Witam,
wiem, wiem, mam spóźniony zapłon jeśli chodzi o ten produkt, ale w końcu lepiej późno niż wcale, prawda? Swój pierwszy żel pod prysznic Original Source otrzymałam w wygranej paczuszcze od Sylwii. I pewnie gdyby nie to, nie skusiłabym się na te żele - nie wierzyłam Waszym zachwytom.
Moje cudeńko to standardowy zapach marki (tj. nie pochodzi z żadnej limitowanej edycji) - Rasberry & Vanilla Milk, czyli, jakby ktoś miał problemy lingwistyczne, malina i mleko waniliowe (raczej nie sama wanilia). Pachnie to... obłędnie to mało powiedziane, ale kojarzy mi się nie tyle co z shakiem, smakowym mlekiem, koktajlem malinowym, ale... z lizakami Chupa Chups. Tak, tak, wiem, że w tamtej wersji była śmietanka i truskawka albo jogurt i truskawka, ale w jakiś sposób ten zapach szalenie mi się z nimi kojarzy. Cóż, to zapach bardzo intensywny, słodki i zniewalający. Dla niektórych jednak zbyt mocny - brat go palcem nie tknął, mamusia omijała z daleka, więc żel miałam tylko dla siebie. I dobrze, bo ja przepadłam. Dawno nie zrobiłam sobie takiej aromaterapii ;)
Jeśli chodzi o inne kwestie, żel jest przyzwoity pod względem wydajności (ja dużo zużywam na raz, myję się co dzień, więc starczył mi na miesiąc), pienienia się (zawsze używam gąbki!), czy "czyszczenia". Nie podrażnił mojej suchej skóry, nie doprowadził jej do skraju, czyt. wyschniętych placków na plecach i za to mu chwała. Co więcej opakowanie ma oryginalne (ha, serio), przezroczyste (co lubimy) i wygodne, bo stoi do góry nogami ;) Żel ten nie zawiera rutyny - faktycznie! Ale ja bardzo bym chciała, by takie zniewalające zapachy stały się moją własną rutyną, tak więc następny żel po jaki sięgnę od nich... to pewnie będzie śliwka (o ile ją dorwę) albo mango mniam!
Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 10 zł, ale często bywają w różnego rodzaju promocjach
Dostępność: Dobra, kupimy spokojnie w sieciach drogeryjnych.
Która z Was szaleje za tymi żelami (bądź innymi produktami marki)? :)