Witajcie,
jesień ma to do siebie, że uwielbia wszelkie odcienie fioletu, jest też wyjątkowo tolerancyjna dla ciemnych kolorów. Czy to cienie do powiek, czy linery, czy pomadki do ust. Oczywiście i ja w tych trendach się kocham, choć nie tylko i wyłącznie jesienią. Podczas poszukiwań idealnego fioletu, trafiłam na przecudowne jagodzianki - konturówkę i szminkę, obie na stoisku Golden Rose.
Postaram się jak zawsze pokazać Wam te produkty jak najlepiej potrafię. Jakbyście się wahali nad zakupem - czytajcie też dokładnie to co piszę, zdjęcia w końcu to nie wszystko! Te jednak starałam się również zrobić jak najlepiej, w różnym oświetleniu - przygotujcie się więc po raz kolejny na ogrom zdjęć ;D
Postaram się jak zawsze pokazać Wam te produkty jak najlepiej potrafię. Jakbyście się wahali nad zakupem - czytajcie też dokładnie to co piszę, zdjęcia w końcu to nie wszystko! Te jednak starałam się również zrobić jak najlepiej, w różnym oświetleniu - przygotujcie się więc po raz kolejny na ogrom zdjęć ;D
***
Golden Rose Lip Liner nr 207
Zacznę od konturówki, zakupiłam ją do pary do pomadki, ale oczywiście okazało się, że fajnie wygląda również solo. Niestety nie jest wysuwana (a takie lubię najbardziej), dlatego siłą rzeczy wypadałoby mieć do niej temperówkę, no i drewienko brudzi się mocno podczas aplikacji. Co do samej kredki, nakłada się fajnie, nie jest zbyt twarda, jest też dobrze napigmentowana. W przypadku kiedy chcemy pokryć nią całe usta - może podkreślać niedoskonałości, tj. mocniej się na nich osadzać, trzeba więc uważać i ewentualnie nałożyć jej nieco więcej. Daje jednak ładny, matowy efekt. Jest trwała, zwiększa też trwałość nałożonej na nią pomadki, świetnie też zabezpiecza ją przez rozpływaniem się. Kolor to oczywiście ciemny fiolet, raczej neutralny, choć jakbym miała się zdecydować - to bardziej jest ciepły niż chłodny :) Taka pyszna jagoda!
Solo na ustach
*
Golden Rose Vision Lipstick nr 125
Pomadka natomiast pochodzi z mojej ulubionej ostatnio serii pomadek - Vision. Ukochałam już sobie odcień 112 (przekierowuję Was do posta o niej), przyszła pora na kolejny. Odcień nieco różni od tego, który ma kredka do ust - jest nieco cieplejszy, ma też w sobie nutę różu. Jagódka więc to ciepła, choć oczywiście nie działa to na jej niekorzyść - wbrew pozorom, kolor ten jest wyjątkowo "nośny". Na pewno naturalniej będzie wyglądał na ciemniejszych karnacjach, ale kto by się tym przejmował, osobiście uwielbiam kontrasty tego typu - jasna, blada cera i ciemne usta.
Wracając do szminki, tak samo jak 112 jest ona pół (albo trzyczwarte :D) transparentna, znaczy to tyle, że na swatchach tego pigmentu nie widać w oszałamiającej ilości, niemniej jednak usta wystarczy jednokrotnie nią pociągnąć i wystarczy to do wydobycia całej jej mocy. Nakłada się świetnie - ma taką lekko śliską (zapewne to zasługa zawartości witaminy E) konsystencję, nie smuży i podkreśla suchych skórek, nie osiada też w zmarszczkach. Jedyne co jest w jej przypadku możliwe, to niewielkie (ale jednak) rozlewanie się poza kontur, ale przede wszystkich w kącikach ust. Dlatego też polecam używać jej z konturówką, wtedy dłużej będzie wyglądała estetycznie. Niemniej jednak mimo wszystko prezentuje się świetnie przez długi czas, jej trwałość również (tak jak w przypadku numeru 112) jest rewelacyjna, z tymże tutaj odcień, który zostaje na ustach jest z upływem czasu coraz bardziej różowy - w końcu zostaje lekki kolor różowo-jagodowy i to on wżarty w wargi trzyma się najdłużej. Oczywiście z konturówką pod spodem rzecz ma się nieco inaczej ;)
Szminka solo na ustach
Za pomocą tych dwóch produktów, bardzo łatwo jest zrobić na ustach szalenie modne ostatnio, delikatne ombre. Oczywiście świetnie też współgrają, kiedy całe usta pokryjemy konturówką, a na nią nałożymy pomadkę.
Oba produkty na żywo są nieco ciemniejsze, konturówka delikatnie chłodniejsza a pomadka mniej różowa.
światło dzienne
Pomadka wygląda bardziej tak:
światło sztuczne, lampa
Pomadki z tej serii bardzo polubiłam i na pewno skuszę się na kolejne. Oto moje piękne trio!
A więc, za niską cenę (konturówka kosztuje niecałe 7 zł, pomadka 9,90 zł za 4,2 grama) otrzymujemy rewelacyjne produkty! Za tę kwotę naprawdę nie ma co narzekać na ich jakość, co więcej i tak biją na głowę o wiele droższe produkty. Mega plus za trwałość i za piękny efekt, oczywiście też spory plus za fakt, że pomadka ust nie wysusza (w ogóle, nawet po wielu godzinach, bez poprawek, moje usta nie wracają do swojego suchego, brzydkiego i niekomfortowego stanu), a co więcej pielęgnuje je i nawilża. Dostępność też jest bardzo dobra - mamy w końcu sklep internetowy, wiele stoisk/wysp, bywają też w małych osiedlowych drogeriach.
Serdecznie polecam Wam przyjrzeć im się dokładniej :)
***
Znacie te produkty? Jak się u Was spisują?
Lubicie fiolet na ustach? Znacie dobre (trwałe) fioletowe pomadki? A może polecicie mi jakiś chłodny czy to jaśniejszy czy mega ciemny odcień?