Witajcie,
dziś w końcu pielęgnacja i w najbliższych dniach pewnie zostanę przy tej tematyce, skoro pogoda robi nam blogerkom makijażowym wielki psikus, który ciągnie się i ciągnie już dobrych parę dni. Cóż, to jednak dobra okazja, żeby nadrobić posty pielęgnacyjne, w końcu wiele uzbierało mi się produktów, o których chciałabym Wam napisać kilka słów.
Zacznę od szamponu, który zużyłam jakieś dwa miesiące temu (nie, wcale wszystkiego nie pamiętam, ale od czego ma się notatki? :D), a o którym koniecznie chciałam napisać i tak się zebrać nie mogłam aż do dzisiaj. Do szamponów Joanny mam wielki sentyment, bo często z rodziną po nie sięgaliśmy, w końcu są dość tanie i zawierają składniki roślinne (w wielkim skrócie). Spisywały się różnie, jedne lepiej drugie gorzej, niemniej jednak mimo wszystko wracaliśmy do nich.
I tak ostatnio sięgnęłam wraz z mamą (która po paru użyciach jednak wymiękła) po wzmacniający szampon Joanna Rzepa, przeznaczony do włosów cienkich, delikatnych, ze skłonnością do wypadania.