Witajcie,
przedmiotem dzisiejszego posta jest ta oto dwuminutowa wzmacniająca maska do włosów marki Pantene z zacnej z nazwy serii Nature Fusion. Ten cud nauki ma sprawić, że nasze włosy będą "intensywnie odżywione i wzmocnione" a na dodatek "gładkie i błyszczące" - brzmi jak marzenie, prawda?
Co więcej nawet ładnie się prezentuje...
... nie z każdej jednak strony wygląda pięknie...
Konsystencja maseczki jest rzadkawa. Wszystkie maseczki do włosów z jakimi miałam do czynienia były nieco bardziej zwarte, ale nie wiem, może taka jest teraz moda, a ja tkwię w niewiedzy czy coś. Podczas aplikacji wszystko jest w jak najlepszym porządku, maska ładnie pachnie, opakowanie jak wspominałam jest bardzo fajne i ma wygodne otwarcie. I tu się kończą pozytywy, bo maska jest z tych "nicnierobiących", a nie, przepraszam bardzo! łatwiej się po niej rozczesuje włosy, ale po odżywieniu, wzmocnieniu, blasku i gładkości niestety ani śladu. Pojęcia nie mam, gdzie to wszystko się podziało, czyżby zmyło się z włosów wraz z maską? Jak tak, to bardzo nieładnie, bo mieliśmy dla siebie tylko te marne dwie minuty dziennie, a to zdecydowanie dla mnie zbyt mało :) Wspomnę jeszcze, że owo "zmywanie się" niestety nie ustąpiło i żadnej poprawy nie widzę, a maseczka jest już na wykończeniu (starczy na ten jeden, ostatni pożegnalny raz ;>). Także na moich pozbawionych blasku, słabych i cienkich włosach, którym właśnie odżywienia i wzmocnienia brakuje do szczęścia, ta maska sama w sobie (bo używałam tylko jej z tej serii) się zupełnie nie sprawdziła. Cóż, będę szukać czegoś lepszego i bardziej odpowiedniego dla mnie.
Za około 17 zł dostajemy więc marny i bezsensowny, 200 ml produkt w ładnym opakowaniu - ekhem, kogoś to skusiło? :P ;>
Ogólnie rzecz biorąc... NIE POLECAM!!!
Moja ocena: 1/5 (ta jedynka za ten fajny pojemnik, przyda się ;p).
Używałyście może? Jakie są Wasze wrażenia? A może u Was to cudo działa?
