środa, 19 lutego 2014

Cienie do powiek Makeup Geek - część druga

Witajcie,

w końcu kolejna notka cieniowa! Od razu zapraszam Was również na poprzednią notkę o cieniach Makeup Geek, gdzie znajdziecie opis i zdjęcia odcieni: Bada Bing, Hipster, Vanilla Bean, Nautica, Poolside, Neptune, Burlesque, Last Dance, Sensuous, Unexpected, Wisteria, Drama Queen, Mango Tango, Cosmopolitan, Gold Digger, Fuji, Sea Mist, Appletini. 

Dziś pora na kolejnych 12 cieni: Mocha, Corrupt, Envy, Moondust, Bleached Blonde, Cinderella, Razzleberry, Simply Marlena, Twilight, Bitten, Unicorn, Peacock. Znów kierowałam się zwykłym "o ten! ten mi się podoba", poniższa mieszanka więc niekoniecznie jest na pierwszy rzut oka zgrana, ale to przecież nie o to chodzi :)


Moja mała gromadka MUGów nie tylko raz po raz mnie zachwyca, ale też zaskakuje. Malowanie tymi cieniami to sama przyjemność i pewność, że efekt będzie piękny, trwały i elegancki. A kolejne połączenia prezentują się oszałamiająco! Cienie MUG to nie tylko niesamowite i nietypowe odcienie, ale również oryginalne wykończenia. Tutaj nawet w najmocniejszych perłach nie ma ani śladu tandety, tu maty nie są płaskie i nudne! 


Wszystkie razem z dobijającym dna cudem - Vanilla Bean ;)

Piękne nowości jeszcze w swoich ślicznych opakowaniach:

Oto one z bliska:


Mocha - nazwa cienia jest jak najbardziej trafiona - to ciemniejszy brąz, raczej neutralny (choć muszę przyznać, że jeden z cieplejszych w moich zbiorach) z nutką oliwki i jeszcze mniejszą czekolady. Cień jest świetnie napigmentowany, ma lekko kremową konsystencję i nie sprawia najmniejszych problemów podczas malowania.




Corrupt - to czerń tak mocna jak węgiel, więc pigment jest przegenialny. Choć czerń ta ma w sobie niewielkie drobinki, które sprawiają, że nie mamy do czynienia z płaskim matem, zupełnie ich jednak w nie widać w makijażu. Cień jest mniej kremowy, dość suchy, odrobinę się osypuje (ale nie tak mocno jak choćby czernie Sleekowe), ale za to świetnie rozprowadza na powiece. 




Twilight - śliczny jasny fiolet, lekko przybrudzony z nutą ciepła, różu i beżu. Wyjątkowy odcień, delikatny i wdzięczny. Bardzo dobrze napigmentowany, o tym świetnym perłowym typowo mugowskim wykończeniu.




Cinderella - kolejny ciekawy odcień, śliczny, jasny ciepły róż z nutką brzoskwini, o perłowym-mugowskim wykończeniu. Pigment ma bardzo dobry, pasuje idealnie choćby do dziennych makijaży czy też jako dodatek w tych mocniejszych.




Moondust - tak mocno jak nie byłam przekonana do tego cienia, tak bardzo zostałam pozytywnie zaskoczona. Jest to przepiękny, średni i chłodny odcień zgaszonego, starego złota z nutką oliwki i beżu. Jest świetnie napigmentowany, o perłowym wykończeniu i dobry w każdym calu.




Bleached Blonde - to chłodne, nieco zgaszone, średnie złoto o dobrej pigmentacji, perłowym wykończeniu z niewielką liczbą dodatkowych, rozświetlających drobinek. Subtelniejszy niż żółtawy Gold Digger.




Bitten - zachwyty nad tym cieniem Maxineczki nie są bezpodstawne ;) To genialny i oryginalny cień, o dobrej pigmentacji - bordo z domieszką brązu i czerwieni w macie - to istny kameleon, w zależności od połączeń i światła wygląda nieco inaczej. Pomimo nieco bardziej suchej konsystencji, lubi się z pędzlami i dobrze rozprowadza. I faktycznie, genialnie sprawdza się w załamaniu powieki.




Razzleberry - duża ilość złotych, dużych drobinek osadzona w ciepłej, soczystej malinowej, matowej bazie. Cień jest nieco suchy, ale mocno napigmentowany, a te piękne drobinki widać na powiece. Niezwykły cień potrzebuje oczywiście podstawy w niecodziennych makijażach ;)

A tu widać jak cudnie się mienią owe drobinki:



Simply Marlena - to średni, różany odcień, nieco bardziej soczysty (z delikatną nutą fuksji) niż na poniższych zdjęciach, w macie choć z niewielką ilością rozświetlajacych różowych drobinek, które nadają mu trójwymiarowości. Jest dość suchy i nieco trudniej nakłada się go na powiekę, niemniej jednak pełen uroku i w dalszym ciągu wyjątkowy.




Unicorn - śliczny, jasny ale żywy odcień neutralnego fioletu (mniej niebieskiego niż na zdj.) o nieco gorszej pigmentacji i przyczepności, z widoczną w opakowaniu ilością srebrnych, rozświetlających drobinek, które jednak na powiece nie są zbytnio widoczne. Pomimo większego trudu z nakładaniem, cień wart jest oczywiście zachodu.




Peacock - jak pewnie wiecie, uwielbiam takie odcienie. Ciemniejsza morskość, lekko brudnawa i nieco bardziej zielonkawo-trupia niż na zdj.. Cień jest dziwnie jedwabisty w dotyku, choć kruchy, w macie, o bardzo dobrej pigmentacji. ale jednak nieco gorszej przyczepności do skóry. 




Envy - to istne cudo, którego uroku zdjęcia zupełnie nie oddają. To ciemna, głęboka zieleń, cieplejsza niż pokazują to zdjęcia, ale czysta, bez oliwkowych domieszek. Ma bardzo dobry pigment, choć nieco słabszą przyczepność do skóry, oraz piękne perłowe wykończenie.



Oraz swatche na ręku, bez żadnej bazy i tym podobnych ;)

Od lewej:
Mocha, Corrupt, Envy, Moondust, Bleached Blonde, Cinderella, Razzleberry, Simply Marlena, Twilight, Bitten, Unicorn, Peacock.


W dalszym ciągu jestem zachwycona tymi cieniami, naprawdę dobrze mi się z nimi maluje, i sięgam po nie bardzo chętnie. Te z Was, które miały z nimi do czynienia zrozumieją mój entuzjazm - reszcie polecam spróbować ;)

Jeszcze raz macie tutaj link do poprzedniej notki, gdzie obejrzeć możecie i poczytać o 18 innych odcieniach cieni Makeup Geek. Niedługo raz jeszcze napiszę o linerach w żelu, równie mocno wartych uwagi. A TUTAJ było o boskich pigmentach ;)

Cienie możecie zakupić w sklepie Makeup Geek za cenę $5,99 za sztukę - weźcie też pod uwagę cenę przesyłki do Polski, która wynosi jakieś 15 dolarów.



PS. Byłoby mi bardzo miło, jakbyście kliknęli w serduszka na moim profilu MUGowskim (klik!) przy makijażach oczu, które Wam się podobają ;) Z góry dziękuję :)

***
Jak Wam się podobają te cienie? Któryś wpadł Wam w oko? Macie cienie MUG, które są Waszymi ulubionymi?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...