Nie da się ukryć, że od pewnego czasu marka My Secret raczy nas samymi smakołykami. Jedną z nowości jest Khol Kajal Eyeliner w pięciu kolorach. Czy jednak te kredki się u mnie sprawdziły i czy warto je kupić, dowiecie się w dalszej części posta!
Te magiczne eyelinery to nic innego jak kolorowe kredki do oczu, które raczej tylko wyglądem mają przypominać tradycyjne kajale, nie są bowiem aż tak mocne. Jednak nie można im zarzucić kiepskiej pigmentacji, bo ta jest całkiem niezła. Choć prawdę mówiąc nie jest taka sama w przypadku wszystkich kolorów. A tych jest pięć - mamy tutaj standardową czerń i brąz oraz trzy bardziej odważne odcienie niebieskości i zieleni. Brakuje mi trochę w tym zestawieniu śliwki, ewentualnie grafitu. Niemniej jednak barwy są bardzo ładne i trafiły w mój gust!
Czerń wymaga kilku pociągnięć, żeby wydobyć całą jej głębię, jednak stanowi fajną bazę pod smoky. Brąz zaś jest dość nietypowy, bo całkiem jasny! Ma ładną, orzechową barwę i fajną pigmentację. Następny w kolejności jest granat, który zachwycił mnie odcieniem, ale zdecydowanie mógłby być mocniej nasycony. Zieleń okazała się zaś być raczej chłodna i dość intensywna, ma w sobie też odrobinę z perły, ale mimo to wygląda bardzo elegancko. Gwoździem programu jest zaś dla mnie ostatnia kredka - cudowna morskość, która zawróciła mi w głowie! Również ma w sobie delikatną perłę, ale praktycznie jej nie widać. Za to jej pigmentacja to cud, miód, orzeszki!
Co jak co, ale te kredki mają świetną konsystencję - bardzo dobrze rozprowadzają się na skórze i fajnie sprawdzają do podbijania cieni do powiek. Lubię też je stosować na linii wodnej - nie podrażniają oczu, a do tego w miarę dobrze się trzymają. Mały minus za to, że nie są wykręcane, ale w sumie wystarczy dobra temperówka i problem znika.
Poniżej turkusowa kredka w akcji - spójrzcie tylko, jak świetnie prezentuje się na linii wodnej!
Niska cena - 10,99 zł (2,2 g) za sztukę tylko zachęca do zakupu. Może nie są to super mocne kajale, ale na pewno godne uwagi kredki. Kupicie je tylko w Drogeriach Natura.
Te magiczne eyelinery to nic innego jak kolorowe kredki do oczu, które raczej tylko wyglądem mają przypominać tradycyjne kajale, nie są bowiem aż tak mocne. Jednak nie można im zarzucić kiepskiej pigmentacji, bo ta jest całkiem niezła. Choć prawdę mówiąc nie jest taka sama w przypadku wszystkich kolorów. A tych jest pięć - mamy tutaj standardową czerń i brąz oraz trzy bardziej odważne odcienie niebieskości i zieleni. Brakuje mi trochę w tym zestawieniu śliwki, ewentualnie grafitu. Niemniej jednak barwy są bardzo ładne i trafiły w mój gust!
Czerń wymaga kilku pociągnięć, żeby wydobyć całą jej głębię, jednak stanowi fajną bazę pod smoky. Brąz zaś jest dość nietypowy, bo całkiem jasny! Ma ładną, orzechową barwę i fajną pigmentację. Następny w kolejności jest granat, który zachwycił mnie odcieniem, ale zdecydowanie mógłby być mocniej nasycony. Zieleń okazała się zaś być raczej chłodna i dość intensywna, ma w sobie też odrobinę z perły, ale mimo to wygląda bardzo elegancko. Gwoździem programu jest zaś dla mnie ostatnia kredka - cudowna morskość, która zawróciła mi w głowie! Również ma w sobie delikatną perłę, ale praktycznie jej nie widać. Za to jej pigmentacja to cud, miód, orzeszki!
Co jak co, ale te kredki mają świetną konsystencję - bardzo dobrze rozprowadzają się na skórze i fajnie sprawdzają do podbijania cieni do powiek. Lubię też je stosować na linii wodnej - nie podrażniają oczu, a do tego w miarę dobrze się trzymają. Mały minus za to, że nie są wykręcane, ale w sumie wystarczy dobra temperówka i problem znika.
Poniżej turkusowa kredka w akcji - spójrzcie tylko, jak świetnie prezentuje się na linii wodnej!
Niska cena - 10,99 zł (2,2 g) za sztukę tylko zachęca do zakupu. Może nie są to super mocne kajale, ale na pewno godne uwagi kredki. Kupicie je tylko w Drogeriach Natura.
Macie te kredki? Jak Wam się podobają ich odcienie? :)