Witam Was,
do tej pory bardzo dobrze wspominam rumiankowy krem do twarzy od Green Pharmacy, który to spisał się u mnie wprost rewelacyjnie - świetnie nawilżał i łagodził skórę, a przy tym nie zapychał! Przez to dobre wrażenie skusiłam się na kolejne ich kremy. Najpierw padło na krem matujący, normalizujący z zieloną herbatą do cery tłustej i mieszanej.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę (pomijając naprawdę dużą pojemność, bo to aż 150 ml), to nieco inna konsystencja kremu (niż w przypadku rumiankowej wersji), odrobinę bardziej zbita, bielsza, ale mimo tego nie sprawiająca kłopotów podczas nakładania i rozsmarowywania. Rozprowadza się na skórze bardzo dobrze, niewielka ilość wystarcza na pokrycie całej twarzy - kolejny plus do wydajności. I choć tuż po nałożeniu czuć na skórze orzeźwiające wręcz nawilżenie, nie byłabym taka pewna co do niego. Po dłuższym stosowaniu tego kremu i tylko tego kremu na dzień i na noc doprowadziłam swoją skórę do lekkiej rozpaczy - brakowało jej nawilżenia, pojawiły się spore, przesuszone obszary. Mówię sobie - albo wymyślę na niego sposób albo ląduje w koszu. W końcu żal mi było jego naprawdę dobrego działania w ciągu dnia i ograniczania wydzielania sebum. Faktycznie buźka po nim nie świeciła mi się tak mocno, nawet bardziej tłusta strefa T stała się bardziej spokojna. Matowienie było więc idealne, a cudowny, lekki zapach kremu uprzyjemniał tylko jego nakładanie. Wymyśliłam więc - zaczęłam krem stosować tylko na dzień a nocami wspomagać się mocniejszymi nawilżaczami, i udało się! Suche skórki zniknęły, a w ciągu dnia mój makijaż trzyma się dłużej i to jak, w ładnym macie. Krem mimo parafiny wysoko w składzie (oraz paru innych niefajnych składników - patrz skład na końcu posta) nie spowodował u mnie wysypu zaskórników, aczkolwiek stosowałam go oszczędnie, nie nakładając zbyt grubej warstwy. Niemniej jednak jest to produkt o tyle niebezpieczny, że łatwo ograniczając się tylko do niego, można przesuszyć sobie skórę na twarzy - polecam więc ostrożność, jeśli się na niego skusicie.
Nie wiem czy jeszcze do niego wrócę (raczej nie), ale opakowanie wykończę na pewno (krem jest szalenie wydajny więc jeszcze odrobina mi go została). Kupiłam ostatnio jeszcze inną wersję - krem odżywczy, wzmacniający z aloesem, który chyba również nie okaże się ideałem, więc może jeszcze wrócę do rumianku, albo przerzucę się w końcu na inną markę ;)
Krem ten kupić można w sklepie internetowym Green Pharmacy albo w wielu drogeriach stacjonarnych np. w Drogeriach Natura za cenę 9,99 zł za 150 ml.
Skład:
Aqua, C12-15 Alkyl Benzoate, Paraffinum Liquidum, Aluminium Starch Octenylsuccinate, Sorbitol, Cetearyl Alcohol , Ethylhexyl Stearate, Ceteareth-20, Stearic Acid, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Camellia Sinensis Extract, Dimethicone, Panthenol, Parfum, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Tetrasodium Edta, Dmdm Hydantoin, Peg-8, Triethanolamine, Tocopherol, Iodopropynyl Butylcarbamate, Ascorbic Palmitate, Acorbic Acid, Citric Acid, Propylene Glycol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.
***
Znacie te kremy? Lubcie się z nimi? Jakie są Wasze wrażenia po ich stosowaniu?