wtorek, 11 marca 2014

Błyszczyki Sensique Trendy Colour - dwa nowe odcienie!

Witam,

jeszcze niedawno nie byłam fanką błyszczyków. Nie przekonywała mnie zupełnie ta forma, kojarzyłam ją ze słabym nasyceniem koloru, krótką trwałością, lepiącymi się ustami i nieestetycznymi obwódkami wokół ust w ramach pozostałości po mazidle. Cóż, zdanie po części zmieniłam, choć w dalszym ciągu stawiam na mocne (i trwałe!) nasycenie koloru, które wykorzystuję do optycznego powiększania swoich małych ust ;)

Wpadły mi ostatnio w moje łase łapki dwa nowe odcienie błyszczyków Sensique z serii Trendy Colour - są to średnio ciemny róż nr 130 oraz czerwień nr 131. Muszę przyznać, że nie miałam z nimi wcześniej do czynienia i spotkała mnie mała niespodzianka.


Wbrew pozorom odcienie te nie należą do najdelikatniejszych, pamiętajcie że na zdjęciach zwykle kolory są lżejsze, mniej intensywne - dane światło też delikatnie zmienia odcień. Więc poniżej będą zdjęcia w podwójnej liczbie.


Niekoniecznie podoba mi się wygląd tych błyszczyków, jest taki... zwyczajny. Z drugiej strony od produktu, który kosztuje raptem 7,99 zł nie oczekuję ekskluzywnych opakowań, w dalszym ciągu najbardziej liczy się zawartość.

Zawartość wszakże wyjmuje się i nakłada za pomocą dość małego aplikatora, który dodatkowo nabiera niewielką ilość produktu. Mam małe usta, ale żeby nałożyć nieco grubszą i widoczną warstwę koloru muszę się nieźle namachać.


Ale za to odcienie są grzechu warte! Moim ulubieńcem ostatnio stał się numerek 130 - czyli średni, intensywny ale nie jaskrawy róż, o kremowym ale mokro-lśniącym wykończeniu. Zdjęcia w sztucznym świetle przekłamują ten kolor jak tylko mogą, w świetle dziennym zaś oddają go dość nieźle. Odcień jak widać bardzo chłodny nie jest, znów powiem, że neutralny.



Numer 131 zaś to czerwień z nutą oranżu w świetle sztucznym, koralu w świetle dziennym z dużą ilością malutkich, rozświetlających drobinek w kolorze złota. Jest to summa summarum ciepły odcień.


W zależności od tego, ile tego błyszczyka nałożymy różna jest jego transparentność - można nałożyć cienką warstwę, wtedy uzyskamy delikatną nutę koloru, można grubszą - wtedy krycie jest całkiem niezłe. Niestety mazidła potrafią nieco smużyć (szczególnie gdy usta są wilgotne, tłustawe - lepiej je osuszyć przed aplikacją!), trudno jest też uzyskać równomierny, mocny kolor (czyli taki, jaki lubię najbardziej) - polecam więc jednak stosować mniejszą ilość (na zdjęciach pokazuję siłą rzeczy z ilością sporą, żeby lepiej było widać owe wady i odcienie). Nieznacznie też wylewają się poza kontur ust - ale dzięki temu, że pigmentacja nie jest zła, daje radę ów kontur zarysować.

Co do trwałości to można powiedzieć, że jest "błyszczykowa" - czyli najzwyczajniej w świecie błyszczyk schodzi z ust niekoniecznie równomiernie (zjada się od wewnątrz, potrafi osiąść na granicach warg), zjada się całkowicie po jedzeniu, prawie całkowicie po piciu i innych zabawach. Mam jednak wrażenie, że nuta pigmentu (bardziej po użyciu różowego, tak mi się wydaje) na skórze pozostaje - a to lubię, usta nie stają się nagle znów sine lub trupioblade :) Połysk jest również na plus - piękny, "mokry", a konsystencja choć niekoniecznie gęsta - przyjemna i nieklejąca.

Swatche, od góry światło sztuczne (lampa pierścieniowa), światło naturalne (dzienne):


Ja się polubiłam bardziej z różem, lepiej się z nim czuję pod względem kolorystycznym. Błyszczyki nie są wolne od wad, ale myślę, że odcienie jak i cena są dość atrakcyjne, więc ewentualnie można się skusić. Jestem zaskoczona, bo spodziewałam się prawdę mówiąc po nich... mniej ;)


***
A jak Wam się podobają te nowe odcienie? Miałyście do czynienia z tymi błyszczykami? Lubicie się z nimi? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...