sobota, 27 lipca 2013

Kolorówka: Podkład Rimmel Wake Me Up Ivory

Witam Was,

lubię rozświetlenie w makijażu. Nie boję się połysku na buzi i wręcz przepadam za rozświetlającymi podkładami. Jednak lubię również dobre jeśli nie wręcz mocne krycie. Wiem, wiem, są przecież korektory, ale korektorem tylko zakryję punktowo niektóre problemy skórne albo delikatnie je zneutralizuję, korektorem w końcu nie potraktuję całe twarzy ;). Potrzebuję zdecydowanie więcej. Trudno jest jednak myślę, znaleźć podkład który łączy w sobie zarówno piękne rozświetlenie jak i solidne krycie. I tu dochodzimy do meritum posta... nazwania tegoż podkładu, który ma i to i to ;)


Rimmel Wake Me Up - mój odcień Ivory nr 100 jest w miarę jasny, choć nie jest to porcelana, więc dla bladziochów odpada. To beż z nutą pomarańczu - niestety pomarańczu a nie żółci, dla mnie odcień jest więc niekoniecznie idealny - choć podkład w miarę się dopasowuje i aż tak bardzo tego kontrastu (;D) nie widać. Ale nadal - wolałabym bardziej neutralny odcień.







Z początku byłam do niego nastawiona mocno sceptycznie. Czytałam wiele recenzji na jego temat i przyznam, że mnie nie kusił. Gdy dostałam go na spotkaniu blogerek w listopadzie oczywiście spróbowałam  go i... zawiodłam się. Podkład raz, że był dla mnie wtedy za ciemny, dwa że okazał się być nietrwały (już po paru godzinach jakby schodził plackami, to było dziwne)! Myślę sobie, dam mu szansę później. Zaczęłam go więc używać sporadycznie w kolejnych miesiącach. Było coraz lepiej - nie wiem, czy to moja skóra go polubiła, czy to kwestia zmiany pielęgnacji czy po prostu fakt, że on nadaje się bardziej na ciepłe pory roku - w każdym razie z wrażenia zużyłam go całego :)

O dziwo dłużej się trzymał u mnie na twarzy podczas cieplejszych dni (nie, nie upałów, tutaj nic prawie nie działa), mogę się pokusić nawet o stwierdzenie że niemalże bez naruszeń do demakijażu. Podoba mi się krycie, które jest lepsze niż w moim Revlonie Colorstay do suchej cery, a także wspomniany już efekt rozświetlenia - nie takiego bazarowego, o nie! Tutaj zupełnie nie widać żadnych drobinek na twarzy - buzia jest delikatnie rozświetlona, wygląda świeżo, zyskuje energii i blasku (ciągle ten blask). Co więcej podkład nie wysusza skóry, mam wrażenie że nawet zabezpiecza przed nadmierną utratą wody. Nie zapchał mi też porów, nie podrażnił skóry. Doskonale się rozsmarowuje, porów nie podkreśla, suchych skórek również - dla mnie idealnie.


Posiada wygodną pompkę, którą chyba z powodzeniem dam radę wykorzystać w wiecznie bezpomkowym Revlonie. Efektowne, szklane opakowanie jest trwałe, bo wiele upadków za nic, a on ani rusz! :D


Pojemność: 30 ml
Cena: 39 zł - 44 zł, choć często bywa w przeróżnych promocjach.
Dostępność oczywiście bardzo dobra, w końcu to Rimmel.


Byłam z niego zadowolona, wolałabym na pewno nieco jaśniejszy i bardziej żółty (nie pomarańczowy) odcień... Niemniej jednak nie wykluczam, że wrócę jeszcze do niego.


A Wy go lubicie? Miałyście okazję używać? Macie swoje ulubione rozświetlające podkłady?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...