Witajcie,
namalowałam się ostatnio nowymi, wiosennymi cieniami Sensique Velvet Touch, pora w końcu na nieco więcej o nich. Jak zawsze pokażę Wam, jak prezentują się dane odcienie - a będzie ich aż 12, oraz napiszę kilka słów o każdym z nich.
Kolorystyka jest mocno wiosenna, choć niektóre cienie z powodzeniem można oczywiście używać podczas pozostałych pór roku - pamiętajcie, wszystko zależy od Was, nie musicie się wpisywać w sztucznie ustalone standardy - bawcie się kolorami i czerpcie z tego przyjemność o każdej porze roku!
W każdym razie, mamy tutaj i piękne fiolety i róże (154, 153, 155, 151, 152), które jak widzicie przeważają, cudowną jasną morskość (147), piękny chabrowy niebieski (146), intensywny pomarańcz, niemalże neonowy (156), słoneczną żółć (145), śliczny koral/łosoś (150) oraz delikatną szarość (148) i idealnie cielisty i uniwersalny krem (149).
Nie znajdziecie tutaj raczej przytłaczających odcieni, żadnych czerni, brązów (choć jeden z fioletów odrobinę brązu w sobie ma), nie ma tutaj także bieli, skrajnie intensywnych barw mamy tu raptem dwie-trzy (pomarańcz, żółć i fuksja). A więc są to głównie kolory stonowane, świeże i lekkie.
Wszystkie cienie mają matowe wykończenie - i jest ono dość płaskie, choć na skórze bardzo ładnie się prezentują. Mają suchą konsystencję, ale zbitą, nie pylą więc podczas nakładania na pędzel tak mocno jak chociażby cienie MIYO. I nie mają też jak one aż tak mocnej pigmentacji - jednak, tutaj jestem zaskoczona, cienie choć nie jakoś szalenie, na powiekach są intensywne i spokojnie spełniają moje wymogi pod tym względem. Z aplikacją również nie mam najmniejszych problemów - choć raczej nie polecam używania do nich... palców. Najlepiej nabierają się na pędzel - czy to z włosiem syntentycznym czy naturalnym (przy tym, jeśli jest nieco sztywne, cienie mogą nieco mocniej pylić podczas nabierania). Nie osypują się podczas aplikacji! Pięknie i bez przeszkód się rozcierają, nie giną zbyt mocno podczas blendowania.
Cieni zawsze używam na bazę pod cienie, bez niej żaden makijaż, wykonany choćby najlepszymi cieniami nie utrzyma się u mnie przez cały dzień, na niej (ostatnio namiętnie używam bazy MIYO) - cienie wytrzymują bez naruszeń, bez blaknięcia, ścierania czy rolowania.
Poszczególne odcienie prezentują się następująco:
145 - to piękna, cytrynowa żółć, odrobinę bardziej soczysta i jaśniejsza niż na zdjęciach (ach te zdjęcia), o bardzo dobrej pigmentacji. Porównując ten odcień z innymi żółciami w swojej kolekcji, mogę powiedzieć, że jest mniej neonowa niż żółć z neonowej wszakże paletki My Secret Hot Colors, ma w sobie mniej z pomarańczu (a raczej wcale) niż słonecznikowa żółć z KOBO, jest nieco mocniejsza i mniej cytrynowa niż MIYO Sunrise.
146 - to cudowny, chabrowy, delikatnie zgaszony niebieski. Nie jest to jeszcze granat, nie jest też specjalnie bardzo ciemny, może więc spokojnie zastępować ciężkie niebieskości w sezonie wiosenno-letnim. Świetnie się też będzie prezentował w formie kreski czy na linii wodnej do przyciemnienia oka. Z tym cieniem bardzo się polubiłam, brakowało mi takiego odcienia w kolekcji - świetnie też się sprawuje podczas malowania, nie osypuje się tak jak inne ciemne niebieskości i za to mu chwała. Ma dobrą pigmentację, nie robi prześwitów.
147 - cudna, jasna morskość (dla innych mięta) o dość niezłej pigmentacji jak na taki odcień. Nie muszę chyba dodawać, że i z tym odcieniem bardzo się polubiłam. Nałożony na bazę pod cienie nie sprawia żadnych problemów, a jego intensywność jest wręcz wtedy idealna :) Świetnie wygląda zarówno solo na powiece, w różnego rodzaju połączeniach (choćby z granatem czy brązem, a nawet fioletem), jak również jako akcent kolorystyczny na dolnej powiece.
