Witam,
matowe usta robią szał nie od dziś. Sama też uwielbiam mat na ustach, choć cały czas ciągnie mnie również w stronę półmatu, kremu i satyny..., więc na kolejne nowości wcale nie narzekam. Ogólnie w szminkach mogłabym już pływać ;), mimo to wciąż nie odmawiam kolejnym sztukom.
Ostatnio wpadły mi w łapki nowe pomadki KOBO Professional z serii Matte Lips w 6 przepięknych odcieniach, które wprost zachwycają. Ale pod wrażeniem jestem także opakowań - cudne, kwiatowe zdobienie, na czarnym, aksamitnym plastiku robi wrażenie. Da się? Da się!
Tak się prezentują wszystkie odcienie z serii Matte Lips:
La Madeleine nr 401
To najdelikatniejszy odcień spośród całej serii Matte Lips. To nudziak z dozą ciepłej brzoskwini - na żywo jest nieco bardziej żywy, czego nie udało mi się uchwycić na zdjęciach. Bardzo ciekawy kolor, na pewno przypadnie do gustu fankom naturalnego mejkapu.
Saint Tropez nr 402
To kolejny róż w moich "skromnych" zasobach, który stał się moim ulubieńcem! Róż to wyjątkowy, wbrew pozorom dość nietypowy. Ma w sobie sporą dawkę koralu i jest intensywny, dlatego świetnie się sprawdzi zarówno wiosną jak i latem!
Cannes nr 403
Czyli typowa czerwień prosto z czerwonego wybiegu, vel. hollywoodzka. Mocna, stosunkowo jasna, bardzo energetyczna.
Monaco nr 404
To rewelacyjny i unikalny odcień - drugiego takiego nie znajdziecie. Powala swoją intensywnością, czego niestety nie zobaczycie do końca na zdjęciach. To piękny, intensywny, dość jasny, ciepławy fiolet w stylu electric. Jest po prostu boski!
Nicea nr 405
Ten kolor szalenie przypadł mi do gustu. To ciemna, fioletowa jagoda, która prezentuje się świetnie nie tylko jesienią. Bardzo oryginalny i twarzowy odcień!
Croix nr 406
Fanki ciemnych pomadek będą uradowane, oto również KOBO w końcu stworzyło bordo idealne - ciemne, brudne, z nutką brązu. Przepiękny, bardzo elegancki odcień!
Szminki te mają bardzo dobrą pigmentację, świetnie rozprowadzają się na ustach, nie podkreślając przy tym suchych skórek czy nierówności skóry. Wbrew pozorom nie mają tępej konsystencji, raczej jest ona umiarkowanie kremowa. Z początku po nałożeniu wyglądają bardziej na satynowe, w końcu lekko zastygają na półmat (nie są one jednak mega matowe, jak na przykład płynne, zastygające pomadki). Są trwałe i schodzą z ust w całkiem estetyczny sposób. Dla mnie bomba!
Pomadki te kosztują jedynie 15,99 zł (za 4,5 grama produktu) i można je oczywiście zakupić jedynie w Drogeriach Natura.
Jak Wam się podobają te odcienie? Macie któryś z nich? A może planujecie kupić? :)
Ostatnio wpadły mi w łapki nowe pomadki KOBO Professional z serii Matte Lips w 6 przepięknych odcieniach, które wprost zachwycają. Ale pod wrażeniem jestem także opakowań - cudne, kwiatowe zdobienie, na czarnym, aksamitnym plastiku robi wrażenie. Da się? Da się!
Tak się prezentują wszystkie odcienie z serii Matte Lips:
To najdelikatniejszy odcień spośród całej serii Matte Lips. To nudziak z dozą ciepłej brzoskwini - na żywo jest nieco bardziej żywy, czego nie udało mi się uchwycić na zdjęciach. Bardzo ciekawy kolor, na pewno przypadnie do gustu fankom naturalnego mejkapu.
Saint Tropez nr 402
To kolejny róż w moich "skromnych" zasobach, który stał się moim ulubieńcem! Róż to wyjątkowy, wbrew pozorom dość nietypowy. Ma w sobie sporą dawkę koralu i jest intensywny, dlatego świetnie się sprawdzi zarówno wiosną jak i latem!
Cannes nr 403
Czyli typowa czerwień prosto z czerwonego wybiegu, vel. hollywoodzka. Mocna, stosunkowo jasna, bardzo energetyczna.
Monaco nr 404
To rewelacyjny i unikalny odcień - drugiego takiego nie znajdziecie. Powala swoją intensywnością, czego niestety nie zobaczycie do końca na zdjęciach. To piękny, intensywny, dość jasny, ciepławy fiolet w stylu electric. Jest po prostu boski!
Nicea nr 405
Ten kolor szalenie przypadł mi do gustu. To ciemna, fioletowa jagoda, która prezentuje się świetnie nie tylko jesienią. Bardzo oryginalny i twarzowy odcień!
Croix nr 406
Fanki ciemnych pomadek będą uradowane, oto również KOBO w końcu stworzyło bordo idealne - ciemne, brudne, z nutką brązu. Przepiękny, bardzo elegancki odcień!
Szminki te mają bardzo dobrą pigmentację, świetnie rozprowadzają się na ustach, nie podkreślając przy tym suchych skórek czy nierówności skóry. Wbrew pozorom nie mają tępej konsystencji, raczej jest ona umiarkowanie kremowa. Z początku po nałożeniu wyglądają bardziej na satynowe, w końcu lekko zastygają na półmat (nie są one jednak mega matowe, jak na przykład płynne, zastygające pomadki). Są trwałe i schodzą z ust w całkiem estetyczny sposób. Dla mnie bomba!
Pomadki te kosztują jedynie 15,99 zł (za 4,5 grama produktu) i można je oczywiście zakupić jedynie w Drogeriach Natura.
Jak Wam się podobają te odcienie? Macie któryś z nich? A może planujecie kupić? :)