czwartek, 7 lutego 2013

Kolorówka: Szminka Sleek Coral Reef

Witajcie,

choć śnieg znów powrócił na trawniki (pomimo moich głośnych protestów), a co lepsze, wcale nie zamierza z nich rezygnować, ja na upartego żyję wiosną, więc dziś będzie o jakże wiosennej, koralowej pomadce! Mowa o Sleek Coral Reef.




Cena: 20,90 zł
Pojemność: 3,5 grama
Wykończenie: Sheen
Dostępność: U nas tylko sklepy internetowe, choćby Cocolita,pl


To dopiero (jak na Sleekomaniaczkę to się kajać za to powinnam) moja druga pomadka marki Sleek.


Coral Reef posiadam w wersji testowej, która właściwie niczym się nie różni od zwykłej. Nie posiada jedynie kartonowego opakowania oraz ma naklejkę z napisem tester, tak po prostu :) 

Jak mogłyście zobaczyć, choćby przy okazji chwalipięctwa nowościowego, pomadka jest niewielkich rozmiarów, to taki szminkowy maluszek - na pewno zmieści się do nawet najmniejszej kosmetyczki. Opakowanie bardzo ładne, eleganckie, w matowej czerni. Szminka wysuwa się bezproblemowo, nic tu nie zawadza, mechanizm się nie psuje. 


W przeciwieństwie do siostry Barely There, tym razem naklejka z nazwą dość dobrze oddaje odcień pomadki. A odcień jest... piękny! Tak w skrócie. To śliczny, intensywny koral z nieco większą domieszką czerwonawej pomarańczy niż różu. Porównuję ją mocno do pomadki Kryolan, gdyż mają bardzo podobne odcienie, z tymże Kryolanowa wpada mocniej w fuksję (porównania możecie zobaczyć na końcu posta). Odcień jest średni, na mojej bladej otoczce wygląda po prostu dość ciemnawo. Co więcej, kolor jest szalenie intensywny, zwraca uwagę, więc kierowany jest raczej do odważniejszych z Was ;)



Sama pomadka ma bardzo kremową konsystencję. Jest miękka i gładko sunie po ustach, ale nie na tyle miękka jednak, żeby się łamać czy rozpuszczać. Pigmentacja jest powalająca, nie ma tu mowy o stopniowaniu efektu, tu jest od razu wielkie WOW! Choć, wiadomo, szminkę możemy jedynie wklepać, wtedy wow jest mniejsze ;) Za świetną pigmentacją idzie oczywiście też dobre krycie. Bardzo ładnie prezentuje się na ustach, wykończenie z połyskiem wygląda tak, jakbyśmy usta potraktowały jeszcze błyszczykiem. Raczej nie podkreśla suchych skórek (przynajmniej nie zauważyłam tego), nie wchodzi w załamania, nie robi prześwitów itp. Nie powinna wysuszać ust (choć warto wiadomo usta mieć odpowiednio nawilżone przez zastosowaniem długotrwałej pomadki), raczej też ich nie nawilża (choć w składzie niby ma np. witaminę E, więc jakaś odrobina pielęgnacji niby jest). Pomadka nie posiada ani zapachu ani smaku.


Jeśli chodzi o najważniejsze w przypadku takich odcieni, czyli trwałość - jestem pozytywnie nią zaskoczona! W przeciwieństwie do jaśniejszej siostry Barely There, ta pomadka wytrzymuje na ustach zdecydowanie dłużej. Również przez pierwsze dwie godziny (około) wygląda tak, jak tuż po nałożeniu, nawet ten lekki połysk się utrzymuje, co więcej widać ją dość mocno na ustach jeszcze przez kilka kolejnych godzin. Nie straszne jej picie i pomimo umazanej szklanki nadal "siedzi" na wargach, po jedzeniu niestety się wyciera, jednak usta w dalszym ciągu są zabarwione na piękny Coral Reef. To już moja czwarta pomadka, w której wychodzę z domu bez obaw, że nim dotrę do punktu B będę wyglądała dziwacznie z połową pomadki na ustach lub ustami w stylu Pameli. Otóż nie, nawet jak blednie i schodzi to ładnie, równomiernie. To jest to!


I cóż, Sleekomaniactwo postępuje i się pogłębia, bo do miłości paletkowej i różowej właśnie dołączyła miłość pomadkowa - chcę je wszystkie!

I bonusy ;) 

Porównanie odcieni z farbką Sleeka Lava. Przy niej wszystko nagle wydaje się być bardziej różowe..


Sleek razy dwa, czyli Coral Reef i Barely There.
  

 Kryolan i Coral Reef.


Oraz... porównianie z lakierem Bell, o którym już niedługo! Piękny duet mi się zgrał, prawda? :)


Szminkę tę otrzymałam do testów od sklepu...



I jak Wam się ona podoba? Skusicie się na taki żywy, piękny odcień na wiosnę? :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...