148 - jasna, chłodna, przyjemna szarość. Pigmentacja jest średnia, ale cień należy raczej do delikatnych i taki ma pozostać. Ładnie wygląda solo, w załamaniu itd. Pierwsze zdjęcie poniżej najlepiej oddaje jego odcień.
149 - bardzo fajnie napigmentowny, jasny beż, cielisty czy też kremowy jak kto woli cień. Świetnie się sprawdza zarówno jako cień bazowy, do wyrównywania kolorytu powieki, do rozcierania, do rozjaśniania (niejako też rozświetlania przy ciemniejszych karnacjach) kącików wewnętrznych i miejsca pod brwią. Taki cień należy do must havów, trzeba go po prostu mieć w swoich zasobach. Jest na żywo mniej brzoskwiniowy i bardziej beżowy niż na zdjęciach.
150 - jasny koral czy też ciemniejszy łosoś. Nieco jaśniejszy i bardziej pastelowy w świetle dziennym niż na zdjęciach. Z tym cieniem mam problem, bo choć kolor jest śliczny i bardzo lubię go używać do wykańczania dymka na górnej powiece, tak też sprawia mi najwięcej problemów - jest dość twardy i trudniej się go nabiera, choć pędzle z włosia naturalnego nie mają z tym żadnych problemów. Pigmentację ma średnią, na bazie wygląda oczywiście efektowniej.
151 - ciemniejszy ale nie bardzo ciemny odcień raczej neutralnego fioletu, nieco przygaszony i prześliczny. Świetnie się sprawdzi w wielu makijażach - w mocniejszych do smoky eye, w lżejszych choćby do przyciemniania zewnętrznych kącików. Ma dobrą pigmentację i nie sprawia żadnych problemów, pięknie się rozciera. Jeden z moich ulubieńców, na pewno będę korzystała z niego nie tylko wiosną ale i na pewno jesienią, albo podczas innej pory roku - jak mnie najdzie ;)
152 - jasny, liliowy odcień fioletu, nieco chłodniejszy na żywo w świetle dziennym niż na zdjęciach (wszystkie zdjęcia na bloga robię z lampą, więc w moich makijażach będzie się prezentował tak jak poniżej). Ma niezłą pigmentację jak na taki odcień. Bardzo ładny i świeży kolor - mega wiosenny!
153 - fuksja! Intensywna, neonowa - w dziennym świetle ma w sobie nieco więcej fioletu. Pigmentacja jest świetna, jednak trzeba pamiętać, żeby zabezpieczyć powiekę, bo może ją delikatnie barwić i trudniej zmyć ten kolor ze skóry.
154 - jaśniutki, delikatny róż w neutralnej tonacji, na żywo ciut bardziej rozbielony. Ma bardzo dobrą pigmentację. Ja osobiście rzadko korzystam z takich odcieni, źle się w nich czuję, podkreślają tylko mój trupi odcień skóry, ale ten lubię nawet w "dodatkach", do wykańczania mejkapu.
155 - prześliczna śliwka, na żywo ma w sobie więcej fioletu i jest nieco chłodniejsza, niemniej jednak równie piękna. Ma mocną pigmentację, nie sprawia problemów przy rozcieraniu, nie robi plam ani prześwitów. Dla niektórych to może być brąz, dla mnie to nadal jest fiolet, może z nutą brązu jeśli już ;) Kolejny mój ulubieniec!
156 - neonowy pomarańcz, choć nieco mniej rażący niż na zdjęciach i jakby chłodniejszy - bardzo trudno jest uchwycić jego właściwy odcień, aparaty nie lubią takich kolorów ;) Ma dobrą pigmentację, jest nieco twardawy ale pędzle sobie z nim dobrze radzą. To jeden z tych kolorów tylko dla odważnych, genialnie komponuje się z fioletami i granatami.
Cienie dostępne są w Drogeriach Natura za cenę 6,99 zł za sztukę i tylko i wyłącznie w tych swoich przezroczystych, plastikowych opakowaniach - niestety nie da się ich z nich wyciągnąć bez przeszkód, by przełożyć je do palety magnetycznej, szkoda.
Przykładowe makijaże, opublikowane już na blogu z użyciem tych cieni (jak klikniecie na poniższe zdjęcia - przekierują Was one do poszczególnych notek):
Więcej makijaży z tymi cieniami oczywiście pojawi się wkrótce na blogu ;)
***
Jak Wam się podobają te cienie? Macie już jakieś w swoich zasobach? A może planujecie kupić (może na nadchodzącej mega promocji na kolorówkę w Drogeriach Natura - przypominam -40% w dniach 28 kwietnia - 5 maja).