sobota, 19 stycznia 2013

Pielęgnacja: Clarena krem Giga White

Witam Was,

dziś o kremie, który otrzymałam przy okazji spotkania wiedźmowego w listopadzie, a który to został również dopasowany do moich potrzeb. A moje potrzeby wtedy były jakie? Pisałam Pani Oli, że borykam się ze śladami, wręcz bliznami - pozostałościami po wypryskach i gulach, które za nic nie chciały znikać (a jak już to robiły to w ślimaczym tempie), a poza tym jestem średnio dumną posiadaczką piegów i licznych pieprzyków, które również musiały usadowić się na twarzy.

W związku z powyższym, Pani Ola wybrała dla mnie wybielająco-ochronny krem Clarena na dzień z serii White Line. Zapraszam więc do lektury, jeśli jesteście ciekawe, jak się u mnie spisał.





Skład:

Opis producenta:
Cena: 78 zł
Dostępność: Oficjalny sklep internetowy Clareny, sklepy internetowe, salony Clareny i inne salony kosmetyczne.
Pojemność: standardowa 50 ml

Seria Giga White prócz kremu na dzień zawiera też eliksir na noc oraz tonik.





Cóż, zacznę od opakowania, które przy tak wysokiej cenie produktu, musi spełniać pewne standardy. Krem zamknięty jest w szklanym (dość ciężkim ale solidnym), przezroczysto-zmatowionym opakowaniu, z ładnych, klarownym designie na buteleczce oraz przede wszystkim wygodnym aplikatorze-pompce. Niestety krem potrafi zastygać u jego wyjścia, przez co blokuje wydostawanie "świeżego" kremu na zewnątrz. Niemniej jednak po jego oczyszczeniu spokojnie możemy wycisnąć odpowiednią ilość kremu. Co jednak jest plusem, krem wydostaje się pomijając owe zastyganie, bez żadnego problemu, nawet niespecjalnie pozostaje na ściankach buteleczki, kremu zostało mi na jedną góra dwie aplikację, i mam wrażenie, że wyciągnę go z butelki do końca. Nie podoba mi się za to zatyczka/zakrętka zabezpieczająca otwarcie - zbyt łatwo odchodzi, wręcz odpada, poza tym jest wykonana z cienkiego plastiku i niestety potrafi pękać. Ściera się też logo marki ze ścianki butelki, przy czym reszta napisów, łącznie z datą ważności, pozostaje w stanie idealnym.

Krem na zdjęciach wygląda na biały, w rzeczywistości jest lekko cytrynowy, o nieco mdlącym zapachu ale dość solidnej i jednocześnie w miarę lekkiej konsystencji. Dobrze się wchłania i rozsmarowuje, przez chwilę czuć też ten mdlący niekoniecznie przyjemny zapach, ale na szczęście później się ulatnia. Skóra po jego nałożeniu jest gładka i miękka w dotyku, bez tłustej czy lepkiej warstwy. Nie zanotowałam też rolowania się czy ważenia kremu na twarzy - nadaje się spokojnie pod makijaż i tak też najczęściej krem ten stosowałam.

Jeśli chodzi o najważniejsze, czyli działanie, zacznę od obiecanego wybielania - po dwóch miesiącach stosowania tego kremu i tylko jego z całej linii, muszę przyznać, że moje "niedoskonałości", ślady po wypryskach i innych problemach skórnych nieco "przygasły" i gdyby nie to, że niestety w dalszym ciągu borykam się buntem skóry - miałabym ją teraz o niebo ładniejszą. Krem pieprzyków czy piegów nie ruszył, choć piegi odrobinę zbledły (yeah!), więc jeśli lubicie swoje piegi to nie musicie się martwić o to, że znikną zupełnie, ale jeśli ich nie lubicie, to zalecam dłuższą "terapię" wybielającą i złożoną z większej ilości produktów do tego przeznaczonych, a efekty powinny być dobrze widoczne.

Krem daje dość dobre nawilżenie, ale w przypadku suchej skóry czy nawet mieszanej potrzebne będzie dodatkowe nawilżenie, choćby taki zastrzyk nawilżający raz na jakiś czas na noc. Trzeba też uważać podczas jego stosowania na drobne ranki i podrażnienia, bo niestety potrafi przyprawić o pieczenie i rozognić trochę sprawę.

Ogólnie rzecz biorąc raczej jestem zadowolona z jego działania, i gdyby nie zaporowa dla mnie cena produktów, korzystałabym z całej tej serii, albo sięgnęła też po produkty, który zmiotą ten "bunt" z powierzchni mojej skóry. :)


Znacie markę Clarena? Jakie macie z nią doświadczenia?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...