czwartek, 25 kwietnia 2013

Kolorówka: NYX Milk

Witajcie,

długi czas się zbierałam, żeby napisać o słynnej i sławnej (masło maślane), w każdym razie opiewanej kredce do powiek NYX Jumbo w odcieniu Milk 604. Kredkę mam od grudnia i często z niej korzystam, mogę więc już spokojnie powiedzieć o niej więcej. Zapraszam do lektury!



Cena: ok. 20 zł
Dostępność: Sklep firmowy NYX Warszawa Blue City, sklepy i aukcje internetowe.
Pojemność: 5 g


Jest to bardzo dobrze napigmentowana mlecznobiała kredka o nieco większym/grubszym rozmiarze niż standardowe kredki. Mówię tu o naprawdę dobrej pigmentacji, dużo lepszej niż ulubiona u mnie przez pewien czas kredka Essence. Tamta jednak nie spełniała aż tak dobrze swojego zadania, więc poszła już dawno w odstawkę ;) Wracając jednak do NYXa, jest niesamowicie miękka i kremowa, zupełnie nie mam problemów z jej aplikacją czy też nawet roztarciem na powiece - jedynie sprawia mi kłopoty przy nakładaniu na linię wodną, bo nieważne jak bardzo się staram, zawsze osadzi mi się na rzęsach. To wynik tego, że jest dość gruba i trudno mi ją zatemperować tak, aby była bardziej precyzyjna.

Kredka osadzona jest w miękkim plastiku, nie ma żadnych problemów z jej temperowaniem - po prostu temperujemy ją tak samo jak drewniane kredki, z tymże tutaj nie mamy problemów z drzazgami. Mnie to nawet odpowiada, choć wiadomo, najwygodniejsze są jednak te wysuwane.



Najlepiej sprawdza się u mnie na linii wodnej - wiem, że nie u każdej z Was trzyma się tak długo, niemniej u mnie potrafi spokojnie wytrzymać w duecie z cieniem nawet do sześciu, siedmiu godzin, co uważam za świetny wynik (różnie to bywa, ale te 3-4 godziny trzyma się zawsze). Nie mam jednak też zwykle problemów z łzawieniem, jednak żadna inna kredka nie wytrzymuje u mnie tak długo. Stosuję ją na linii wodnej zarówno solo jak i jako podbicie pod kolorowe cienie - genialnie się w tej ostatniej wymienionej przeze mnie roli sprawdza.

Przykład takiego zastosowania pokazywałam chociażby tutaj:
Prawda, że efektowne?

Kredkę stosowałam również jako bazę pod cienie. W tej jednak roli się zupełnie u mnie nie sprawdza. Bo co prawda, jak zobaczycie poniżej, pięknie podbija kolory, nawet te słabo napigmentowane od razu zyskują na intensywności. Jednak cienie u mnie nałożone tylko na tę kredkę niestety rolują się już po godzinie dwóch. U niektórych z Was wiem, że w tej roli sprawdza się doskonale, cóż, moje opadające powieki mówią "nie". 

Niemniej jednak, ta kredka nałożona już na bazę pod cienie to jest strzał w dziesiątkę. I tak też ją stosuję, kiedy chcę uzyskać lepszy, mocniejszy efekt na powiekach, kiedy już baza nie wystarcza, albo by zmalować makijaż w neonach ;) Przykłady takiego zastosowania poniżej:

Zieleń to Inglot 385, pomarańcz pochodzi z paletki Sleek Acid.


Wydaje mi się, że jest to jedna z lepszych kredek, przynajmniej w tym zakresie cenowym. Jakiegoś wielkiego szału na mnie nie robi, bo po tych zachwytach w Internecie prawdę mówiąc spodziewałam się czegoś więcej. Ale mimo wszystko jest porządna, świetnie napigmentowana i całkiem trwała, więc spokojnie mogę ją Wam polecić :)


Miałyście styczność z tą kredką? Jakie są Wasz ulubione białe kredki?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...