wtorek, 14 stycznia 2014

Cienie mineralne Lily Lolo - Pixie Sparkle, Moonlight, Cream Soda, Chocolate Fudge Cake.

Witajcie,

dużo się mówi o podkładach mineralnych (o których zresztą mówić będę i ja), ale nieczęsto wspomina się o cieniach! Dziś pogadam Wam o cieniach Lily Lolo od Costasy - a dokładniej o uniwersalnym Cream Soda, ciekawym Chocolate Fudge Cake, cudownym Moonlight i szalonym Pixie Sparkle.




Cienie mineralne to oczywiście cienie sypkie, w przypadku cieni Lily Lolo na szczęście mamy do czynienia ze szczelnym słoiczkiem z zamykanym sitkiem! Dostajemy je oczywiście dodatkowo zabezpieczone naklejką


Słoiczki mają najmniejszą średnicę jeśli chodzi o wszelkie sypańce Lily Lolo - jednak spokojnie mieszczą w sobie nawet największy pędzel do cieni. Sitka są wygodne w użyciu, większość cieni wysypuje się bez problemu - wyjątkiem jest Cream Soda, który ma jakby bardziej miałką konsystencję, przez co trudniej wydostać produkt przez sitko - ja więc je wyjęłam i teraz zdecydowanie używa mi się go wygodniej.


Na Costasy.pl dostępnych jest 28, głównie naturalnych odcieni cieni Lily Lolo, każdy za 32,90 zł (ale często bywają na nie na szczęście różnego rodzaju promocje) - ja posiadam cztery z nich, moim zdaniem wyjątkowe. Cienie różnią się nieco gramaturą - mają od 1,8 grama aż po 4 g, jest to zapewne wynik wydajności poszczególnych kolorów. 

Wszystkie cienie dobrze się nakładają - oczywiście wymagają nieco wprawy, bo mogą się osypywać, lubią też pędzle wykonane z włosia syntetycznego. Wszystkie także świetnie się rozcierają i łączą ze sobą. Jednym cieniem można wykonać właściwie cały makijaż oka - idealnie nadają się do smoky eye! Jednak potrafią się ścierać, wymagają także odpowiedniej bazy, która ładnie podbije ich kolory i na problematycznych powiekach przedłuży ich trwałość. U mnie świetnie się sprawdzają do tego DAX Cashmere i Artdeco.


Poniżej od lewej:

  • Moonlight - piękny, satynowy, neutralny brąz z delikatnie ciepłą, złotawą poświatą. Piękny i bardzo uniwersalny odcień, idealny zarówno na co dzień - choćby do przyciemniania zewnętrznych kącików, jak i na wieczór - idealnie się sprawdza w makijaż smoky eye.

  • Chocolate Fudge Cake - to arcyciekawy cień, śliczny jasny fiolet z błękitnymi, mieniącymi się drobinkami na czekoladowej z rudawymi tonami bazie. Podczas rozcierania gubi fiolety i wybija z niego bazowy brąz. Również idealny cień do smoky eye.

  • Pixie Sparkle - to taka morskość, mieni się na złotawo-żółtawo, w makijażach wygląda przeróżnie - raz jako niebieskość, raz jako zieleń. Ma on słabszą pigmentację od pozostałych cieni, szybciej ginie przy rozcieraniu, wymaga więc nieco więcej cierpliwości.

  • Cream Soda - bardzo uniwersalny odcień żółtego kremu w macie (ale nie płaskim macie). Świetnie się sprawdza jako cień bazowy, cień do rozcierania, idealny do makijażu dziennego. Fajnie też nadaje się pod oczy - ładnie zakrywa (choć nie w 100%) cienie pod oczami, raczej nie jako korektor na wypryski (choć na upartego można używać go i tak), tutaj dużo lepiej sprawdza się u mnie zielony korektor Blush Away. Cream Soda ma mocny pigment, jest na pewno szalenie wydajny, sama mam go od wielu miesięcy, używam bardzo często i nieoszczędnie - a ubytek jest na granicy góra 20-30%.




Jeśli miałabym Wam polecić najlepszy z tej czwórki cień to będzie to Cream Soda - przez wzgląd na jego uniwersalność. Dla miłośniczek brązów - zdecydowanie piękny, elegancki Moonlight, dla fanek nietypowych odcieni i wykończeń - Chocolate Fudge Cake oraz Pixie Sparkle.

Ja swoje cienie polubiłam - nieco trudniej mi się maluje z Pixie Sparkle, Cream Soda natomiast wykorzystuję jak tylko mogę :)

Znacie te cienie? Lubicie cienie mineralne? Jak Wam się podobają kolory? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...