w żadnym razie się nie zawiodłam.
Pełen opis produktów znajdziecie na podlinkowanych stronach, polecam się z nimi zapoznać!
Po około dwóch miesiącach regularnego stosowania obu tych produktów, stwierdzam, że moja cera prezentuje się dużo lepiej. Ba, nie tylko niedoskonałości pojawiają się sporadycznie, ale pozbyłam się w zupełności bolesnych zaskórników. Co więcej, skóra jest idealnie nawilżona, miękka i gładka w dotyku! Przebarwienia są odrobinę zneutralizowane i szybciej się goją. Niby jeszcze nie jest idealnie - ale wszystko zmierza we właściwym kierunku.
Jestem pod dużym wrażeniem szczególnie kremu Acne action Asr+, którego używałam najczęściej - zarówno na dzień i na noc (z małymi przerwami), a który zapewniał mojej skórze wszystko, czego potrzebowała. Zwykle kremy antybakteryjne albo takie do cer tłustych i mieszanych - moją wysuszały, a tutaj sytuacja ma się zupełnie inaczej, nie dość że krem jest wyjątkowo lekki, świetnie się wchłania pozostawiając skórę świeżą i nie lepiącą się, to jeszcze dobrze nawilżoną (zapewne to zasługa obecności mocznika). Obyło się więc bez suchych skórek, swędzenia i podrażnień! Uwielbiam zapach tego cacka - nie potrafię teraz go z niczym skojarzyć, choć strzelam na oślep że to zapach jednak kwiatowy (choć zawiera ekstrakt z zielonej herbaty, więc to może mój nos się myli), ale jest on tak cudowny i świeży, że przygarnęłabym z chęcią takie perfumy ;) Czuć jednak w kremie, szczególnie tuż po rozsmarowaniu go alkohol - o dziwo jednak nie powodował on u mnie ani przesuszenia ani żadnych podrażnień, a rzecz jasna działał świetnie pod względem antybakteryjnym. Oczywiście, jak już wspominałam, Murier Acne wspomógł moją skórę, zrównoważył wydzielanie sebum i co więcej, sprawił że wypryski zaczęły pojawiać się rzadziej (zaskórniki zaś zniknęły), a powstałe szybciej się goiły. Jestem pewna że to niemal wyłącznie zasługa tego właśnie kremu.
Kremu na noc, tj. Night Peel Aha używałam zaś rzadziej - co drugą, trzecią noc, kładąc go cienką warstwą, bo sam w sobie krem jest bardzo treściwy i nadmierna jego ilość mam wrażenie, że mojej cerze nie służyła. Rozciągałam go za to poza obszar twarzy - na szyję i dekolt, dzięki czemu owo mocne nawilżenie poczuła również moja sucha skóra na tym obszarze. Bo właśnie dla tego silnego nawilżenia skóry go głównie stosowałam, jeśli moja cera nagle stawała się bardziej sucha, odwodniona czy po prostu nawet po przeziębieniu pojawiały się u mnie przesuszone i podrażnione obszary na twarzy - ten krem sobie z tym wszystkim doskonale radził, dając im natychmiastową ulgę i przyspieszając gojenie i regenerację. Jak też już wspominałam wcześniej w tekście, delikatne rozjaśnienie i zneutralizowanie niedoskonałości zdołałam dzięki jego działaniu zauważyć - choć na pewno takie zabiegi nie są rzecz jasna spektakularne, niemniej jednak cera jest zdecydowanie mniej zaczerwieniona a przebarwienia łagodniejsze. Konsystencja kremu, jak też mówiłam, jest zbita, ale mimo to rozprowadza się on bardzo dobrze na skórze, co więcej - pachnie genialnie, bo przypomina mi bardzo... gumę balonową Donald ;))
Kremy te nie należą do tanich produktów, koszt jednego z nich (za standardową ilość 50 ml) to 119 złotych. Niemniej jednak, jeśli cena nie stanowi dla Was problemu, ze swojej strony polecam spróbować - a w szczególności krem Acne action Asr+, którym osobiście jestem po prostu zachwycona!
Miałyście może już do czynienia z tymi produktami?
Jakie są Wasze sprawdzone kremy w walce z niedoskonałościami?