niedziela, 15 stycznia 2017

Lakiery hybrydowe i pyłki do zdobień od NEESS - czy warte są grzechu?

Wiecie, że i ja wpadłam w złe i niedobre sidła zastawione przez producentów lakierów hybrydowych i po prostu nie potrafię się obyć bez ich produktów na paznokciach. W końcu mój manicure nigdy jeszcze nie był tak trwały przez długi czas, a pazury mocne i długie. I mimo wielu godzin spędzonych na usuwaniu, piłowaniu, nadbudowywaniu (ach ta okropna płasko-wklęsła płytka), malowaniu i zdobieniu - robię to nadal, uparcie, a to już o czymś świadczy. Próbowałam już kilku marek jeśli chodzi o lakiery hybrydowe, bazy, topy etc. - o niektórych z nich możecie poczytać na blogu, o innych napiszę w przyszłości. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć nieco więcej o produktach marki NEESS.


NEESS jest dość młodą marką na rynku, za nią stoi już nieco bardziej znana firma Donegal. Jeśli chodzi o samą markę, muszę przyznać, że ujęła mnie nowoczesnością, prostotą połączoną z "funem", boskim kolorem przewodnim, a także ciekawymi i nietypowymi nazwami odcieni, które są... polskie (a to niestety nadal rzadkość)! Znajdziemy tam takie gagatki, jak: różowy kabriolet, niebo nad Paryżem, nieśmiała mięta, milczący fiolet, biała dama, hip hop róż, tango z mango, czy też chcesz beż. Gama kolorystyczna jest całkiem różnorodna, znajdziemy tutaj zarówno spokojniejsze odcienie, jak i żywsze, a na pewno sporo tych modnych. Jeśli jednak chodzi o wykończenia, tutaj fanki przeróżnych efektów nie będą do końca zaspokojone - mamy niewielki wybór, bo większość lakierów ma kremowe wykończenie, kilka ma drobinki, a jeszcze parę z nich to neony. Ale ale, marka niedawno wprowadziła do asortymentu także mnóstwo fajnych błyskotek do zdobienia - neonowe pyłki, efekty syrenki, tęczy, magpie, flash i holo. Nie jest więc aż tak nudno :) Oczywiście w asortymencie nie brakuje preparatów pomocniczych - cleanera, removera, oliwek, a także wyjątkowo pożądanych - strong base (hard) czy też top no wipe.


Ja otrzymałam od marki takie oto produkty. Jak widzicie, prócz bazy, topu i primera (oraz potrzebnego oczywiście cleanera czy pilniczków - ale niestety bez bloczka czy removera) dostałam dwa piękne i bardzo trafione w mój gust lakiery hybrydowe - fioletowa inspiracja oraz rock&róż, a także dwa pyłki - srebrny efekt tęczy i efekt syrenki (transparentny). Za pomocą tych kosmetyków stworzyłam dwa manicury, które pokazywałam Wam już na blogu i w socialach.


Dla tych co nie widzieli, podlinkowałam poniższe zdjęcia, zaprowadzą Was więc one do odpowiednich postów.

Fioletowa inspiracja oraz srebrny efekt tęczy


Rock&róż oraz efekt syrenki


Wracając do tematu, czyli moich wrażeń ze stosowania produktów NEESS, zacznę od bazy, która, mówiąc krótko, przypadła mi do gustu. Podoba mi się jej konsystencja - jednocześnie na tyle rzadka, że nie jest oporna podczas malowania i nie ściąga się z końcówek, i na tyle gęsta, że nie rozlewa się na skórki. Mały, krótki pędzelek zdecydowanie ułatwia malowanie - a płytkę, przypomnę, mam wyjątkowo małą i raczej wąską.


Top (zwykły, wymagający przemywania cleanerem) niespecjalnie się u mnie sprawdził. Po pierwsze jest zbyt rzadki, potrafi się więc rozlewać, a naprawdę mógłby tego nie robić. Trudno nałożyć go też ciut więcej - lubię gdy top porządnie przykrywa kolor, chroniąc go odpowiednio przez ścieraniem i blaknięciem i dodatkowo odrobinę utwardza cały manicure. Tutaj niestety muszę kłaść nawet 3 warstwy (cienkie, ale jednak), żeby top nie tylko sensownie się trzymał, ale i ładnie błyszczał. Przy jednej warstwie produktu jest niestety jakiś taki matowy i bez wyrazu, a do tego mocniej się rysuje.


