Jeśli chodzi o pielęgnację ciała jestem totalnym leniem. Nigdy nie chce mi się smarować od góry do dołu, paprać w balsamach i nadmiernie tłuścić, więc pielęgnuję ciało dopiero wtedy, gdy jestem do tego zmuszona. A bywam, niestety, suchary tworzą mi się na całym ciele, taka uroda. Niemniej, jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną, na tym polu mam wielkiego stracha. W końcu jestem posiadaczką bladej skóry z wieloma przebarwieniami - nie tylko w postaci piegów, ale przede wszystkim mało bezpiecznych w moim (i nie tylko) mniemaniu pieprzyków. Od wielu więc lat, odkąd tylko uzmysłowiłam sobie zagrożenie, stosuję filtry przeciwsłoneczne, żeby ryzyko chorób skóry zmniejszyć. Jako że nie jestem fanką kąpieli słonecznych, słońca też za bardzo nie lubię, unikam go jak mogę ciesząc się bielą swojej skóry, nie głupieję też za bardzo na punkcie filtrów. Mimo to, zawsze jakiś mieć muszę, i najlepiej żeby był on jak najłatwiejszy i najszybszy w obsłudze. Taki też jest suchy olejek do opalania od DAX Sun.
Olejki? Owszem! Ale niech wbrew wszystkiemu nie będą tłuste. Nie cierpię mieć brudnych, tłustawych dłoni, których wytrzeć się nie da i pędzić zmuszona jestem do najbliższej umywalki, żeby pozbyć się tej nieprzyjemnej, lepkiej warstwy. A wbrew pozorom, uwielbiam moment gdy moja skóra ciała styka się z olejkami. I bądź tu mądry. Okazuje się, że rozwiązanie, takie piękne 3w1, jest w zasięgu ręki. Bo mogę mieć zarówno fajną ochronę przed słońcem, przyjemne nawilżenie, a także tak świetne wchłanianie się, że po tłustej warstwie nie ma śladu! Tak, tak, suchy olejek to nie ściema. Do tego dochodzi jeszcze rzecz jasna wygoda, jaką jest forma tego olejku, mówię tu oczywiście o uwielbianym przeze mnie sprayu. Suchy olejek od DAXa wystarczy więc tylko rozpylić równomiernie na skórze, ew. delikatnie rozetrzeć i voila! Wchłania się całkiem szybko, dając przyjemne uczucie nawilżenia, a przy tym pachnie ładnie, słodko i delikatnie. Zdecydowanie jestem wielką fanką takich rozwiązań, tym bardziej, że ani razu podczas wzmożonego nasłonecznienia po użyciu tego olejku nie przysmażyło mnie słońce - a uwierzcie mi, że bardzo lubi to robić. Bardzo ważną dla mnie sprawą jest też brak uczuleń - wydaje mi się, że jestem "ciutek" uczulona na argan, po jednym z olejków zawsze wysypuje mnie na rękach (małe, czerwone, swędzące krostki). Tutaj jednak sytuacja ta nie miała nigdy miejsca. Drobny minus za słabszą wydajność produktu, choć chyba do końca lata mi wystarczy, nie psikam się aż tak mocno. Duży plus za dostępność i przyjazną cenę (ok. 22-25 zł)!
A Wy jaką ochronę przeciwsłoneczną preferujecie? Jakie są Wasze ulubione produkty? :)