Witam,
kiedy jeszcze poszukiwałam idealnej dla siebie, nudziakowej, codziennej pomadki (już ją na szczęście znalazłam - możecie o niej poczytać TUTAJ), skusiłam się na kolejną sztukę Golden Rose z zachwalanej serii Velvet Matte (jako że byłam raczej zadowoloną posiadaczką jednej z nich - o niej więcej TUTAJ). Padło na numer 07, czyli, jak mi się zdaje, najjaśniejszy dostępny odcień - jasny, słodki róż.
I cóż, od pierwszego maźnięcia... nie, to zdecydowanie nie była miłość, raczej lekki zawód. Okej, szminka jest naprawdę cudownie napigmentowana i wystarczy jedna warstwa produktu na ustach, żeby były one całkowicie pokryte kolorem. Problem pojawia się kiedy "pod lupę" wzięłam to, jak wygląda na moich wargach - a wygląda niestety niekorzystnie. Wbrew temu jak prezentowała się u mnie pomadka nr 02, 07 niestety pod tym względem nie zachwyca. Na ustach znika cała jej kremowość, jest tępa, sucha a co gorsza tworzą się na niej takie dziwne "ciapki", jakby została nałożona nie na wypilingowane usta a na bardzo zaniedbane! Co więcej, nieładnie zbiera się przy wewnętrznej stronie warg, czy w załamaniach, oraz niestety pojawiają się też dziwne smugi...
Pomadka w najlepszym razie, nałożona solo, jedna jej warstwa, wygląda tak (a z czasem jest niestety gorzej):
Nie mam pojęcia, jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy - próbowałam tę pomadkę nakładać na wiele sposobów i cóż, sprawdzają się jedynie te niekoniecznie szybkie czy efektowne (jak delikatne, stopniowe wklepywanie pomadki w usta) czy trwałe (jak nakładanie na nią bezbarwnego błyszczyka).
Również odcień niespecjalnie przypadł mi do gustu - po przejrzeniu wielu stron ze swatchami, nawet po "pomacaniu" pomadki na stoisku, okazało się, że ten jasny, słodziutki róż jednak gryzie się z moją żółtawą ale bardzo bladą cerą. Po tym kolorystycznym zawodzie, wróciłam do poszukiwania nieco bardziej beżowej, ale nadal z różową kapką, szminki (znalazłam ją w postaci pomadki Golden Rose Vision nr 127).
I jeszcze małe porównanie odcieni z pomadką nr 103 z serii Vision oraz z pomadką nr 02 z serii Velvet Matte.
kiedy jeszcze poszukiwałam idealnej dla siebie, nudziakowej, codziennej pomadki (już ją na szczęście znalazłam - możecie o niej poczytać TUTAJ), skusiłam się na kolejną sztukę Golden Rose z zachwalanej serii Velvet Matte (jako że byłam raczej zadowoloną posiadaczką jednej z nich - o niej więcej TUTAJ). Padło na numer 07, czyli, jak mi się zdaje, najjaśniejszy dostępny odcień - jasny, słodki róż.
I cóż, od pierwszego maźnięcia... nie, to zdecydowanie nie była miłość, raczej lekki zawód. Okej, szminka jest naprawdę cudownie napigmentowana i wystarczy jedna warstwa produktu na ustach, żeby były one całkowicie pokryte kolorem. Problem pojawia się kiedy "pod lupę" wzięłam to, jak wygląda na moich wargach - a wygląda niestety niekorzystnie. Wbrew temu jak prezentowała się u mnie pomadka nr 02, 07 niestety pod tym względem nie zachwyca. Na ustach znika cała jej kremowość, jest tępa, sucha a co gorsza tworzą się na niej takie dziwne "ciapki", jakby została nałożona nie na wypilingowane usta a na bardzo zaniedbane! Co więcej, nieładnie zbiera się przy wewnętrznej stronie warg, czy w załamaniach, oraz niestety pojawiają się też dziwne smugi...
Pomadka w najlepszym razie, nałożona solo, jedna jej warstwa, wygląda tak (a z czasem jest niestety gorzej):
Nie mam pojęcia, jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy - próbowałam tę pomadkę nakładać na wiele sposobów i cóż, sprawdzają się jedynie te niekoniecznie szybkie czy efektowne (jak delikatne, stopniowe wklepywanie pomadki w usta) czy trwałe (jak nakładanie na nią bezbarwnego błyszczyka).
Również odcień niespecjalnie przypadł mi do gustu - po przejrzeniu wielu stron ze swatchami, nawet po "pomacaniu" pomadki na stoisku, okazało się, że ten jasny, słodziutki róż jednak gryzie się z moją żółtawą ale bardzo bladą cerą. Po tym kolorystycznym zawodzie, wróciłam do poszukiwania nieco bardziej beżowej, ale nadal z różową kapką, szminki (znalazłam ją w postaci pomadki Golden Rose Vision nr 127).
I jeszcze małe porównanie odcieni z pomadką nr 103 z serii Vision oraz z pomadką nr 02 z serii Velvet Matte.
Po lewej pomadka Velvet Matte 07, po prawej 02
Nie pokochałam jej, rzadko po nią sięgam, aczkolwiek przydaje mi się w niektórych makijażach - dlatego jednak się jej nie pozbyłam.
Pomadka kosztuje zdaje się, że 10,90 zł i jest dostępna w sklepach i na wyspach Golden Rose, w wielu małych, prywatnych sklepikach czy też w sklepach internetowych.
A może Wy posiadacie ten odcień i macie o nim zupełnie inne zdanie?