Kolorowe lakiery hybrydowe za to zrobiły na mnie świetne wrażenie. Mają idealną konsystencję i naprawdę maluje się nimi bezproblemowo. Dodatkowo krycie i pigmentacja są na wysokim poziomie, wystarczają dwie cieniutkie warstwy lakieru do idealnego pokrycia płytki paznokcia. A kolory są mocne i piękne! Zero smug, zero prześwitów, idealne kremowe cuda. Jedynie mam wrażenie, że nie do końca utwardzają mi się pod moją lampą (Semilac 6W), bo gdy pokrywałam utwardzony kolor topem, pędzelek potrafił się ładnie brudzić. Może to być też wina lampy, która jest albo za słaba, albo już za słaba ;) Jak kiedyś będę mieć inną zabawkę do utwardzania, nie omieszkam tego sprawdzić. Z całego serca mogę też Wam polecić oba kolory - zarówno ten głęboki i niezwykle ujmujący fiolet fioletowa inspiracja, jak i nieco słodki, ale dalej fajny i wyjątkowo "nośny" róż rock&róż.


Z primerem bezkwasowym tj. soft (i primerem w ogóle) miałam do czynienia pierwszy raz. Jednak stwierdzam, że na moich paznokciach hybrydy trzymają się na tyle dobrze, że żadnego primera nie potrzebuję. Czemu to mówię? Dlatego, że cudem ściągnęłam hybrydę z paznokci, na których zastosowałam primer, gorzej - nie obyło się bez szkód. A specjalnie podczas robienia pierwszego manicuru z produktami NEESS nie stosowałam niczego więcej, żadnego utwardzania czy nadbudowywania płytki. Primer jednak sobie zostawię i będę stosować pod paznokcie nadbudowywane, nad którymi w końcu męczę się najdłużej, a z których hybrydy nie ściągam w klasyczny sposób (za pomocą acetonu), a jedynie spiłowuję kolor i dobudowuję braki. Wtedy będę mieć większą pewność, że lakiery wytrzymają dłużej i więcej.


Cleaner zaś, jak to cleaner, to rozwodniony alkohol z dodatkiem zmiękczaczy, czy też składników łagodzących, a w tym przypadku także perfum. Nie pomylę się zbyt mocno, jeśli powiem, że ten pachnie cukierkami pudrowymi albo gumą balonową :)


A jeśli zaś chodzi o pyłki - cóż, pyłki jak pyłki ;) Na pewno da się dzięki nim uzyskać piękny efekt i różne rodzaje zdobień. Mnie szczególnie przypadła do gustu owa syrenka, bądź co bądź, pierwsza w moich zasobach, ale nie ostatnia! Mieni się obłędnie i tak powinno być.


Trwałość tych produktów u mnie jest dobra, ale porównuję je jedynie do innych lakierów (tj. nie sprawdzałam trwałości na innych paznokciach niż moje), widzę, że nic nie odpryskuje, nie odłazi, nic się nie zapowietrza i nie ściera. Tyle że nie chodziłam po skalistych górach i nie spędzałam całych dni na basenie, więc na 100% nie mam pewności, że nic się z nimi po takich zabawach nie stanie. Jak dla mnie - są dobre i poza topem (chyba że lubicie takie) godne polecenia. 


Produkty NEESS można kupić na ich stronie internetowej, stacjonarnie nie mam pojęcia, czy gdzieś są dostępne, a jak tak to gdzie. Ceny produktów są znośne - za kolorowy lakier zapłacimy 29,99 zł (za 8 ml pojemności), tyle samo za bazę i top oraz także za hard (!), za primery 14,90 zł, a za top no wipe tylko 32,99 zł. Pyłki to koszt 6,90 zł - 34,19 zł, więc czasem super, czasem w normie (mając w tle inne marki). Ogółem konkurencyjnie? A jakże.

Moje wrażenia są więc raczej pozytywne, pomijając top, wszystkie produkty sprawdziły się u mnie bardzo dobrze! Kolory są śliczne, myślę że to nie koniec mojej przygody z lakierami tej marki - chętnie popatrzę sobie na swatche innych odcieni ;) Wam polecam to samo!

Znacie tę markę? Jak się u Was spisuje? Dajcie koniecznie znać w komentarzach! :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...