Witam Was,
tym razem postanowiłam zabawić się na całego. Zastanawiałam się długo, czy pokazywać Wam efekty tejże zabawy, ale co tam - raz kozie śmierć! Stylizację tę, czy też po prostu makijaż zrobiłam na konkurs wydawnictwa MUZA związany z premierą drugiej już książki z serii - Mroczna Bohaterka. Jesienna Róża napisanej przez Abigail Gibbs. Na końcu wrzucę Wam informacje o tym czytadle, które zresztą swoją premierę ma lada dzień, bo już 19 listopada. Jeśli lubicie lekkie powieści z nutką fantastyki i romansu, to polecam Wam lekturę tej serii.
Swój makijaż inspirowałam rzecz jasna kolejną z tzw. Mrocznych Bohaterek - Jesienną Różą. Żeby jak najlepiej zilustrować tę inspirację, przytoczę Wam fragment, w którym mowa o jej dość specyficznym wyglądzie:
– Jesienna Róża, Wasza Wysokość. Z dynastii Wiecznego Lata.
Znów zapadła cisza. Dziewczyna – jeśli to naprawdę była dziewczyna – stała skąpana w świetle księżyca, w opończy na ramionach, z odsuniętym do tyłu kapturem, spod którego ukazywały się długie złociste loki przetykane barwą miodu i kasztanów. Miała popielatą skórę, a lewy i tylko lewy policzek zdobiło kilka wyblakłych piegów, gdyż prawy policzek… o nie… całą prawą stronę jej twarzy pokrywała splątana, wijąca się siateczka blizn. Była wielokolorowa, wypukła jak nitki kordonka, skręcona spiralnie i wirująca żółto, pomarańczowo, w kolorze ochry i czerwieni, ciemniejsza na szyi i jaśniejsza wokół twarzy, złocista, gdy sięgała czoła. Znikała po drugiej stronie.
Zdaję sobie sprawę, że moja interpretacja jest nieco bardziej "jesienna" i niekoniecznie idealnie odwzorowana, a całość przypomina... cóż, te drzewne motywy mówią same za siebie. Niemniej jednak, choć talentu to stylizacji nie posiadam jak widać (przy okazji ukłony w stronę Karoliny Zientek, która wykonała naprawdę świetną robotę!), to czemuż miałam odmówić sobie odrobiny zabawy? :)
A więc, cerę wygładziłam, zakryłam niedoskonałości, przypudrowałam i aby uzyskać efekt popielatej cery - użyłam po prostu szarych cieni. Stwierdziłam, że całość będzie się prezentowała jakby bardziej "magicznie", kiedy skóra oraz makijaż oczu i ust zachowany będzie w smutnych, szarych, czarnych i niebieskich kolorach, a owe blizny (czy też moja błyszcząca plątanina drzewna) stanowić będą mocny kontrast wybijając się na pierwszy plan. Moje "blizny" są więc, można powiedzieć, magiczną wersją :D Wykonałam te wijki za pomocą pigmentów i perłowych cieni oraz Duralinu. Swoją prawie stylizację dopełniłam zakładając sweter z kapturem i to już był szczyt moich możliwości, więc więcej nie poszalałam. Mam nadzieję, że mimo wszystko całość się Wam spodoba, i że nie wygląda tak źle, jak sądzę.