Jest taki kosmetyk, który sprawdza się u mnie wyśmienicie. Jako jednemu z niewielu kosmetyków na rynku zawierzam mu w 100%! Sięgam po niego regularnie (choć z przerwami) od prawie dwóch lat i nie mam zamiaru z niego rezygnować. Szykujcie się więc na kolejną pieśń pochwalną o kultowym już produkcie - balsamie do twarzy i ciała Cetaphil MD Dermoprotektor.
Nie od początku było jednak tak kolorowo. Po pierwszych testach nie byłam zachwycona, ba! byłam przerażona ilością wyprysków, jakie pojawiły się mi na twarzy. Moja cera nie była wtedy w dobrym stanie, walczyłam z zaskórnikami i stanami zapalnymi, a Cetaphil był prezentem od mojej cioci, która twierdziła, że jest świetny dla cer trądzikowych. Tak też było, ale zrozumiałam to dopiero po pewnym czasie. Wtedy, odstawiłam na jakiś czas ten balsam i dalej dzielnie walczyłam z cerą. Jak się pewnie domyślacie, niewiele się zmieniło.
Jednak niedługo potem miałam nieodparte uczucie wysuszenia skóry. Niby nadal nadmiar sebum stanowiło u mnie spory problem, ale to nieprzyjemne wrażenie ściągnięcia skóry, swędzenie i szorstkość mówiły mi jedno - moja cera jest odwodniona. Wraz z dotychczasową wiedzą, sięgnęłam więc po raz kolejny po Cetaphil i tym razem zostałam już z nim na dobre! Nic tak dobrze nie nawilżało nigdy mojej skóry jak ten produkt. Nawet super ekstra maseczki nie dawały takich efektów! Z dnia na dzień moja skóra na twarzy (używałam i dalej używam go na całą twarz, powieki oraz szyję) stawała się po prostu ładniejsza! Odzyskała miękkość i sprężystość, nawet poprawił się jej koloryt. Zniknęły suche skórki, których usuwanie oczywiście zostawiłam peelingom, zaczęły się jednak pojawiać rzadziej. Po uczuciu suchości i ściągnięcia nie było śladu. A stan cery? Ku mojemu zdziwieniu, im więcej dostarczałam jej nawilżenia, tym bardziej się normalizowała - pryszczy pojawiały się dużo rzadziej, raczej w wyniku nieodpowiednich kosmetyków do makijażu, zaś po zaskórnikach i bolesnych stanach zapalnym nie było już śladu. Możliwe więc, że balsam, który ma za zadanie kompleksowo nawilżyć skórę, działa dobroczynnie na problemy skórne? A jakże! Cetaphil jest produktem niekomedogennym, znaczy to tyle, że nie zawiera w sobie substancji odpowiedzialnych za "zapychanie" porów. Dodatkowo ma w sobie pantenol, który łagodzi wszelkie podrażnienia i stymuluje regenerację naskórka. Dlatego wszelkie problemy skórne tak szybko się goją i znikają! Co więcej jest w nim też składnik antybakteryjny, stąd mniejsza ilość wyprysków i zaskórników, oraz znikające błyskawicznie stany zapalne.
Czemu więc moje pierwsze podejście było nieudane? Teraz, po dłuższym czasie, stwierdzam, że podczas swojego dziewiczego kontaktu z tym kosmetykiem, moja cera zaczęła się po prostu oczyszczać. Wysyp pryszczy był zapewne efektem działania antybakteryjnego oraz odblokowania się porów. Owo oczyszczanie chwilę trwało, ale skutkowało piękniejszą cerą - warto więc chwilę pocierpieć ;). Tym goręcej polecam Cetaphil, jeśli zważycie na fakt, że można go spokojnie stosować nawet przy trądziku. Skierowany jest nie tylko do posiadaczy cer suchych, ale też do każdej innej, która potrzebuje odpowiedniej dawki stałego nawilżenia. Produkt ten mogą też stosować osoby zmagające się z łuszczycą czy atopowym zapaleniem skóry. Jest on niezwykle łagodny, nie podrażnia wrażliwej skóry, zaognionych stanów zapalnych, nawet skaleczeń, nie wywołuje reakcji alergicznych. Taka magia w butelce.
Co jednak jest też dla mnie ważne, poza samym działaniem, otrzymuję też szalenie wydajny i opłacalny kosmetyk, który nie tylko sprawia, że moja cera wygląda coraz lepiej, po który mogę sięgać, kiedy tylko zechcę (czasem używam go zarówno na dzień jak i na noc, czasem tylko na noc), ale również mam produkt fajnie sprawdzający się jako baza pod makijaż. Tutaj jednak warto po nałożeniu chwilę odczekać, aż się wchłonie, a nadmiar odcisnąć w chusteczkę. Jednak nawet pod najcięższym i matującym podkładem, cera pozostaje świetnie nawilżona, a makijaż trzyma się dużo lepiej. Warto też podkreślić, że nie jest tłusty! Nie pozostawia żadnej tłustej czy też lepkiej warstwy. Cetaphilu można używać do pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu, u mnie jest ona dzięki niemu świetnie nawilżona, bardziej napięta, a oczy nie łzawią i nie są podrażnione. Do tej pory zawsze stosowałam specjalne kremy pod oczy, teraz używam tylko tego balsamu. Fajne efekty daje także na spierzchniętych ustach, czy oczywiście na każdym innym skrawku naszego ciała. Zdarzało mi się smarować nim suche łokcie czy obszary skóry dotkniętej alergią lub poparzeniami słonecznymi - zawsze z powodzeniem.
