Wiecie, że blask kocham miłością błyszczącą. A rozświetlacze to już w ogóle. Nie potrafię się oprzeć kolejnym sztukom, coraz to nowsze odcienie wołają mnie, a ja z trudem staram się tym nawoływaniom nie ulec. To jest naprawdę trudne, uwierzcie mi! Tak więc, chciałabym Wam pokrótce opowiedzieć o nowych, malutkich i uroczych rozświetlaczach od Sensique - Strobe Lighting Powder.
Rozświetlaczy w tej kolekcji jest trzy - mamy tutaj klasykę w postaci szampańskiego złotka Love, delikatnie różowo-łososiowy odcień Passion oraz złocisty brąz Seduction. Sądziłam, że najmocniej pokocham róż, ale okazał się być delikatny, jeśli chodzi o siłę rażenia, bardziej do gustu przypadło mi to szampańskie cudo, które okazało się być fajnie napigmentowane i pięknie błyszczące! Może nie jest to połysk na miarę Mary-Lou Manizer z The Balm, ale jest niczego sobie. Co do brązu mam zaś mieszane uczucia - sama tak ciemnych odcieni nie używam, ani rzecz jasna na szczytach kości jarzmowych, ani w roli brązera, jedyne miejsce na które mogę taki kolor w wersji z połyskiem użyć to powieki.
Co jest dla mnie dziwne w tych produktach to na pewno konsystencja. Jest taka jakby... puszysta i niekoniecznie mocno sprasowana czy zmielona. Niemniej jednak, dają jednolity bardzo ładny, powiedziałabym nawet, że subtelny połysk, bez grama kiczu. Żadnych drobinek też oczywiście gołym okiem nie widać. Na uwagę na pewno zasługuje tłoczenie - Sensique do tej pory takimi detalami nie zachwycało, a tu spójrzcie tylko, fajne i modne! :)
Love okazał się być ulubieńcem, po którego sięgam najchętniej spośród tej czwórki. I choć jakością nie przebija mojego ukochanego ostatnio rozświetlacza My Secret Sparkling Beige, to jego malutka wielkość i poręczność działa na jego korzyść. W końcu rozświetlacze są wielkości tych dużych cieni albo róży z My Secret. Zachęca nie tylko perspektywa wykończenia takiego kosmetyku, ale też oczywiście niska cena - 8,99 zł (za 3 g produktu). Kupić można je oczywiście tylko w Drogeriach Natura.
Jeszcze pokażę Wam, jak te dwa najjaśniejsze odcienie prezentują się na skórze w makijażu. Poniżej odcień Love.
A tutaj odcień Passion.
Ładne, prawda? :))
Jak Wam się podobają te maluszki? Któryś wpadł Wam w oko? :)
Rozświetlaczy w tej kolekcji jest trzy - mamy tutaj klasykę w postaci szampańskiego złotka Love, delikatnie różowo-łososiowy odcień Passion oraz złocisty brąz Seduction. Sądziłam, że najmocniej pokocham róż, ale okazał się być delikatny, jeśli chodzi o siłę rażenia, bardziej do gustu przypadło mi to szampańskie cudo, które okazało się być fajnie napigmentowane i pięknie błyszczące! Może nie jest to połysk na miarę Mary-Lou Manizer z The Balm, ale jest niczego sobie. Co do brązu mam zaś mieszane uczucia - sama tak ciemnych odcieni nie używam, ani rzecz jasna na szczytach kości jarzmowych, ani w roli brązera, jedyne miejsce na które mogę taki kolor w wersji z połyskiem użyć to powieki.
Co jest dla mnie dziwne w tych produktach to na pewno konsystencja. Jest taka jakby... puszysta i niekoniecznie mocno sprasowana czy zmielona. Niemniej jednak, dają jednolity bardzo ładny, powiedziałabym nawet, że subtelny połysk, bez grama kiczu. Żadnych drobinek też oczywiście gołym okiem nie widać. Na uwagę na pewno zasługuje tłoczenie - Sensique do tej pory takimi detalami nie zachwycało, a tu spójrzcie tylko, fajne i modne! :)
Love okazał się być ulubieńcem, po którego sięgam najchętniej spośród tej czwórki. I choć jakością nie przebija mojego ukochanego ostatnio rozświetlacza My Secret Sparkling Beige, to jego malutka wielkość i poręczność działa na jego korzyść. W końcu rozświetlacze są wielkości tych dużych cieni albo róży z My Secret. Zachęca nie tylko perspektywa wykończenia takiego kosmetyku, ale też oczywiście niska cena - 8,99 zł (za 3 g produktu). Kupić można je oczywiście tylko w Drogeriach Natura.
Jeszcze pokażę Wam, jak te dwa najjaśniejsze odcienie prezentują się na skórze w makijażu. Poniżej odcień Love.
A tutaj odcień Passion.
Ładne, prawda? :))
Jak Wam się podobają te maluszki? Któryś wpadł Wam w oko? :)