środa, 2 lipca 2014

Bourjois Shine - Beige democrachic

Witam,

pisałam niedawno o lekkiej, półtransparentnej pomadce z Artdeco, dziś pora na kolejne tego typu mazidło! Piękna i lekka, delikatna i wdzięczna - Beige democrachic nr 26 od Bourjois z serii Shine Edition.


Choć tę pomadkę mam już dość długo, jakoś nie mogłam się zebrać do napisania o niej. Wybaczcie więc też również zdjęcia, na których widać ślady użytkowania szminki, ale niestety fotki, które robiłam jej na początku okazały się być mocno przekłamane, starałam się więc zrobić nowe, jak najlepiej oddając odcień!

Zdjęcia więc niemal w całości będą w świetle dziennym, które udało mi się jako tako "złapać" i "ujarzmić" ;)

Bardzo podoba mi się opakowanie - jest stylowe i nietypowe. Miętowe szczegóły, srebrna, lustrzana baza i przezroczysty spód, robiący za podgląd odcienia, tworzą razem bardzo zgrabną i przyciągającą wzrok całość. Z tego co zauważyłam w sieci - poszczególne odcienie różnią się również kolorami opakowań.


Pomadka należy do tych półtransparentnych, koloru więc niby nie daje mocnego - choć naprawdę bardzo fajnie podbija naturalną barwę warg. Wpływa to też na to, że efekt na danych ustach będzie się nieco różnił. Sztyft składa się jednak nie tylko z pigmentu, ma też za zadanie nabłyszczać usta oraz, co ważne, nawilżać je. Nabłyszczenie jak zobaczycie jest, i jest naprawdę bardzo ładne, choć można by przyczepić się do drobinek, które są zanurzone w pomadce i niestety są odrobinę zbyt duże. Na szczęście nie migrują po skórze, nie wchodzą w zmarszczki ust i w efekcie wyglądają całkiem ładnie (choć mniejsze prezentowałyby się jeszcze lepiej!) ;)

Nawilżenie czuję również, nie jest ono jakieś super mocne, nie takie samo jak w przypadku dobrych, mocnych balsamów, ale na tyle zauważalne, że wysuszone przez słońce usta koi i zmiękcza. Bardzo lubię ją między innymi dlatego stosować właśnie teraz, latem!


Kolejna ważna sprawa, czyli odcień - to taki zgaszony róż z nutką beżu, albo odwrotnie - lekki beż z odrobiną naturalnego różu. Jak już wspominałam, choć pigmentów w szmince jest dość mało, to fajnie ona podbija naturalny kolor ust. U mnie wygląda więc wcale nie tak blado, delikatnie podkreśla usta i jak zobaczycie poniżej, wygląda wprost genialnie i świetnie prezentuje się zarówno w minimalnym makijażu jak i tym mocniejszym.

W cieniu

I w słońcu


Oczywiście nie ma się co łudzić, trwałość takiego mazidła nie jest szalona, pomadka dość szybko się zjada, a posiłków zupełnie nie przetrwa. Niekoniecznie też schodzi ust w pełni estetycznie, zbiera się bliżej wewnętrznej strony ust i w kącikach, ale na szczęście odcień sprawia, że nie rzuca się to mocno w oczy. Jestem jej w stanie to wybaczyć, tym bardziej że do poprawki makijażu w jej przypadku nie potrzebuję lusterka :)

Pomadka kosztuje ok. 46 zł, występuje zdaje się w Polsce tylko w czterech odcieniach, można ją kupić oczywiście w sieciowych drogeriach - w wielu Rossmannach (które to z kolei lubią robić duże promocje na kolorówkę, więc zdecydowanie opłaca się kupić tę szminkę w niższej cenie) itd. Mazidła jest 3 gramy, nie jest siłą rzeczy (przez wzgląd na zawartość składników pielęgnacyjnych) jakoś szalenie wydajna, ale na pewno jest to fajne rozwiązanie na lato, łączące w sobie odrobinę pielęgnacji, blasku i koloru.


***
Lubicie takie pomadki? Znacie tę, może miałyście z nią do czynienia? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...