Witajcie,
mocny i trwały kolor na ustach to jedna z rzeczy, które uwielbiam w makijażu wyjątkowo mocno! Do tej pory jakoś nie po drodze było mi z wszelkimi "wspomagaczami", cudami które przedłużałyby trwałość szminek - dlatego też, przyznaję bez bicia, pierwszy raz używałam konturówek do ust za sprawą ambasadorskiej paczki od Pierre Rene ;).
Wracając do meritum - dziś będzie więc o moich pierwszych ale za to świetnych konturówkach Pierre Rene lip matic. Posiadam (na razie) dwa kolory - klasyczną czerwień (numer 04) z niewielką ilością rozświetlających drobinek, które jednak nie rzucają się jakoś mocno w oczy oraz piękną fuksję (numer 05) - obie o matowym wykończeniu.
Kredki dostępne są w 5 dość klasycznych, bo najbardziej uniwersalnych i najczęściej używanych odcieniach, można je kupić choćby na stronie PierreRene.pl za 10,99 zł za sztukę.
Są wysuwane! Tak, to co tygryski lubią najbardziej ;) Trzeba jednak uważać, żeby nie wysunąć za mocno kredki, bo wtedy podczas malowania ust potrafi się złamać. Kredki są dość miękkie, kremowe, gładko suną po ustach - malowanie nimi nie sprawia żadnych problemów. Mają małe średnice, przez co są szczegółowe i spokojnie można nimi ładnie zarysować (lub wręcz narysować) kontur ust. Są świetnie napigmentowane! Dają mocny, jednolity kolor - przez co genialnie wyglądają również na ustach solo. Co do trwałości - tutaj również zachwyt, obiecane 6 godzin przez producenta jest całkowicie realne - oczywiście trzeba wziąć pod uwagę niektóre czynniki, które obniżą nam tę trwałość. Niemniej jednak konturówki są i tak mega odporne - nie rozmazują się, nie odbijają na szklankach, picie wytrzymują bez uszczerbku, niestety jedzenia do końca nie - zostają tylko na brzegu ust robiąc nam "pamelę", za to pigment wżera się w usta, więc niewielka ilość koloru na wargach pozostaje i tak.
Przedłużają także trwałość szminek na nie nałożonych, pięknie wyglądają z nałożonymi nań np. brokatowymi błyszczykami (co zobaczycie na przykładzie poniżej).
Jednak wydajność jest taka sobie - na jej plus idzie na pewno pigmentacja i trwałość, na minus waga produktu - 0,4 grama, a ważność produktu od otwarcia 24 miesiące - w tym czasie więc na pewno uda się ją zużyć :D. Tym bardziej, jeśli będziecie używać ich jak ja - na całe usta.
I jeszcze swatche w świetle chłodniejszym i cieplejszym (oba zdjęcia robione przy lampie) - czerwień jest typowa, klasyczna, neutralna w stronę chłodniej (dostępna jest też cieplejsza, z nutką pomarańczy), fuksja za to to oczywiście piękny, chłodny róż, ciemniejszy niż by się mogło wydawać i bardzo twarzowy.
Na ustach prezentują się następująco:
Fuksja!
Fuksja!
Czerwień!
I z błyszczykiem Pierre Rene Chic Gloss nr 14 Salsa Red.
Jedyne czego żałuję to fakt, że nie ma więcej odcieni w ofercie - liczę więc na kolejne! I polecam, radośnie polecam! :)
A jakie są Wasz ulubione konturówki? :D