Witam,
wśród od niedawna właściwie, łatwiej dostępnych na naszym rynku fioletowych szminek, bohaterka dzisiejszej opowieści zdecydowanie wyróżnia się na ich tle. Tak pięknego, mocnego, ciemniejszego i chłodnego fioletu ze świecą szukać. Na szczęście jest i to w bardzo atrakcyjnej cenie i dostępności, znajdziecie ją bowiem w asortymencie Golden Rose - w ulubionej serii Velvet Matte.
Numerek 28 jest to więc cudny odcień głębokiego, ciemnego, chłodnawego fioletu - taka trochę śliwka węgierka (z zewnątrz :D) czy jagoda. Oczywiście nie każdemu będzie ten odcień pasował, dlatego lepiej obejrzyjcie go przed zakupem.
Niemniej jednak jest to pomadka niezwykle unikalna, a do tego dobra jakościowo. Pigmentację ma bardzo dobrą, jednak po drugiej warstwie zyskuje na głębi i robi się odrobinę ciemniejsza - trudniej też o nierówności czy prześwity. Nakłada się na usta bardzo dobrze, choć na krańcach mogą się robić drobne nierówności, dlatego dla bardziej estetycznego efektu może przydać się konturówka (ew. poradzić sobie można także nakładając na kontur ust szminkę pędzelkiem, dodatkowo wygładzając krawędzie odrobiną korektora od zewnątrz). GR ma w swoim asortymencie odpowiednią kredkę do ust (a może i kilka) jedną z nich jest ta ze "zwykłej" (czarna ze złotymi napisami) serii o numerze 207.
Wykończenie jest typowe dla serii Velvet Matte - satynowo-matowe, a trwałość oczywiście godna uwagi. Jednak szminka choć jest bardzo ciemna jakoś specjalnie mocno (ledwo co) nie barwi skóry warg. Może się zjadać pod wpływem (szczególnie) tłustego jedzenia, odbija się też trochę niestety na brzegach kubka podczas picia napojów. Na pewno warto co jakiś czas, szczególnie po spożywaniu posiłków, skontrolować jej stan.
Uważam że jak na tak dobrą jakość, cena jest śmiesznie niska - na stoiskach czy w sklepie internetowym marki za tę pomadkę zapłacicie jedynie 11,90 zł.
Mnie się odcień bardzo spodobał, choć długo się przed nim broniłam, bo bałam się, że będę w nim po prostu wyglądać źle. Ale tak strasznie nie jest - całkiem fajnie mi się tę pomadkę nosi, oczywiście wtedy, kiedy dobiorę do niej odpowiedni makijaż, inaczej jest dla mnie minimalnie zbyt chłodna.
A Wam jak się podoba ten kolor? :)
Numerek 28 jest to więc cudny odcień głębokiego, ciemnego, chłodnawego fioletu - taka trochę śliwka węgierka (z zewnątrz :D) czy jagoda. Oczywiście nie każdemu będzie ten odcień pasował, dlatego lepiej obejrzyjcie go przed zakupem.
Niemniej jednak jest to pomadka niezwykle unikalna, a do tego dobra jakościowo. Pigmentację ma bardzo dobrą, jednak po drugiej warstwie zyskuje na głębi i robi się odrobinę ciemniejsza - trudniej też o nierówności czy prześwity. Nakłada się na usta bardzo dobrze, choć na krańcach mogą się robić drobne nierówności, dlatego dla bardziej estetycznego efektu może przydać się konturówka (ew. poradzić sobie można także nakładając na kontur ust szminkę pędzelkiem, dodatkowo wygładzając krawędzie odrobiną korektora od zewnątrz). GR ma w swoim asortymencie odpowiednią kredkę do ust (a może i kilka) jedną z nich jest ta ze "zwykłej" (czarna ze złotymi napisami) serii o numerze 207.
Wykończenie jest typowe dla serii Velvet Matte - satynowo-matowe, a trwałość oczywiście godna uwagi. Jednak szminka choć jest bardzo ciemna jakoś specjalnie mocno (ledwo co) nie barwi skóry warg. Może się zjadać pod wpływem (szczególnie) tłustego jedzenia, odbija się też trochę niestety na brzegach kubka podczas picia napojów. Na pewno warto co jakiś czas, szczególnie po spożywaniu posiłków, skontrolować jej stan.
Uważam że jak na tak dobrą jakość, cena jest śmiesznie niska - na stoiskach czy w sklepie internetowym marki za tę pomadkę zapłacicie jedynie 11,90 zł.
Mnie się odcień bardzo spodobał, choć długo się przed nim broniłam, bo bałam się, że będę w nim po prostu wyglądać źle. Ale tak strasznie nie jest - całkiem fajnie mi się tę pomadkę nosi, oczywiście wtedy, kiedy dobiorę do niej odpowiedni makijaż, inaczej jest dla mnie minimalnie zbyt chłodna.
A Wam jak się podoba ten kolor? :)