Witam,
w końcu o tym szamponie, o którym wciąż wspominam, a jakoś nie po drodze było mi z notką. Już jest po drodze, a nawet na drodze. W każdym razie mowa o Gliss Kur Hair Repair.
Pojemność: 250 ml/400 ml
Cena: ok. 12 zł/ok. 15 zł
Dostępność: Bardzo dobra, drogerie, supermarkety etc.
Z produktami Gliss Kur już miałam styczność, bardzo lubię wersję fioletową, czyli Ultimate Volume, niekoniecznie czerwoną Color Protect, ale tę czarną... no właśnie polubić polubiłam, choć nie tak mocno jakbym tego chciała.
Niby wszystko jest w porządku, szampon oczywiście bardzo dobrze oczyszcza, co jednak mi się podobało - włosy po umyciu zawsze były miękkie w dotyku, puszyste i lśniące. Wydaje mi się, że po tej kuracji (przypomnę, że używałam jednocześnie też odżywki z Marion) kondycja moich delikatnych i lekko zniszczonych po farbowaniu kłaczków poprawiła się - są jakby mocniejsze, odzyskały piękny połysk i gładkość. Ich stan więc mi się bardzo podobał, jednak niestety ale skalp nie był już taki zadowolony - doszło u mnie do lekkich podrażnień i przesuszeń. Takich problemów z wersją fioletową zupełnie nie miałam, dlatego też to tamta pozostanie w "ulubionych" ;) Co więcej, włosów nie sposób jest bezboleśnie rozczesać po myciu, konieczne jest zastosowanie odżywki.
Szampon jest bardzo wydajny, i nie mówię tego tylko dlatego, że moja wersja to ekonomiczna (400 ml). Dobrze się pieni a co więcej cudownie pachnie gumą balonową! Pamiętacie gumy Donald? To coś w ten deseń ;) Zapach o dziwo długo się na moich włosach utrzymuje, co mnie bardzo cieszy.
Skład:
Tak więc, mówiąc krótko - szampon jest dobry, jeden z lepszych jakie miałam, ale i tak wolę wersję fioletową Ultimate Volume i to do niej wracam namiętnie i wracać będę.
A Wy znacie go? Jakie są Wasze ulubione szampony?