Witajcie,
w paczce ambasadorskiej od Pierre Rene na czwartą edycję programu my ambasadorki dostałyśmy sporo nowości marek Pierre Rene i MIYO, również takie, których nie było jeszcze w sprzedaży, miałyśmy więc okazję jako jedne z pierwszych je testować! Do takich mega nowości należą między innymi bohaterowie dzisiejszej notki - kolorowe maleństwa, czyli błyszczyki do ust MIYO Mini Lip Gloss!
Otrzymałam aż 5 odcieni, a dostępnych w ofercie jest 22. Wszystkie są bardzo letnie, kolorowe, głównie błyszczące lub hiper mega błyszczące, wszystkie mają też kwiatowe nazwy!
Oto one!
nr 03 Jasmin
Jest to jeden z błyszczyków po który z chęcią sięgam (choć ogólnie jestem bardziej pomadkowa). Prześliczny odcień jasnego, zgaszonego różu w końcu tylko zachęca do użycia. Pigmentacja nie jest zabójcza, na ustach widać ledwie muśnięcie koloru (nawet gdy starałam się nałożyć go więcej, by lepie było widać odcień), ale mimo wszystko wygląda to dziewczęco i neutralnie. Jedyny kremowy egzemplarz jaki otrzymałam.
nr 08 Roses
To bardzo błyszcząca sztuka, przepełniona drobinkami brokatu. Ten mocno różowy, dość intensywny błyszczyk posiada także świetną pigmentacją. Choć nie przepadam za takim wykończeniem mazideł do ust, ten jestem jeszcze w stanie użyć do odpowiedniego oczywiście makijażu, bo na ustach wygląda całkiem ładnie ;)
nr 12 Hyacinth
To taki beżowo-złoto-miedziany czy też brzoskwiniowy (nie wiem, dopadł mnie daltonizm) błyszczyk o metalicznym wykończeniu i bardzo dobrej pigmentacji. Nie ma w sobie tak grubego brokatu jak poprzednik (i następca), drobinki są bardziej subtelne. Kolor nie jest do końca mój, tj. nie przepadam za takimi mazidłami u siebie, ale na pewno fajnie się u nie sprawdzi w jakichś nietypowych stylizacjach.
nr 16 Margareth
To bardzo jasny, chłodny róż, z przerażającą wręcz ilością srebrnych brokatowych drobinek (które swoją drogą mocno trzymają się ust i trudno je z nich usunąć), które mocno odbijają światło (czy to w świetle sztucznym czy w naturalnym - zobaczycie to na zdjęciach poniżej). Jest to o tyle nietwarzowy odcień, że nie widzę dla niego innego zastosowania poza jakimiś zimowymi stylizacjami - i pewnie do czegoś takiego kiedyś go wykorzystam.
nr 22 Forget-me-not
Mój faworyt z całej tej gromadki. Choć wygląda dość niepozornie, to w pełni zaskakuje. Na ustach wcale nie jest błękitny, choć delikatny ledwie widoczny niebieski pigment w sobie ma i lekko ochładza kolor warg. Te śliczne, błękitne, maluśkie drobinki ładnie się mienią, one i lustrzana baza cudnie nabłyszczają usta. Błyszczyk ten jest najbardziej gęsty spośród tych, które otrzymałam.
I swatche na skórze ręki, w takiej właśnie kolejności jak zostały ułożone błyszczyki poniżej na zdjęciu:
Wszystkie fajnie nawilżają usta, nie rozmazują się jakoś szczególnie, choć przez wzgląd na dość rzadką konsystencję mogą się rozlewać poza kontur ust. Nie są zbyt trwałe (jak to błyszczyki), poza tymi brokatowymi, gdzie brokatu faktycznie trudno jest się pozbyć, kolor czy blask schodzą dość szybko. Ale jak samo hasło na nich wskazuje są to takie mazidła "Just for fun!" ;) Mają różne słodkie zapachy ale są jednocześnie bezsmakowe. Ich gabaryty sprawiają że zmieszczą się do każdej kosmetyczki, kieszonki w torebce czy w spodniach ;) Maleństwa te mają raptem po 4 ml produktu, a może je kupić, tak jak wszystkie kosmetyki MIYO, w szafach MIYO - np. w drogeriach Jasmin, w małych prywatnych drogeryjkach, oraz w drogeriach internetowych (już w jednej widziałam pełną gamę). Cena 4,99 zł.
***
Jak Wam się podobają te odcienie? Używacie błyszczyków? Jakie lubicie najbardziej? :)