Witajcie,
oj, ociągałam się z tym postem długo. Więc znów wszystko hurtem, tak, tak będzie więc sporo! Te z Was, które śledzą zawzięcie mój fan page na facebooku (przypominam, TUTAJ jest), widziały już to wszystko. Więc jak jesteście istotami, które zżera ciekawość, zapraszam tam, jak jesteście dziewczęta cierpliwe - to macie wszystko na raz. I żeby nie było, to nie tylko post "chwalipięctwo", ale przede wszystkim post pod tytułem "co byście chciały zobaczyć bliżej, o czym poczytać w pierwszej kolejności".
Tak więc zaczynamy.
Inglotowe szaleństwo mnie dopadło. O tym już wiecie. Nie pokazywałam jeszcze tego cienia w nowościach, ale był już opisany TUTAJ. To słynny Inglot 420 Pearl. Prawda, że piękny?
O NYXie też już była mowa, w TYM poście, a drobiazgi nyxowe przypomnieć warto. O paletce do smoka w ciepłych brązach poczytacie TUTAJ. Niedługo będzie o słynnej kredce Jumbo Milk. A i może w końcu pazury mi odrosną i pokażę Wam te wszystkie lakiery, które tak pragną się Wam pokazać, w tym ten różowy poniżej ;)
Pielęgnacja musi być, wszystkiego Wam nie pokazuję, ale to muszę. Mówiłam, że skusiłam się na polecany dezodorant Garniera? Mam już drugi, ale zapewne ostatni. Nie do końca spełnia moje oczekiwania. Postaram się o notkę o nich.
I ja dopadłam słynne już nowości od Nivea - czyli masełkowe cudo do ust. Moja waniliowa wersja już dobiła dna, więc na pewno zaopatrzę się również w pozostałe wersje zapachowe. No prócz tej neutralnej, nie bawi mnie ;)
Od kochanej Dzolls, otrzymałam dwa prześliczne cienie Inglot - piękny, iskrzący granat 483 Double Sparkle oraz intensywny turkus 371 Matte. Do tego dorzuciła mi pierścionek-kokardkę, w której się zakochałam i chcę więcej! :D
Ta cała masa produktów to wygrana z konkursu organizowanego przez portal Uroda i Zdrowie, gdzie nagrodą były kosmetyki marki Marion. Część już rozdałam, sama nie zdołam tego wszystkie zużyć, a z reszty, która mi została, jestem szalenie zadowolona - a jeszcze bardziej zadowolone są moje włosy, które otrzymają sporą dawkę pielęgnacji.
I ostatnie już nowości. Świeżynki, bo z wczoraj. Czyli małe zakupy na Cocolita.pl plus gratisy, które niedługo Wam pokażę w całej okazałości.
Zamówiłam przy okazji promocji (29,90 zł) słynny podkład Revlon Colorstay, na który się czaiłam dość długo. Wybrałam odcień Buff, który po pierwszych testach wypadł bardzo dobrze, a rodzaj - do cery normalnej i suchej.
Przy okazji zakupiłam też upragniony pędzelek do nakładania cieni (choć jak się okazuje, nie tylko) - Hakuro H70. Obawiałam się odrobinę tego włosia, że będzie drapiące jak białe włosie z kozy (H79, H74), ale w przeciwieństwie do nich, kucyk jest milutki w dotyku.
Do wypróbowania otrzymałam zaś przy okazji szminkę Sleek w odcieniu Coral Reef (obłędny kolor!), farbkę Sleek Lava oraz dwa róże, również Sleek - Life's Peach oraz Coral. Tego drugiego bałam się śmiertelnie, ale po pierwszych testach stwierdzam, że to była głupota :P :)
I jak już się zdążyłam też pochwalić, znalazłam odpowiednią pompkę do podkładu Revlona. A jest nią... ta pochodząca z serum nawilżającego Marion, które to serum otrzymałam jakiś czas temu od Moniki. Serum na szczęście jest na wykończeniu (inaczej żal by mi go było rozbrajać), tak więc jego resztki zabezpieczyłam... same zresztą widzicie w jak dziwny sposób ;) Pompka od olejku arganowego również powinna pasować.