Witam,
jedną z godnych uwagi nowości Pierre Rene są sypkie cienie, czy też raczej pigmenty. Dostępne w 22 pięknych odcieniach. Mamy tutaj 5 glitterów i aż 17 sypkich cieni.
Cienie należą do tych mocno błyszczących - mamy tutaj metaliki i mocne perły. Różnią się też nieco konsystencją, niektóre są bardziej mokre, inne odrobinę bardziej suche, jedne grubiej - inne drobniej zmielone. Najlepiej maluje mi się z tymi mokrymi i z drobniejszymi, te które bardziej przypominają brokat siłą rzeczy potrzebują lepszej, bardziej przyczepnej bazy. To samo jest oczywiście z glitterem, który najlepiej przyklejać z pomocą duraline czy kleju, albo chociaż przynajmniej na klejącą się lub tłustą bazę czy kajal.
Jestem szczęśliwą posiadaczką aż czterech sztuk tych pięknot - dwie z nich przybyły do mnie w ambasadorskiej paczce, dwie otrzymałam przy okazji spotkania blogerskiego.
Moje odcienie to:
Loose Glitter nr 09 - to nic innego jak leciutki, drobny (drobniejszy niż typowy) brokat. Jest jednak zrobiony z lekko przezroczystej folii, przez co pogłębia się to wrażenie subtelności. Odcień - niebieski, ma w sobie coś z turkusu (pozbawiony jest jednak zielonych tonów), to bardziej intensywny błękit. Mieni się na odcienie niebieskości, zieleni i fioletów. Pięknie będzie wyglądał w wielu makijażach - od tych intensywnych, sylwestrowych, karnawałowych, aż po typowe wieczorowe makijaże, czy to na całej ruchomej powiece, na dolnej czy też jako akcent w kącikach wewnętrznych.
Bardzo przypomina mi niedawny limitowany glitter do paznokci z My Secret, nie zbiera się jednak (na szczęście) w grudki, lepiej spisuje się więc w makijażu, ale oczywiście można go stosować również do zdobienia paznokci. Myślę, że pozostałe odcienie tamtych limitowanych glitterów znajdziecie obecnie w ofercie Pierre Rene - więc jeśli wtedy tych cudeniek nie dorwałyście, polecam serdecznie! Zapraszam raz jeszcze do notki o glitterach :)
Loose Eyeshadow nr 15 - choć jest to chłodny, ciemny brudny i szarawy szmaragd, czy też chłodna, srebrzysta oliwka (miałam jeszcze pomysł z choinką, świerkowy?) aparat uparcie widzi go jako ciemny i brudny ale... błękit. I tak też zwykle będzie wyglądał w moich makijażach ;) Jest bardzo drobno zmielony i ma wyjątkowo dobrą przyczepność. To piękna perła, cudownie odbija światło, ale na upartego przyda się również w makijażu dziennym, choćby w głównej roli w smoky eye.
Loose Eyeshadow nr 20 - najpiękniejszy jak dla mnie cień z całej czwórki, cudowne miedziane złoto! Choć jest nieco grubiej zmielone niż oliwka, to świetnie się nakłada, bo jego konsystencja jest wyjątkowo mokra i kremowa. Wykończenie - mocno metaliczne, ale nie tandetne, zupełnie piękne! Genialnie wygląda zarówno w głównej roli, jak i jako akcent choćby na dolnej powiece.
Loose Eyeshadow nr 24 (czy też nr 23 pod jakim widnieje na stronie) - to śliczny, trochę cukierkowy jasny i raczej chłodny róż. Niestety gorzej się nakłada, bo pomijając błyszczącą bazę posiada również srebrne drobinki brokatu. Jest też niestety nieco bardziej suchy niż poprzednie dwa cienie. Choć jest naprawdę cudny, nie mam na niego większego pomysłu - może spróbuję standardowo z brązami?
Podczas nakładania pigmenty te mogą się osypywać, na pewno też wiele zależy od Waszej techniki oraz użytych pędzli, mimo wszystko lepiej uważać, żeby nie zepsuć takim "szczegółem" całego makijażu. Mimo wszystko jak na sypańce użytkują się całkiem dobrze. Na pewno zachwyca pigmentacja, na pewno odcienie a także cudowne wykończenia!
Cacka te szokują pięknymi odcieniami ale przede wszystkim ceną i pojemnością, już za 8,99 zł możecie stać się posiadaczkami wielkiego słoiczka zawierającego odpowiednio 5 gram cienia albo 7 gram brokatu! Cienie oczywiście spokojnie dacie radę wykorzystać w wielu makijażach, użyć do artystycznych prac, brokaty zaś stosować oczywiście z powodzeniem możecie również do ozdabiania paznokci.
W opakowaniach brakuje mi jednak sitek - niestety podczas odkręcania (tym bardziej nieuważnego) odrobina produktu ląduje na podłodze czy stole, fajnie by więc było gdyby jakieś dodano!
Wypadałoby pokazać również swatche! :D
Mam nadzieję też, że gama kolorystyczna będzie sukcesywnie poszerzana, nie miałabym nic przeciwko pojawieniu się większej ilości fioletów na przykład ;) Póki co czaję się powoli na kilka kolejnych odcieni - choćby szampański 06, niebieskości 17 i 18, czy też soczystą zieleń 14. Ciekawie prezentują się według mnie też odcienie 04, 05 czy 19 - na pewno znajdą liczną grupę zwolenniczek!
Produkty te możecie zakupić na stronie internetowej Pierre Rene TUTAJ, albo w szafach marki np. w Drogeriach Natura, albo w innych punktach - lista TUTAJ.
***
Miałyście już może okazję używać tych cieni czy glitterów? Jakieś odcienie wpadły Wam oko? Skusicie się na zakupy? :)