sobota, 10 maja 2014

Kredki KOBO

Witam,

dzisiaj pogadam trochę o kredkach od KOBO! Pojawiają się one często w gazetkach promocyjnych Natury, pewnie ciekawią Was i zastanawiacie się, czy są warte świeczki. Posiadam jedną konturówkę do ust w odcieniu Fuchsia (oraz chętkę na kolejne odcienie, najlepiej matowe!) a także trzy kolorowe linery do oczu - Grape Violet, Forest Green oraz Prussian Blue ;)



KOBO Long Lasting Lip Liner 101 Fuchsia - czyli konturówka do ust w kolorze jasnej, lekko w stylu Barbie fuksji z niewielką ilością rozświetlających drobinek. Ten słodki róż jest odrobinę zbyt oporny w stosowaniu, kredka jest zbita, twardawa, choć przy obrysowywaniu konturu ust sprawdza się bardzo dobrze. Schody zaczynają się, gdy chcemy pokryć konturówką całe usta - wtedy cóż, wargi nie tylko bolą od nacisku kredki, ale też podkreślone są suche skórki (to zapewne wina owych drobinek). Delikatnie też potrafi się zbierać przy wewnętrznej stronie ust. Do samego konturu - okej, dobrze "trzyma" szminkę w ryzach i zapobiega rozmazywaniu się jej, jako baza pod pomadkę - nieszczególnie, chyba że jest bardzo kremowa, lekko nawilżająca, wtedy zakamufluje podkreślone skórki.




KOBO Lasting Eye Liner - trwałe kredki do oczu w odcieniach:

206 Forest Green, 204 Grape Violet, 205 Prussian Blue.

Rewelacyjnie sprawdzają się w formie eyelinera - kreska zmalowana za ich pomocą jest bardzo trwała, nawet na moich wymagających powiekach, utrzymuje się bez naruszeń przez większość dnia. Mają świetną, kremową konsystencję i choć też są nieco zbite to gładko suną po skórze. Są wododporne (potwierdzone), nie rozmazują się, nie odbijają ani nie kruszą. To świetna alternatywa dla kolorowych kresek robionych cieniami czy dla niewygodnych linerów w płynie. Dają radę również jako baza pod cienie - podbijają ich kolory i zwiększają trwałość. Niestety niekoniecznie nadają się na linię wodną oka - trudno nimi po niej malować, utrzymują się też zdecydowanie za krótko.




205 Prussian Blue - z nazwy błękit pruski, dla mnie granat z nutką oceanu, czy też lekko trupiej zieleni. Dobrze napigmentowany, choć żeby kreska była idealnie kryjąca potrzeba dwóch cieńszych warstw.




204 Grape Violet - choć kolor skuwki jest nieco mylący, tak nazwa zupełnie trafiona. Winogronowy fiolet, czyli chłodny i nieco zgaszony. Bardzo dobrze napigmentowana kredka, gładko i bez problemów sunie po skórze. Równie pięknie jak na górnej powiece - wygląda na dolnej ;)




206 Forest Green - prześliczna, trawiasta i dość żywa zieleń, niekoniecznie leśna i niekoniecznie tak "smutna" jak pokazuje to końcówka kredki. Idealny odcień na wiosnę i lato - jestem w nim totalnie zakochana!





Wszystkie te kredki pomimo wielu zalet, mają też podstawową wadę - mechanizm wysuwający te automatyczne cacka zawodzi, co gorsza do tego stopnia, że kredka potrafi chować się podczas malowania! Zdecydowanie ten aspekt idzie do poprawy! Jednak żeby nie było tak "czarno" -  kredki mają schowane w swoich "czubkach" (tak, tak, tych kolorowych) mini temperówki, dzięki którym możemy przywrócić je do dawnej smukłości i tworzyć za ich pomocą cieńsze kreski czy bardziej precyzyjne wzory. Jak dla mnie kredki do ust powinny być matowe lub kremowe, zdecydowanie bezdrobinkowe - szkoda że fuksja owe drobinki posiada, bez nich byłaby to dużo lepsza kredka ;)

Moje piękne maziajki idealnie więc będą spisywać się w sezonie wiosna-lato! :) Ogólnie więc rzecz biorąc, to porządne kredki idealne do kresek lub do stosowania jako bazę, w pięknych odcieniach i przyzwoitej cenie (12,99 za sztukę, w promocjach po ok. 9-10 zł).

***
A Wy nabrałyście na nie chęć? Któraś z nich wpadła Wam w oko? Macie może ich kredki, jak się u Was spisują?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...