czwartek, 5 listopada 2015

My Secret Autumn Blossoms

Witajcie,

ostatnią z jesiennych paletek My Secret, którą mam Wam do pokazania jest piękna Autumn Blossoms, która jak tylko zobaczyłam ją na zapowiedziach przyprawiła mnie o szybsze bicie serca. Jest w końcu poetycką metaforą tej pory roku zamkniętą w małym, zgrabnym opakowaniu. Ta paletka aż krzyczy "to ja, to ja jestem jesienią!". 


To niezwykle ujmująca, romantyczna mieszanka, przypominająca mi szalenie paletkę Vintage Romance ze Sleeka. Mamy tutaj więc złoto (no, powiedzmy), ciemny głęboki fiolet, matowy ciepły fioleto-róż, oraz chłodny brąz. Czwórka idealna do stworzenia niezapomnianego, przykuwającego wzrok makijażu. 


Pierwszy z cudaków to delikatne, brzoskwiniowo-miedziane złotko, raczej jasne i subtelne, o ślicznym lekko metalicznym wykończeniu. Ma kremową konsystencję, dobrą pigmentację, choć mam wrażenie że gorszą przyczepność do pędzla - na pewno najlepiej nakładać ten cień palcem, pacynką albo pędzlem ze sztucznym włosiem. Nadaje się do makijaży dziennych - może spokojnie grać główne skrzypce w makijażu, albo robić za dodatek w makijażu wieczorowym. 

Następny z cieni to jeden z moich ulubionych kolorów - kiedyś nazywałam taką barwę rozbieloną oberżyną, dziś to może być oczywiście marsala, czyli barwa bladego, nieco stłumionego wina z nutką chłodnego różu i fioletu. Jest to cień zupełnie matowy, może być trochę suchy, jednak bardzo dobrze się nakłada i rozciera. Ma rzecz jasna tę cudowną, oszałamiającą pigmentację i świetne krycie - lubię to! Tego cienia można też używać wielorako - osobiście preferuję go w załamaniu ;)

Trzecim z cieni jest mój mały zawód. Choć jest to subtelnie metaliczny ciemny fiolet, śliwka węgierka jak się patrzy. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że cień ma dość dziwną konsystencję, słabiej czepia się pędzla i skóry, przez co też trudno wydobyć z niego odpowiednią pigmentację. Bardzo żałuję, że nie jest taki jak to cudowne złotko z Fairy Tale, o takiej miękkiej, kremowe i czepliwej konsystencji jak ono. Niestety, ten fiolet choć piękny, potrzebuje dodatkowego wsparcia w postaci choćby kremowej bazy - dopiero wtedy robi furorę.

Ostatnim z cieni jest bardzo ładny, ciemny, chłodny z fioletowymi tonami brąz. Matowy i genialnie napigmentowany, to ta sama jakość matu, do której przyzwyczaiła nas marka My Secret. Nie muszę chyba już nic więcej dodawać? :)


Całość jest pod względem kolorystycznym zgrana naprawdę świetnie. Takich propozycji na rynku wciąż brakuje, cieszę się więc, że marka postawiła na te nietypowe odcienie i to jeszcze w jednej palecie! Niestety nie jest tak do końca kolorowo, żałuję ogromnie że ten fiolet z paletki nie jest lepszy jakościowo. Dlatego też mimo wszystko ten produkt nie należy do moich ulubionych, choć kocham tę kolorystykę, to jakoś chętniej sięgam po dwie pozostałe paletki - może się po prostu zraziłam, może muszę dać jej kolejną szansę?


Niemniej jednak mimo wszystko - polecam wypróbować. Koniecznie przez zakupem sprawdźcie testery w sklepie i ten nieszczęsny fiolet, zobaczcie czy Wam odpowiada i czy dacie radę z nim pracować. Paletka to nie jest duży wydatek, kosztuje jedynie 13,99 zł (za 4 cienie po 2 gramy każdy) i można ją zakupić w Drogeriach Natura.

A Wam jak się podoba ta kolorystyka? Macie już może tę paletkę? Jesteście z niej zadowolone? :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...