czwartek, 25 października 2012

Kolorówka: O dwóch cieniach Mariza - perła Złoty Melon oraz mat Śliwka

Witajcie,

a dziś o dwóch prasowanych cieniach, do których przejawiam mocno mieszane uczucia. W przeciwieństwie do brzoskwinki i indygo, które prezentowałam TUTAJ, zachwycona nie jestem.

Zacznę od jedynego satynowego cienia w mojej kolekcji z Marizy, czyli jaśniutkiego żółto-złotego Złoty Melon (nazwa oczywiście znów bardzo trafiona) z letniej kolekcji. Mariza twierdzi że to perła, ja że to piękna satyna :)

Cóż, niby wszystko jest pięknie i ładnie - cień jest bardzo delikatny, ma słabą (w kierunku średniej) jak dla mnie pigmentację, nie osypuje się aż tak bardzo podczas nakładania jak marizowe maty, świetnie się nakłada i bardzo dobrze rozciera. Ale, dla mnie to zbyt delikatny efekt - na pewno sprawdzi się bardziej u tych dziewcząt, które wolą delikatniejszy. Poza tym trwałość nawet na bazie nie jest zachwycająca. Raczej się nie skuszę na kolejne odcienie z satynowej serii - zdecydowanie wolę ich maty.







Teraz pora na matową Śliwkę. O niej również nie wiem co myśleć, niby pigmentacja jest niezła a kolor piękny, ale przy rozcieraniu koszmarnie blednie, wręcz znika z powieki, sypie się również jak pozostałe maty niemiłosiernie (choć właściwie to mniej więcej jak maty Miyo np.) - to wszystko bym jeszcze wybaczyła... Jednak, Śliwka ta niedobra robi jeszcze jedną, rzecz niewybaczalną, otóż - farbuje! Po demakijażu zostaje mi na powiekach przeurocze różowe limo :> Raz tylko miałam taką przygodę z cieniem - mój piękny Inglot 316 robi takie samo kuku, tyle że w zielonej wersji... 

Zdaje się jednak, że nie wszystkie ciemne kolory z Marizy zabarwiają skórę, posiadam jeszcze Denim, o którym napiszę jeszcze kilka słów w osobnej notce, a który to zachowuje się zupełnie inaczej niż rzeczona Śliwka. 


To zdjęcie lepiej oddaje odcień:



Cena: do końca października kolekcja letnia - 9,50 zł, cienie satynowych - 14,50, cienie matowe 13,90, (wszystkie potrójne za to będą w promocji w katalogu zimowym - 12,90 zł).
Pojemność: Nie jest podana, myślę, że będzie to jakieś 4/4,5 grama - są duuużo większe od Inglotów, znacząco większe też od Miyo (a Miykowe mają 3 gramy).
Skład: Talc, Mica, Pentaerythrityl, Tetralsostearate, Cyclopantasillozane, Phenozythanol/and/Ethylhehylglycerin.


Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała zmalować nimi makijażu, jak widzicie poniżej, tego złotego cienia prawie nie widać (wewnętrzna strona powieki ruchomej i ponad załamaniem), za to fiolet prezentuje się całkiem ładnie.




I pokażę jeszcze taki, w którym ciut lepiej widać owe złotko:

Tyle ode mnie, jak mówię - nie jestem tym razem zachwycona, zdecydowanie dużo lepiej pracuje mi się z odcieniami Indygo i Soczysta Brzoskwinia jak i Denim (o którym niedługo). Szkoda, że cienie się tak różnią jakością. 

Macie może te odcienie albo inne cienie Mariza? 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...