Witam,
dziś o kolejnym świetnym produkcie Pierre Rene, który spokojnie można zaliczyć do grona profesjonalnych - puder ryżowy! Pudry sypkie tej marki zyskały obecnie nowe opakowania - są lżejsze (idealne do kufra), bardziej szczelne, o prostszym, ładniejszym designie. "Wypadł" nietwarzowy odcień Sun Brown, "wpadł" natomiast bohater dzisiejszego posta, rice powder. Pozostały na stanowisku wersja transparentna (z nieco większą gramaturą) oraz pearl beige.
Puder ryżowy no 00 to 8 gram białego, bardzo drobno zmielonego, delikatnego proszku/pyłku. Jest dużo mocniej zmielony niż wiele produktów sypkim, z którymi miałam do czynienia. Pomimo koloru - nie bieli skóry, po paru chwilach od nałożenia idealnie stapia się z podkładem.
Świetnie matuje! Ostatnio moja cera lekko świruje (pamiętam jeszcze te czasy, kiedy mogłam ją nazwać suchą), mocniej przetłuszcza się w strefie T - puder więc nakładam, a raczej delikatnie wklepuję puszystym puszkiem ;) właśnie na tę okolicę, pomijając przy tym resztę twarzy wcześniej lekko utrwaloną zwykłym sypkim pudrem (reszta nie potrzebuje aż tak silnego matowienia). W taki sposób uzyskuję matowy (choć nie płaski) efekt na twarzy na większość dnia - czyli jedne wielkie WOW. Przetrwał nawet "gorącą, rodzinną, świąteczną atmosferę"... if you know what I mean ;) Jest to najsilniej matujący puder, jaki miałam, więc zadowolenie moje nie bierze się znikąd.
Nie zauważyłam, żeby wysuszał skórę, nie podrażnia jej ani nie zapycha. Myślę, że nie rozstanę się z nim jeszcze przez długo, i długi też czas minie nim będę musiała kupić kolejne opakowanie - bo puder okazał się być bardzo wydajny!
Nieco liche z pozoru opakowanie, które okazuje się być całkiem solidne, nie posiada żadnego puszka - jeśli lubicie taką formę aplikacji tego typu pudrów radzę więc dokupić, ew. można go wklepywać oczywiście pędzlem ;) Puder kosztuje na stronie PierreRene.pl (w drogeriach jakieś kilka złotych więcej) raptem 11,78 zł 14,49 zł! Uważam, że jest godny uwagi i polecenia!