Witajcie,
znacie już poczwórne paletki cieni My Secret Natural Beauty? Pora na kolejną propozycję z serii - tym razem wersja karnawałowa "Party Time".
Pierwsza i jednocześnie znacząca różnica, która wyróżnia tę paletkę na tle pozostałych, to fakt, że nie posiada ona wyłącznie matowych cieni. Mat jest tylko jeden, w postaci ciepłego fioletu (który przy rozcieraniu na zdjęciach przy lampie wpadać będzie w róż), następnie idąc krokiem wykończenia, mamy śliczny jasny beż, taki waniliowy, lekko satynowy i z bardzo małymi, rozświetlającymi drobinkami, następnie jest delikatna perła i jaśniutki, złoty cień (który może też równie dobrze służyć jako rozświetlacz), a na końcu piękna, metaliczna miedź.
Cienie mają bardzo przyjemną strukturę, mat jest oczywiście dość suchy, ale jednocześnie nie sprawia problemów podczas malowania (może się lekko osypywać, dlatego warto pamiętać, żeby strząchnąć nadmiar cienia z pędzla przez nałożeniem go na powiekę) - pigmentację ma zabójczą, satyna jest mięciutka, kremowa i puszysta (całkiem dobrze napigmentowana), perła równie kremowa (o świetnej pigmentacji), a metalik należy do tych bardziej zbitych, ale mokrych cieni, i warto dodać że genialnie napigmentowanych.
Muszę przyznać, że paletka jest bardzo fajna w obsłudze, nie sprawia mi problemów, pomijając fakt, że przy śliwce trzeba uważać. Cienie świetnie się rozcierają, nie blakną przy tym, dobrze nakładają, a także są trwałe - zdarzyło mi się ostatnio pomalować nimi i zapomnieć użyć bazy, a mimo to pozostały na swoim miejscu długi czas!
Zdjęcie przy lampie:
Paletki te nie posiadają lusterka, za to mamy przezroczyste wieczko, które ułatwia szukanie właściwej sztuki. Mają również w zestawie małą pacynkę, ale jak wiecie, ja z nich bardzo rzadko korzystam, więc już zdążyły mi się one wszystkie zawieruszyć ;)
Myślę, że Party Time to fajne rozwiązanie dla tych z Was, które dotąd unikały szaleństw w makijaży i mają chęć w końcu spróbować, ale nie tylko - przez fakt, że ma dość oryginalne odcienie (i ich wykończenia) sprawdzi się także u starej wyjadaczki :D
Paletkę możecie zakupić w Drogeriach Natura za zawrotną kwotę 11,99 zł (za 8,5 grama produktów).
znacie już poczwórne paletki cieni My Secret Natural Beauty? Pora na kolejną propozycję z serii - tym razem wersja karnawałowa "Party Time".
Pierwsza i jednocześnie znacząca różnica, która wyróżnia tę paletkę na tle pozostałych, to fakt, że nie posiada ona wyłącznie matowych cieni. Mat jest tylko jeden, w postaci ciepłego fioletu (który przy rozcieraniu na zdjęciach przy lampie wpadać będzie w róż), następnie idąc krokiem wykończenia, mamy śliczny jasny beż, taki waniliowy, lekko satynowy i z bardzo małymi, rozświetlającymi drobinkami, następnie jest delikatna perła i jaśniutki, złoty cień (który może też równie dobrze służyć jako rozświetlacz), a na końcu piękna, metaliczna miedź.
Cienie mają bardzo przyjemną strukturę, mat jest oczywiście dość suchy, ale jednocześnie nie sprawia problemów podczas malowania (może się lekko osypywać, dlatego warto pamiętać, żeby strząchnąć nadmiar cienia z pędzla przez nałożeniem go na powiekę) - pigmentację ma zabójczą, satyna jest mięciutka, kremowa i puszysta (całkiem dobrze napigmentowana), perła równie kremowa (o świetnej pigmentacji), a metalik należy do tych bardziej zbitych, ale mokrych cieni, i warto dodać że genialnie napigmentowanych.
Muszę przyznać, że paletka jest bardzo fajna w obsłudze, nie sprawia mi problemów, pomijając fakt, że przy śliwce trzeba uważać. Cienie świetnie się rozcierają, nie blakną przy tym, dobrze nakładają, a także są trwałe - zdarzyło mi się ostatnio pomalować nimi i zapomnieć użyć bazy, a mimo to pozostały na swoim miejscu długi czas!
Zdjęcie przy lampie:
Paletki te nie posiadają lusterka, za to mamy przezroczyste wieczko, które ułatwia szukanie właściwej sztuki. Mają również w zestawie małą pacynkę, ale jak wiecie, ja z nich bardzo rzadko korzystam, więc już zdążyły mi się one wszystkie zawieruszyć ;)
Myślę, że Party Time to fajne rozwiązanie dla tych z Was, które dotąd unikały szaleństw w makijaży i mają chęć w końcu spróbować, ale nie tylko - przez fakt, że ma dość oryginalne odcienie (i ich wykończenia) sprawdzi się także u starej wyjadaczki :D
Paletkę możecie zakupić w Drogeriach Natura za zawrotną kwotę 11,99 zł (za 8,5 grama produktów).
I jeszcze Party Time w towarzystwie pozostałych paletek (fioletowa, czyli Night Out jest w rzeczywistości odrobinę cieplejsza):
Oraz oczywiście przykładowe makijaże!
Pierwszy z nich to taki śliwkowy dymek, lekko rozświetlony w wewnętrznych kącikach miedzią oraz tym pięknym, jasnym złotem, a roztarty rzecz jasna beżem. Do tego czarna kreska (można ją pominąć) i sztuczne rzęsy. Bardzo prosty i bardzo efektowny makijaż, który wymaga niestety albo nieskazitelnej (nie zaczerwienionej cery) albo dobrego makijaży twarzy z użyciem mocno kryjących produktów ;) Śliwkowe oko zestawiłam z mandarynkową pomarańczą na ustach, co dało całkiem fajny, a na pewno nietypowy efekt.
Na powiekach paletka My Secret Party Time, rzęsy Neicha 519, liner My Secret w pisaku, a na ustach kredka KOBO 110 Orange Kiss maźnięta lekko półtransparentną pomadką JOKO J68, reszta - standardowa ;))
Drugi makijaż wyszedł mi już dość fantazyjnie, taki wycieniowany zawijas ;) Zaczęłam od rozświetlenia wewnętrznego kącika, gdzie prócz beżu nałożyłam to jasne, perłowe złoto, następnie mniej więcej do połowy powieki nałożyłam tę cudowną miedź, i dalej poszła już śliwka, a zawijas bez zbędnych ceregieli "zawinęłam" za pomocą pędzelka, dolna powieka to głównie śliwkowy cień lekko potraktowany od wewnętrznej strony złotem. Do tego licha kreska zrobiona i połówki rzęs. A na ustach - kredkowe ombre w pomarańczowo-fioletowawym duecie.