Witajcie,
osobiście nie obchodzę Halloween, jednak takie święta i zabawy są na pewno świetną okazją, żeby z makijażem się odrobinę pobawić. Napatrzyłam się już na wszelkie brzydkie, zakrwawione stwory, ze szczególną uwagą śledzę więc zupełnie inne stylizacje, sama też miałam ochotę na coś... ładnego ;)
Talentów plastycznych mi w genach oszczędziło, starałam się więc jak mogłam na miarę swoich ograniczonych możliwości. Wybaczcie mi więc wszelkie niedociągnięcia, rysownikiem, plastykiem i innym zdolniachą to ja nie jestem.
Zamysł był prosty - kolor! Zaczęłam więc od "konturowania" twarzy mocny różem i odrobiną ciepłego fioletu. Nie wiem jak Wam - ale mnie szalenie podoba się ta mieszanka na twarzy. Następnie stwierdziłam, że fajnie będzie zrobić kolorowe brwi, pomalowałam je więc białą, mocno napigmentowaną kredką i stworzyłam delikatne niebieskie ombre, na sam wierzch zaś nałożyłam odrobinę lśniącego pyłku. Przeszłam do makijażu oczu, które "dymiąc" odcieniami fioletu, które pociągnęłam aż do skroni, na powiekę ruchomą nałożyłam iskrzące sypkie cienie w odcieniach zgaszonych niebieskości (niestety na zdjęciach wyglądają jak szare), pociągnęłam zalotną, niebieską kreskę i pomalowałam rzęsy - górne na niebiesko i dolne na fioletowo. Przeszłam do makijażu ust - tutaj również bazą była biała kredka, następnie nakładałam i rozcierałam cienie, od najciemniejszego u dołu do najjaśniejszego koloru, którym był przepiękny biały rozświetlacz. Rozświetlacz ten rzecz jasna nałożyłam również na szczyty kości policzkowych. Na łuku kupidyna nałożyłam odrobinę niebieskiego lśniącego na fioletowo brokatu. Ten sam brokat robi za łzy pod oczami, gęsto nałożony na bazę pod glitter. Stwierdziłam jednak, że to wszystko to za mało, przydałoby się jeszcze trochę szaleństwa. Sięgnęłam po biały liner w żelu i namalowałam kilka zawijasów na czole, tak mi się one spodobały że wylądowały też na bokach twarzy, do zawijasów dodałam kropki... kropki również bardzo mi się spodobały więc namalowałam je też na nosie i czole. Znów czegoś mi tu brakowało, więc zaaplikowałam jeszcze srebrny brokat właśnie na te kropki. I to koniec, stwierdziłam że całość nawet współgra i jako tako fajnie się prezentuje, żałuję oczywiście, że zdjęcia nie oddają w zupełności tego makijażu, mimo wszystko mam nadzieję, że się Wam spodoba!
Oto więc syrenia księżniczka przygotowująca się na imprezę (cóż, nie miałam odpowiednich dla niej dodatków, więc powiedzmy, że jeszcze ich nie ubrała :D).