Witajcie,
a dziś o szmince, z którą, przyznaję od razu, że się polubiłam i która towarzyszyć mi będzie zarówno przez okres zimowy jak i wiosenny, gdyż kolor wydaje mi się odpowiedni i bardzo trafiony na te pory roku. Kolor, właśnie, kolor jest świetny, cieszę się, że wybrałam właśnie ten odcień - to taka naturalna, lekko brudna malinka. Mniam!
Konkrety, szminka to Oriflame Beauty Studio Artist w odcieniu Pure Berry;
Cena: 19,90 zł (w katalogu 17ym), normalnie 30 zł;
Pojemność: Standardowa 4 gramy;
Dostępność: konsultantki Oriflame.
Opis producenta:
Kremowy połysk bez efektu migoczących drobinek! Satynowo-gładka konsystencja i ciepłe, przygaszone odcienie, dzięki którym Twoje usta będą wyglądały niezwykle pociągająco. Kremowa formuła nawilża usta i sprawia, że wyglądają olśniewająco. Kształt pomadki ułatwia precyzyjną aplikację.
Otrzymałam ją w wyniku współpracy z konsultantką Oriflame - Asią :)
Skład:
Jeśli chodzi o odcień, wspominałam już, że dla mnie to naturalna, lekko przybrudzona malina. Ciepława, ale w efekcie raczej neutralna - pasować więc będzie nie tylko paniom Zimom, ale też na pewno Latom (takim jak ja :)).
Szminka ma nieco tandetne opakowanie, i nie chodzi mi tutaj o jego wygląd - bo tu jest całkiem okej, ale grubość plastiku - taka cienizna, że boję, że się połamie - jednak, spadła mi na podłogę raz i nic się jej nie stało. Mogłaby mieć ten odrobinę lepsze zamknięcie, dość lekko się otwiera, obawiam się, że w pewnym momencie sama będzie się otwierała w kosmetyczce. Sama pomadka bezproblemowo wysuwa się z opakowania, nic nie wadzi :)
Pięknie pachnie! Jak malinowa Mamba :) Smaku nie ma, ale to i dobrze, jeszcze bym ją zjadła... Jej konsystencja jak dla mnie jest idealna - nie jest zbyt miękka, nie powinna się łamać, ale jednocześnie gładko sunie po ustach. Daje dość lekki, półtransparentny kolor (powtórzę raz jeszcze, że piękny), ale na upartego (ja) można zwiększyć jego intensywność. Szminka nakłada się równomiernie, jak już mówiłam, kryjąca nie jest, będzie to raczej delikatny, bardzo naturalny odcień. Nie podkreśla suchych skórek, nadaje delikatny połysk - a jest zupełnie kremowa, bezdrobinkowa. Jeśli chodzi o trwałość to wytrzymuje na ustach do kilku godzin, przy czym przy piciu nieco schodzi (pozostaje delikatna poświata koloru), po jedzeniu prawie całkowicie. A tak, schodzi równomiernie, nie musimy się obawiać o efekt usta a la Pamela :D
Nie wysusza ust, co więcej mam wrażenie, że odrobinę je pielęgnuje (choć ja tego od szminek raczej nie wymagam). Bardzo ją polubiłam, przede wszystkim ze względu na odcień, ale też to, jak wygląda na ustach - pięknie, naturalnie, świeżo (świeżo? no świeżo tak).
Nałożona w dużej ilości prezentuje się mniej więcej tak:
A w małej ilości, tak (i to tu kolor wygląda najrealniej!)
Tę i inne odcienie szminki możecie zamówić choćby u Asi - http://my.oriflame.pl/asiaaoriflame :)
Ja się już pozachwycałam, a Wam jak się podoba? A może macie szminki z tej serii w swojej kolekcji, polecacie jakiś odcień? :)