Nie jestem wielką fanką ocieplania i opalania twarzy. Może dlatego, że większość brązerów tego typu wygląda na mnie i moim bladym licu dość ceglaście i za nic nie przypomina to naturalnej opalenizny. Wyobraźcie więc sobie białą twarz pokrytą pomarańczowymi plamami - nie wygląda to zbyt dobrze, prawda? Ostatnio w moje ręce wpadł pewien paseczkowy puder rozświetlający, który jednak w praktyce okazał się być dla mnie subtelnym, słonecznym, pięknym i połyskliwym... brązerem ;) Mowa o KOBO Professional Illuminating Powder Palette.
Paletka to małe kwadratowe cacko (wielkości innych produktów do twarzy marki) zawierająca w sobie sprasowany puder z pięcioma, ułożonymi w paseczki odcieniami. Mamy tutaj śliczny, ciepły róż, jasny cieplutki brąz, nieco ciemniejszy brąz, ale tylko odrobinę chłodniejszy od poprzedniego, jasny beż i bananowy. Zmieszane tworzą dość jasny, złocisty brąz przypominający nadmorską opaleniznę. Pigmentacja niby jest dobra, ale to nie jest kosmetyk, który daje mocny i super kryjący kolor, raczej jest on lekki i pięknie daje się rozblendować. Jest to produkt rozświetlający, nie jest to jednak typowa satyna, ani też połysk przypominający taflę - tutaj, jeśli się dobrze przyjrzymy, widać malutkie, migoczące drobinki, które nadają skórze bardzo świeży, promienny efekt.
Okej, jest to więc dość ciepły (i na miarę mojego bladego lica także ciemny) puder, nieco złocisty, a na dodatek nie brakuje mu błysku... Jak więc go używam? Tradycyjnie jako puder brązujący - podkreślam nim policzki, owal twarzy, nos. Sprawdza się u mnie wtedy, kiedy chcę dodać sobie odrobinę koloru, a jednocześnie delikatnie wykonturować (choć wiadomo, że tutaj efekt nie będzie tak dobry, jakbym użyła chłodnego odcienia brązu). Nie potrzebuję już też używać różu do policzków. Na mojej cerze kolor jest dość widoczny, ale zaobserwowałam też, że pigment pięknie się rozciera, nie tworzy plam i wygląda całkiem przyzwoicie. Nie taki więc straszny tej Illuminating Powder jak mi się z początku wydawało ;)
Tę śliczną mozaikę kupicie w Drogeriach Natura za 24,99 zł (za 8 gram produktu).
Lubicie tego typu produkty do makijażu? Używacie brązerów do opalania/ocieplania twarzy? :)
Paletka to małe kwadratowe cacko (wielkości innych produktów do twarzy marki) zawierająca w sobie sprasowany puder z pięcioma, ułożonymi w paseczki odcieniami. Mamy tutaj śliczny, ciepły róż, jasny cieplutki brąz, nieco ciemniejszy brąz, ale tylko odrobinę chłodniejszy od poprzedniego, jasny beż i bananowy. Zmieszane tworzą dość jasny, złocisty brąz przypominający nadmorską opaleniznę. Pigmentacja niby jest dobra, ale to nie jest kosmetyk, który daje mocny i super kryjący kolor, raczej jest on lekki i pięknie daje się rozblendować. Jest to produkt rozświetlający, nie jest to jednak typowa satyna, ani też połysk przypominający taflę - tutaj, jeśli się dobrze przyjrzymy, widać malutkie, migoczące drobinki, które nadają skórze bardzo świeży, promienny efekt.
Okej, jest to więc dość ciepły (i na miarę mojego bladego lica także ciemny) puder, nieco złocisty, a na dodatek nie brakuje mu błysku... Jak więc go używam? Tradycyjnie jako puder brązujący - podkreślam nim policzki, owal twarzy, nos. Sprawdza się u mnie wtedy, kiedy chcę dodać sobie odrobinę koloru, a jednocześnie delikatnie wykonturować (choć wiadomo, że tutaj efekt nie będzie tak dobry, jakbym użyła chłodnego odcienia brązu). Nie potrzebuję już też używać różu do policzków. Na mojej cerze kolor jest dość widoczny, ale zaobserwowałam też, że pigment pięknie się rozciera, nie tworzy plam i wygląda całkiem przyzwoicie. Nie taki więc straszny tej Illuminating Powder jak mi się z początku wydawało ;)
Tę śliczną mozaikę kupicie w Drogeriach Natura za 24,99 zł (za 8 gram produktu).
Lubicie tego typu produkty do makijażu? Używacie brązerów do opalania/ocieplania twarzy? :)