Klasyczna buteleczka balsamu ma aż 250 ml produktu, a kosztuje ok. 35 zł. Deal życia ;)
Polecam, polecam, polecam!
Znacie ten produkt? Jak się u Was sprawdza? Może miałyście do czynienia z innymi kosmetykami Cetaphil?
Nie od początku było jednak tak kolorowo. Po pierwszych testach nie byłam zachwycona, ba! byłam przerażona ilością wyprysków, jakie pojawiły się mi na twarzy. Moja cera nie była wtedy w dobrym stanie, walczyłam z zaskórnikami i stanami zapalnymi, a Cetaphil był prezentem od mojej cioci, która twierdziła, że jest świetny dla cer trądzikowych. Tak też było, ale zrozumiałam to dopiero po pewnym czasie. Wtedy, odstawiłam na jakiś czas ten balsam i dalej dzielnie walczyłam z cerą. Jak się pewnie domyślacie, niewiele się zmieniło.
Jednak niedługo potem miałam nieodparte uczucie wysuszenia skóry. Niby nadal nadmiar sebum stanowiło u mnie spory problem, ale to nieprzyjemne wrażenie ściągnięcia skóry, swędzenie i szorstkość mówiły mi jedno - moja cera jest odwodniona. Wraz z dotychczasową wiedzą, sięgnęłam więc po raz kolejny po Cetaphil i tym razem zostałam już z nim na dobre! Nic tak dobrze nie nawilżało nigdy mojej skóry jak ten produkt. Nawet super ekstra maseczki nie dawały takich efektów! Z dnia na dzień moja skóra na twarzy (używałam i dalej używam go na całą twarz, powieki oraz szyję) stawała się po prostu ładniejsza! Odzyskała miękkość i sprężystość, nawet poprawił się jej koloryt. Zniknęły suche skórki, których usuwanie oczywiście zostawiłam peelingom, zaczęły się jednak pojawiać rzadziej. Po uczuciu suchości i ściągnięcia nie było śladu. A stan cery? Ku mojemu zdziwieniu, im więcej dostarczałam jej nawilżenia, tym bardziej się normalizowała - pryszczy pojawiały się dużo rzadziej, raczej w wyniku nieodpowiednich kosmetyków do makijażu, zaś po zaskórnikach i bolesnych stanach zapalnym nie było już śladu. Możliwe więc, że balsam, który ma za zadanie kompleksowo nawilżyć skórę, działa dobroczynnie na problemy skórne? A jakże! Cetaphil jest produktem niekomedogennym, znaczy to tyle, że nie zawiera w sobie substancji odpowiedzialnych za "zapychanie" porów. Dodatkowo ma w sobie pantenol, który łagodzi wszelkie podrażnienia i stymuluje regenerację naskórka. Dlatego wszelkie problemy skórne tak szybko się goją i znikają! Co więcej jest w nim też składnik antybakteryjny, stąd mniejsza ilość wyprysków i zaskórników, oraz znikające błyskawicznie stany zapalne.
Czemu więc moje pierwsze podejście było nieudane? Teraz, po dłuższym czasie, stwierdzam, że podczas swojego dziewiczego kontaktu z tym kosmetykiem, moja cera zaczęła się po prostu oczyszczać. Wysyp pryszczy był zapewne efektem działania antybakteryjnego oraz odblokowania się porów. Owo oczyszczanie chwilę trwało, ale skutkowało piękniejszą cerą - warto więc chwilę pocierpieć ;). Tym goręcej polecam Cetaphil, jeśli zważycie na fakt, że można go spokojnie stosować nawet przy trądziku. Skierowany jest nie tylko do posiadaczy cer suchych, ale też do każdej innej, która potrzebuje odpowiedniej dawki stałego nawilżenia. Produkt ten mogą też stosować osoby zmagające się z łuszczycą czy atopowym zapaleniem skóry. Jest on niezwykle łagodny, nie podrażnia wrażliwej skóry, zaognionych stanów zapalnych, nawet skaleczeń, nie wywołuje reakcji alergicznych. Taka magia w butelce.
Co jednak jest też dla mnie ważne, poza samym działaniem, otrzymuję też szalenie wydajny i opłacalny kosmetyk, który nie tylko sprawia, że moja cera wygląda coraz lepiej, po który mogę sięgać, kiedy tylko zechcę (czasem używam go zarówno na dzień jak i na noc, czasem tylko na noc), ale również mam produkt fajnie sprawdzający się jako baza pod makijaż. Tutaj jednak warto po nałożeniu chwilę odczekać, aż się wchłonie, a nadmiar odcisnąć w chusteczkę. Jednak nawet pod najcięższym i matującym podkładem, cera pozostaje świetnie nawilżona, a makijaż trzyma się dużo lepiej. Warto też podkreślić, że nie jest tłusty! Nie pozostawia żadnej tłustej czy też lepkiej warstwy. Cetaphilu można używać do pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu, u mnie jest ona dzięki niemu świetnie nawilżona, bardziej napięta, a oczy nie łzawią i nie są podrażnione. Do tej pory zawsze stosowałam specjalne kremy pod oczy, teraz używam tylko tego balsamu. Fajne efekty daje także na spierzchniętych ustach, czy oczywiście na każdym innym skrawku naszego ciała. Zdarzało mi się smarować nim suche łokcie czy obszary skóry dotkniętej alergią lub poparzeniami słonecznymi - zawsze z powodzeniem.
Klasyczna buteleczka balsamu ma aż 250 ml produktu, a kosztuje ok. 35 zł. Deal życia ;)
Polecam, polecam, polecam!
Znacie ten produkt? Jak się u Was sprawdza? Może miałyście do czynienia z innymi kosmetykami Cetaphil?